Rozdział 58: Współpraca

107 7 7
                                    

Stali tam i obserwowali siebie. Juliet miała ochotę roześmiać się na głos jednak w ostatniej chwili się powstrzymała. Postanowiła zagrać w niebezpieczną grę.

- Doprawdy? Skoro tak bardzo mnie pragniesz, dlaczego pozwoliłeś swoim ludziom mnie katować? Jeszcze chwila nieuwagi i skończyłabym w piachu.

Powiedziała urażonym głosem i dostrzegła furię w jego oczach. Gniew nie był skierowany w jej stronę co uznała za interesujący znak.

- Przyciąganie Juliet. Uważaj, możesz próbować manipulacji jednak twój brat sam jest w niej mistrzem. Nie igraj z ogniem.

Zastanowiła się nad słowami matki. Sama doszła do takiego samego wniosku i nie zamierzała brnąć w tej grze.

- Braciszku... i jak po czymś takim mam do ciebie dołączyć?

- Nie żyją... Nie mieli prawa...

Furia potęgowała się z każdą sekundą, jednak po chwili jak gdyby nigdy nic uśmiechnął się chytrze.

- Dam ci wszystko czego pragniesz. Władze, pieniądze, potęgę. My jesteśmy potęgą... Juliet Katherino Dumbledore jesteśmy sobie pisani, nikt nie jest wstanie nas powstrzymać.

- Nie wie o przepowiedni! Juliet uważaj, gdy tylko się dowie sytuacja się zmieni.

- Nie bracie, mylisz się. Nasza krew jest przekleństwem i zamierzam zakończyć to.

Opuścił dłoń i spojrzał na nią badawczo.

- Przekleństwem? Myślisz się... Jeśli nie po dobroci, znajdę sposób.

Wtedy jakby czas ruszył. Walka trwała dalej, jednak śmierciożercy mieli inny cel. Czuła, że próbują ją otoczyć. Coraz więcej zaklęć leciało w jej kierunku i nie były to zaklęcia uśmiercające. Chciał ją złapać.

Odbijała je i unikała innych. Czuła, że traci energię. Wtedy przypomniała sobie o skrzydłach ukrytych pod zaklęciem. Szybko wzbiła się w powietrze jednak wróg jakby to przewidział. Dostała kilkoma, które tym razem nie leciały w celu oszołomienia. Upadła z hukiem i straciła przytomność...

Gdy się ocknęła leżała w skrzydle szpitalnym.

- Żyjesz! Na Merlina bałam się, że się nie wybudzisz. Gdyby nie Severus i jego przeciwzaklecia byłoby kiepsko.

Spojrzała na starszą czarownice i rozejrzała się. W sali panował gwar. Starsza czarownica biegała od łóżka do łóżka. Juliet nie widziała dlatego wszyscy ranni zostali przeniesieni do zamku. Pielęgniarka jakby czytając jej w myślach powiedziała.

- W św. Mungu zabrakło miejsca. Jest więcej rannych niż łóżek. Zaatakowali kilka pobliskich wiosek.

Rozejrzała się poraz drugi i dostrzegła kilku członków zakonu. Wstrzymała oddech uświadamiając sobie, że to wszystko jej wina.

- Wszystko przeze mnie - wyszeptała.

- Nie jesteś pępkiem świata Dumbledore. Myślisz, że zrobił to jedynie aby schwytać ciebie?

Spojrzała w hebanowe oczy ukochanego i na chwilę się zmieszała. Jednak starała się to ukryć.

- Co się stało?

- Nic, schwytanie ciebie było jego głównym celem, jednak chciał też pokazać swoją potęgę. W dodatku was sprawdzał i niestety daliście mu to czego szukał.

- Co masz na myśli - zaskoczyły ją słowa ukochanego. Nie widziała co miał na myśli.

- Wie kiedy i jak reagujecie, jakie macie połączenia.

Dziedziczka ✓Där berättelser lever. Upptäck nu