Rozdział 41: Ból

186 9 2
                                    

- Sev?

Odwrócił się w stronę głosu. Leżała tam obrócona w kierunku drzwi i patrzyła na niego. Wyglądała tak normalnie, tak jakby poprzedni miesiąc nie miał miejsca. Uśmiechała się delikatnie, ale coś było nie tak. Jej oczy nie były już zielone. Teraz dostrzegł w nich ogień jakiego jeszcze nigdy nie miał okazji widzieć. 

- Albusie, jej oczy. 

Starszy mężczyzna przyjrzał się zaskoczonej córce. Kiedy dostrzegł co miał na myśli Snape pobladł. 

- Zaczyna się, Minerwo odsuń się od niej!

Wszyscy spojrzeli na niego nie wiedząc co się dzieje. Dopiero kiedy usłyszeli krzyk ze strony łóżka, opamiętali się. 

Juliet wiła się krzycząc. Severus chciał do niej podejść, jednak staruszek zatrzymał go słowami.

- Już nic nie możemy zrobić, jeśli to przerwiesz ona zginie. 

Wściekły mężczyzna chciał rzucić kilkoma obelgami w jego kierunku, ale opamiętał się. Krzyki i wyzwiska nic nie pomogą. Dostatecznie jasno wyraził się podczas ich poprzedniej rozmowy. 

- Co się dzieje? - Hermiona płakała widząc wijącą się na łóżku rudowłosą. 

- No może wytłumaczysz obecnym co zrobiłeś swojej jedynej córce? 

- Severusie!

- Nie Albusie, koniec kłamstw. Powiedz im!

Młoda kobieta przestała wrzeszczeć i wszyscy spojrzeli w jej kierunku, wtedy usiadła a jej puste spojrzenie spoglądało gdzieś za zebranymi. Po chwili zbudziła się, jednak jej krzyk był znacznie donośniejszy niż wcześniej. Jej koszula zaczęła płonąć parząc całe plecy. Przerażone kobiety chciały coś na to poradzić, ale władczy głos dyrektora powstrzymał je.

- Nie możemy ingerować. Juliet ona... - zawahał się - okłamałem was. Urodziła się z tą samą chorobą co Maeve, a wiedząc jakie zadanie ją czeka nie mogłem pozostawić jej zdrowia standardowym środkom. Musiałem działać. Zaraz po urodzeniu została poddana rytuałowi. 

- Nie mów, że dopuściłeś się takiego okrucieństwa?!

Nauczycielka transmutacji zaczęła krzyczeć, a młoda gryfonka dalej łkała patrząc w ogień na plecach przyjaciółki.

- Nie miałem wyjścia. Choroba osłabiła by ją, a zwyczajne leczenie tylko przedłużyło by jej życie. 

Ogień na plecach Juliet zaczął przyjmować kształt, który po chwili uformował się w skrzydła. Jej skóra paliła się a ogień podążał w stronę klatki piersiowej. Nie wiedzieli jak długo trwała jej agonia, aż płomień w końcu zgasł, choć zostawił ogromne szkody na jej ciele. Całe plecy, szyja, lewa ręka i kawałek klatki piersiowej miały ślady poparzenia. Skrzydła na plecach dalej płonęły, jednak tym razem nie zadając jej bólu. Oddychała ciężko pochylona do przodu. Nikt z zebranych nie miał odwagi by do niej podejść obawiając się o jej stan. W końcu podniosła głowę i spojrzała w ich kierunku. Jej oczy dalej płonęły, ale teraz były zupełnie puste. 

- Wyjdźcie! 

W końcu starsza magomedyczka otrząsnęła się i próbowała do niej podejść.

- Pozwól mi spojrzeć.

- Nie! WYNOŚCIE SIĘ WSZYSCY!

Wpadła w szał, choć po jej głosie można było stwierdzić, że jest wykończona. Wszyscy jak na komendę opuścili salę pozostawiając młodą kobietę samą. 

Kiedy dotarli na korytarz pierwsza odezwała się Panna Grenger.

- Czy mogę poprosić o wyjaśnienia?

Severus spojrzał wymownie w stronę swojego pracodawcy, a ten jedynie spoglądał na swoje dłonie, jakby zastanawiał się co powinien powiedzieć.

- Rytuał miał za zadanie stworzyć hybrydę. Dostała w nim krew feniksa, która miała ją uleczyć i udało się, z badań wynikało, że choroba opuściła jej ciało. 

- Ale coś poszło nie tak?

- Niestety nie wiadomo do końca co niesie ze sobą. To co ujrzeliśmy, to jej całkowite przeobrażenie. Spotkanie z Voldemortem zaczęło wpływać na nią i budzić do życia krążącą w niej krew. Od teraz już nie jest człowiekiem, prawdopodobnie będzie mogła się przeobrazić w feniksa. Nie wiem co jeszcze mogło się zmienić.

- Przestań łżeć! Nie wiesz? To ja ci powiem. Stała się bezpłodna! Nie jest już człowiekiem i nigdy nie będzie, a rytuał mógł ją zabić. I co jej teraz powiesz? Przyznasz się, co jej wyrządziłeś? Masz świadomość tego, że jej rany już nigdy się nie zagoją? W dodatku krew feniksa może pozbawić ją magii, tego właśnie chciałeś? Ile jeszcze musi wycierpieć?

- Nie miałem wyboru! Zbyt wiele od niej zależy!

- To teraz idź i jej to powiedz! Że odebrałeś jej wszystko, aby mogła wykonać zadanie. 

Dumbledor spojrzał na młodszego kolegę chcąc coś powiedzieć, jednak powstrzymał się. Rozejrzał się po pozostałych i ze słowami "dajcie mi znać, jak dojdzie do siebie" udał się w stronę swojego gabinetu, pozostawiając Severusa z szokiem wymalowanym na twarzy. 

Hermiona przestała płakać i wpatrywała się w drzwi do Skrzydła Szpitalnego. McGonagall zakrywała twarz dłońmi opierając się o ścianę a Poppy wpatrywała się w przestrzeń. Wszyscy byli zszokowani całą tą sytuacją. Mężczyzna zastanawiał się, co spowodowało natychmiastowe przeobrażenie. Czyżby nagły skok energii w jej organizmie?

- Jak można tak skrzywdzić własne dziecko?

Hermiona nieświadoma, że powiedziała to na głos wpatrywała się w klamkę, nie wiedząc czy może wejść. Severus raz pierwszy musiał przyznać, że zgadza się z gryfonką. Również chciał zajrzeć do przyjaciółki, ale jak jej ma przekazać straszne wieści. 

W końcu zdecydował się i podszedł do drzwi. Spojrzał jeszcze raz na młodą dziewczynę i odezwał się niemalże szeptem. 

- Choć ze mną. Może potrzebować twojej obecności. 

Hermiona spojrzała na niego zaskoczona, ale po chwili przytaknęła ruchem głowy i obydwoje weszli do sali. 

To co dostrzegli sparaliżowało ich. Prawie naga Juliet leżała skulona na podłodze. Jej ogniste skrzydła były złożone ciasno przy ciele. Jednak nie to było zaskoczeniem. Kobieta płakała, tak jakby ból rozrywał jej serce. Severus nie krył zdziwienia. Pierwszy raz widział, aby ta zawsze silna kobieta rozkleiła się. 

- Ona płacze? Nie wiedziałam, że potrafi - wyszeptała młoda dziewczyna spoglądając niepewnie w stronę nauczyciela. A ten po chwili zrozumiał wszystko i równie cicho jak ona odpowiedział.

- To łzy frustracji gromadzonej przez lata. Dzieje się tak, gdy ktoś próbuje ukryć swój ból i nie daje możliwości ujścia. Walczyła z nim za długo, a to co się stało dziś, to było dla niej za wiele. 

Dziedziczka ✓Where stories live. Discover now