Rozdział 35: Ostatnie zadanie

185 8 0
                                    

Tego dnia czuła się gorzej niż zazwyczaj. Świadomość ostatniego zadania doprowadzała ją do nerwicy. Nie mogła w żaden sposób pomóc młodemu Potterowi, a obrazy w głowie przedstawiające powrót Voldemorta nie dawały jej spokoju. Oczywiście powiadomiła ojca o zaistniałej sytuacji, jednak on potwierdził tylko jej najgorsze obawy. Nic nie mogą zrobić, po pierwsze mają umowę z czarą, która wymusza na nich dokończenie turnieju. Po drugie, za dużo osób, aby wzbudzić panikę, a po trzecie, kto w to uwierzy? Jasnowidze często są myleni z umysłowo chorymi i rzadko kiedy ich wizje są brane na serio, a z racji tego, że Juliet nie jest żadnym znanym jasnowidzem, który przewidział coś co się wydarzyło, jej starania pójdą na marne. Rzecz jasna ojciec jej uwierzył, nawet nie poprosił o potwierdzenie jej słów obrazami, ale niestety miał związane ręce. 

Ustalili, że podzielą się ochroną uczestników. Każdy z nich został poinstruowany o możliwości rezygnacji na każdym etapie zadania. Jeżeli cokolwiek się im przytrafi, z czym nie będą chcieli walczyć lub nie poradzą sobie, mogą wezwać pomoc za pomocą różdżki. Uczestnicy dostali magiczne światła, dzięki temu po wystrzale będzie wiadomo, kto prosi o pomoc. Tutaj pojawiają się opiekunowi, którzy widząc kolor swojego podopiecznego mają za zadanie wyciągnąć go z labiryntu. Oczywiście Juliet dostała pod opiekę Pottera i żadne prośby ani groźby w kierunku ojca nie mogły jej pomóc. Musiała zająć się nim ze względu na wtajemniczenie w sprawę. W razie konieczności ma go uratować. Severus również dostał podopiecznego a był nim drugi reprezentant Hogwartu. Był tak samo niezadowolony jak Cedrik, jednak również oni nie mieli wiele do gadania. 

Kiedy wszyscy zajęli miejsca na widowni poczuła, że robi jej się słabo. Zdawała sobie sprawę z wielkości zagrożenia, a siedzenie i czekanie na katastrofę, każdego doprowadziło by do szału.

- Uspokój się, bo wszystko się trzęsie. Zaraz ktoś pomyli cię z gryfonami. 

No tak, ulubiony żart Severusa o tym jak zamiast lwa w godle Gryffindoru powinien być kurczak. Próbował ją rozweselić, ale w obecnej sytuacji było to niezwykle trudne. Przez miesiąc warzenia eliksiru coraz częściej szczerze rozmawiali. Pod grubą warstwą nietoperza z lochów, dalej mieszkał jej stary Sev i choć walczył z tym rękami i nogami coraz bardziej dopuszczał ją do swojego serca. Takie przynajmniej odniosła wrażenie po dwóch latach od jej powrotu. 

Kiedy zadanie rozpoczęło się a uczestnicy wkroczyli do labiryntu złapała się na tym, że wstrzymuje oddech. Czuła w kościach, że tym razem nie skończy się ono dobrze dla szanowanego Pottera. Do tej pory sprzyjało mu szczęście, ale i ono kiedyś się kończy. 

Pierwsze minuty ciągnęły się w nieskończoność, aż do momentu pojawienia się pierwszego światła. Fleur potrzebowała pilnej pomocy. Pomona udała się w kierunku światła. Po jej zniknięciu czas dalej ciągnął się niemiłosiernie. Po dziesięciu minutach kobieta wróciła z nieprzytomną dziewczyną i od razu pojawił się odział ratunkowy. Po chwili na arenie znowu panowała przerażająca cisza. Nie minęło pół godziny, kiedy dostrzegli dwa światła. Cedrik oraz Viktor. Severus zerwał się z miejsca w celu udania się do uczestników, jednak nigdzie nie dostrzegli opiekuna Bułgara. 

- Juliet, udaj się w raz z Severusem, jednak wracaj jak najszybciej się da.  

Przytaknęła i pobiegła za mężczyzną, jednak coś jej nie pasowało. Miała dziwne przeczucia, że coś zaraz się wydarzy. 

Kiedy dotarli na miejsce dostrzegli trzy postacie. Cedrik walczył z Viktorem, który wyglądał jakby coś go opętało, a Harry próbował ich rozdzielić. No tak, gryfońska szlachetność, musiał pomóc potrzebującemu. Najwyraźniej on wezwał opiekunów. Juliet musiała przyznać, że ulżyło jej z tego powodu. Widziała, że chłopak żyje i najwyraźniej nic mu nie dolega. 

Severus unieruchomił Kruma i pomógł rannemu pulchonowi. Kiedy Juliet chciała mu pomóc poczuła dziwną magię w powietrzu. Odwróciła się w jej kierunku i dostrzegła Pottera idącego w stronę pucharu. Wygrał - pomyślała i już chciała się uśmiechnąć, kiedy to poczuła. Bardzo silną czarną magię.

- To pułapka - wyszeptała i od razu spojrzała na Severusa, on zrozumiał przekaz i już chciał jej odpowiedzieć, ale kobieta zdążyła zacząć biec w kierunku gryfona. 

- To pułapka! Harry nie dotykaj pucharu!

Ale on jej nie słuchał, był tak owładnięty magią, że szedł do niej niczym w transie. Kobieta uniosła różdżkę i rzuciła w jego kierunku zaklęcie paraliżujące, jednak coś odbijało jej magię. Spanikowana przyśpieszyła. Chłopak już chwytał puchar, kiedy dopadła do niego i złapała za rękę. Niestety zamiast zatrzymać go przeniosła się razem z nim gubiąc swoją różdżkę. 


~ * ~

Severus patrzył na tą scenę przerażony. Stało się, Potter złapał się w pułapkę a razem z nim Juliet w dodatku pozbawiona broni. Nie wiedział, gdzie trafili, to też nie mógł im w żaden sposób pomóc. Pozostawało mu zabrać nieprzytomnych zawodników i poinformować Albusa, tak aby nie wzbudzić paniki. 

Kiedy wrócił z dwoma chłopakami Dyrektor zaskoczony spojrzał na niego. Ten dyskretnie przekazał mu, aby udał się z nim w ustronne miejsce. Kiedy opuścili trybuny powiedział:

- Puchar był świstoklikiem. Juliet nie zdarzyła zatrzymać Pottera, w dodatku zgubiła różdżkę. 

Starszy mężczyzna zbladł, zdając sobie sprawę z wagi sytuacji. Mimo to zarówno Severus jak i Albus nie mogli zrobić nic. Pozostało czekać i mieć nadzieję, że ta dwójka wróci cało i zdrowo. 


~* ~

Kobieta ocknęła się po chwili. Upadając musiała uderzyć w głowę co spowodowało utratę przytomności. Kiedy się ocknęła zorientowała się, gdzie są. Cmentarz z jej wizji, co nie wróżyło nic dobrego. Po chwili zobaczyła chłopka stojącego przy jednym z grobów. Po chwili wisiał przytrzymywany przez marmurowy posąg, a ona nie mogła się ruszyć ani o milimetr. 

Z ciemności wyłoniła się najgorsza kanalia jaką miała okazję poznać: Peter Pettigrew, zdrajca i tchórz. Niósł coś na rękach i mówił do chłopaka, jednak oszołomienie upadkiem nie pozwalało jej zrozumieć rozmowy. Po chwili jednak dotarł do niej jej sens. Właśnie będą wskrzeszać Voldemorta. Przerażona uświadomiła sobie, że nie ma swojej różdżki co bardzo utrudniało sprawę. Może i była uczona magii bezróżdżkowej, jednak nic nie da jej znajomość w kontakcie z jej największym wrogiem. Mogła tylko patrzeć jak Czarny Pan wraca do żywych po czym, jak gdyby nigdy nic zakłada swój czarny płaszcz i przyjmuje różdżkę. 

Po chwili wezwał też swoje marionetki, zapominając o swoich dwóch więźniach. W końcu przypomniał sobie, że nie są sami i spojrzał w stronę Juliet. Kiedy ją zobaczył oczy zabłysły mu dziwnym blaskiem i uśmiechnął się do niej upiornie. 

- Glizdogonie, dlaczego ją uwięziłeś?

- Pojawiła się z Potterem Panie, mogła utrudnić twoje odrodzenie. Czy mam ją zabić?

Zapytał niepewnie po czym usłyszał donośny śmiech swojego pana. Juliet zastanawiała się o co w tym wszystkim chodzi, ale po chwili dostała odpowiedź na swoje pytania. 

- Oczywiście, że nie sługo. Ona ma stać u mojego boku, w końcu jest moją kuzynką.


Dziedziczka ✓Where stories live. Discover now