Rozdział 40: Jej oblicze

186 11 2
                                    

Wszyscy zebrali się w gabinecie dyrektora i oczekiwali wyjaśnień. Severus zastanawiał się co robiła tam Grenger. Albus wezwał ją chwilę wcześniej za pomocą kominka. Mężczyźnie nie podobał się ten fakt, jednak jak zwykle miał niewiele do gadania. 

- Może w końcu powiesz nam co wymyśliłaś? - rzucił poirytowany w kierunku starszej kobiety, ale ta, jak gdyby nie przejęła się jego tonem odpowiedziała.

- Jest pewien rytuał, który służy w momencie, gdy czarodziej jest na granicy utraty swojej mocy. Z tego co udało nam się ustalić, Juliet jest w śpiączce z powodu drastycznego spadku magii w jej organizmie. Nie wybudzi się, ponieważ organizm doznał szoku. Tylko odpowiednia dawka magii może jej pomóc. 

- To znaczy, że wystarczy, że ktoś z nas da jej część swojej energii? - odezwała się młoda gryfonka.

- Przykro mi Panno Grenger, ale jakaś część nie wystarczy. W tym momencie, Juliet wybudzi jedynie, gdy otrzyma całą energię wraz z jej rdzeniem.  

Wszyscy spojrzeli na kobietę zszokowali. Snape doskonale zdawał sobie sprawę z konsekwencji. Jeśli ktoś przekaże energię wraz ze rdzeniem, straci całą magię i stanie się charłakiem. Nikt o zdrowych zmysłach nie poświęci się do tego stopnia, ale to oznacza, że młoda Panna Dumbledor już nigdy się nie wybudzi?

Gryfonka spojrzała przerażona w kierunku starszej kobiety. Mężczyzna dostrzegł łzy w jej oczach. Zdziwił się widząc jej reakcję z drugiej strony, zdawał sobie sprawę z więzi między gryfonką a jej mentorką. Dostrzegł to, gdy Hermiona regularnie do niej przychodziła i zawsze trzymała jej dłoń. Z początku traktował ją jak intruza, nie ufając jej. Jednak z czasem zdał sobie sprawę, że młodej dziewczynie również zależy na dobru Juliet. W tamtym momencie postanowił przystopować z opryskliwością i chamskimi uwagami w jej kierunku. 

- Czyli już nigdy się nie wybudzi? - zapytała łamiącym się głosem. 

Minerwa zastanowiła się chwilę spoglądając na swoje dłonie. Po chwili spojrzała niepewnie w kierunku dziewczyny. Severus dostrzegł w tym spojrzeniu nadzieje. Czyżby stara wiedźma miała plan?

- Tego nie powiedziałam. Problem leży nie tylko w straceniu na jej rzecz całej magii. Tutaj potrzeba nam bliźniaczy do niej rdzeń. To nie może być byle kto. 

- Bliźniaczy rdzeń? - powtórzyła na głos Granger. 

- Tak, rdzeni magii jest naprawdę wiele. Magia Juliet jest mało spotykana. Jej rdzeń to połączenie magii jej matki i ojca. Mrok i światło. Ogień i woda. 

- Ale coś takiego jest w ogóle możliwe? - zabrała głos Magomedyczka. 

- Owszem. Tego typu magia jest piękna, ale również trudna do opanowania. 

- To, dlatego Juliet tak trudno było pokonać mnie w pojedynkach. Katowaliście ją tak długo wiedząc, że jest jej dużo trudniej niż mi?

Severus nie wytrzymał. Tak długo patrzył jak jego przyjaciółka szkoli się aż do utraty sił i dopiero teraz dotarło do niego, że jej problemy z nauczeniem się zaklęć nie wynikały z gorszych umiejętności, a rozchwianej magii. Jej magia przez połączenie przeciwnych podstaw nie mogła się zgrać, to też trudniej jej było nad nią zapanować. 

Albus nie zwracał uwagi na słowa młodszego kolegi i zwrócił się w kierunku McGonagall. 

- Znasz kogoś takiego jak Juliet? 

- Owszem. Znam kogoś kto może nam pomóc - wszyscy wyczekiwali odpowiedzi - Spe.


~ * ~

Od rana w Skrzydle Szpitalnym panował harmider. Pomysł nauczycielki transmutacji może i był szalony, jednak możliwy do realizacji. Spe, czyli Hermiona z innego wymiaru, nadal posiadała medalion i choć w jej świecie nie było magii, Maeve mogła się z nią kontaktować wykorzystując zasoby kamienia. Z początku nikt nie wierzył, że dziewczyna się na to zgodzi. W końcu przekazanie rdzenia oznacza oddanie całej mocy. Z czasem, gdy Maeve porozmawiała z kobietą wyjaśniło się co tak naprawdę o tym sądzi. Była skłonna pomóc Juliet, bez zbędnego gadania. Od razu zgodziła się, mimo, że dowiedziała się o skutkach ubocznych. 

Plan był dość skomplikowany. Musieli wykorzystać znalezione przez Minerwę zaklęcie, które wyciąga rdzeń z ciała jednej osoby, do ciała drugiej. W normalnych okolicznościach nie było by żadnego zagrożenia, jednak operacja musiała odbyć się za pomocą medalionu, co znacznie utrudniało sprawę. Osobą odprawiającą "rytuał" była Maeve, a pozostałe kobiety miały użyczyć jej mocy. Reszta mogła jedynie obserwować całość z zewnątrz, czyli tak naprawdę jedynie rezultat działań kobiety. W końcu wszystko miało zadziać się wewnątrz kamienia. 

Kiedy McGonagall przygotowała przyjaciółkę, rozłączyła połączenie z medalionem, aby nie odbierać zbyt dużej ilości magii i usiadła na łóżku obok Juliet. W sali zostali wszyscy wtajemniczeni. Pomfrey monitorowała stan pacjentki, a Severus, Albus i Hermiona stali w ciszy nie daleko łóżka. 

W końcu wszystko się rozpoczęło. Mistrz Eliksirów uświadomił to sobie, mimo, że nie dostrzegł żadnej zmiany. Poczuł dziwną autę w powietrzu i zrozumiał, że to sprawka zaklęcia. Dziwna atmosfera utrzymywała się może kilka minut, aż zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Starsza czarownica wstała z łóżka chwyciła medalion i wyszeptała kilka słów zaklęcia. Przez cały czas miała zamknięte oczy, jednak, kiedy je otworzyła powiedziała:

- Po wszystkim. Teraz musimy czekać na efekty. 

~ * ~ 

Kiedy otworzyła oczy znajdowała się na łące. Niebo było czyste a słońce przyjemnie grzało jej twarz. Usiadła i spojrzała na swoje ubranie. Miała na sobie zwykłą prostą czarną sukienkę do kolan. Od razu ją skojarzyła, lecz nie wiedziała skąd. Tak właściwie nie bardzo wiedziała co się stało i gdzie się znajduje. Prędko podniosła się zdając sobie sprawę, że jest boso. Rozejrzała się, jednak oprócz pięknej zielonej trawy i błękitnego nieba nie było tam nic. Zaczęła biec przed siebie i dostała na małe wzniesienie. Kiedy wspięła się na nie ujrzała w oddali wierzbę a pod nią jakąś kobietę. Pobiegła w tamtym kierunku i kiedy stanęła tuż przy drzewie mogła dokładnie przyjrzeć się nieznajomej. Miała piękne czekoladowe oczy okalane wachlarzem czarnych rzęs. Na jej szczupłym ciele dostrzegła identyczną czarną sukienkę, a jej długie kasztanowe włosy falowały na wietrze. Była piękna i uśmiechała się życzliwie, co dało dziewczynie poczucie spokoju i ulgi. 

- Czekałam na ciebie. Nie mamy dużo czasu. Ktoś wypatruje twojego powrotu, dlatego chce cię jedynie ostrzec. Czeka cię dużo bólu i cierpienia a na jego końcu prawdopodobnie śmierć, ale tak nie musi być. Przeznaczenie możesz zmienić, wystarczy, że uwierzysz w swoje możliwości. Wiem, że się martwisz, w brew pozorom jesteśmy połączone od dnia narodzin a obecna sytuacja daje mi szansę poczucia tego co ty. Nie udawaj i bądź sobą. Idź tą ścieżką, którą pragniesz, nie tą, którą wybrali dla ciebie inni. Poszukaj swojego prawdziwego przeznaczenia, a jest ono bliżej niż sądzisz, a wtedy spełnisz jedno ze swoich pragnień. Uważaj na tych, którymi się otaczasz. Będę cię strzec, ale nie mogę ingerować, dlatego musisz uważać na siebie. Jeśli poczujesz, że jesteś sama, przypomnij sobie o mnie. Zawsze będę czekać w snach. 

- Kim jesteś? 

- Teraz jedynie energią. Poznaj całą przepowiednię i walcz. O siebie i o miłość. Warto.

Wszystko zaczęło znikać. Pozostał jedynie ciepły głos powtarzający.

- Nie poddawaj się.

~ * ~

Bał się, że coś poszło nie tak i kiedy dostrzegł krzyczącą Pomfrey utwierdził się w tym. Umierała, może Minerwa się pomyliła, a rdzeń Spe był inny? Czy historia Juliet Dumbledor miała zakończyć się w tym miejscu? A miała tyle osiągnąć. 

Odwrócił się i poszedł w stronę wyjścia, gdy usłyszał płacz młodej Gryfonki. Nie miał siły na to patrzeć. Chwycił za klamkę, jednak zamarł, gdy usłyszał ciche.

- Sev?

Dziedziczka ✓Where stories live. Discover now