Rozdział 28

171 21 47
                                    

Isabella

Spała. Budziła się. Dostawała jedzenie. Spała. Budziła się. Dostawała jedzenie. Kilka dni upłynęło jej przeważnie na tym. Nie sądziła, że przyswojenie pierwszych informacji okaże się takie trudne. Niech Kennet nie wymaga od niej cudów.

– Ogarniasz? Czy powtórzyć jeszcze raz?

– Mniej... mniej więcej – bąknęła.

– To powtórz.

Przez jej ciało przeszedł dreszcz, gdy do nieprzerwanego szumu silników dołączył jazgotliwy dźwięk. Klaksony samochodów. Nadal musiała się do nich przyzwyczaić.

– No więc?

– Na zewnątrz jest niebezpiecznie – odpowiedziała pospiesznie. – Nie mogę wychodzić sama.

– Kim jesteś?

– Ostro... ostrokostną. Te na zewnątrz to ludzie. Ich jest o wiele więcej niż nas.

– Dobrze. Idzie ci całkiem nieźle. Nawet nie masz problemów z wymową – wymamrotał Kennet, skreślając coś na kartce przed sobą.

Sięgnął po zapalniczkę na komodzie i podpalił papierosa. To paskudztwo zaczęła kojarzyć, odkąd się obudziła. Mężczyzna spalał już piątą sztukę, a przynajmniej w jej obecności.

– Nie powiedziałeś mi, dlaczego ludzie i ostrokostne są w konflikcie.

– Bo to nie lekcja historii. Masz wiedzieć tyle, by nie sprawiać mi problemów. Mam coś dla ciebie.

Wyciągnął z komody zawiniątko i rzucił je w stronę Isabelli. Tym razem nie był to ręcznik.

– Chyba legginsy będą ci pasować?

Isabella uważnie przyjrzała się ciuchom w dłoniach. Materiał czarnych spodni był przyjemny w dotyku, jednak od razu wyczuła od nich obcą woń. Zadziorna, ale subtelna, na dodatek dziewczyna miała przeczucie, że należała do kobiety z jej gatunku. Bluza i koszulka również na to wskazywały. Kennet najprawdopodobniej załatwił ubrania, gdy Isabella znów spała do południa. Nadal czuła się słabo, nie wspominając już o ssącym uczuciu w środku i suchości w ustach. Głód i pragnienie. To umiała nazwać.

– A co z moimi... starymi ciuchami?

– Spodnie są do wywalenia. Bluzka jest tu.

Trochę zaczynało ją irytować, że po raz kolejny dostała czymś w twarz.

Bluzka była w oliwkowym kolorze, a do Isabelli w tym samym momencie dotarło, że potrafi też rozpoznawać barwy. Miła niespodzianka, może wcale nie miała tak wielkiej pustki, jak zakładała na początku? Może jej pamięć już zaczęła wracać? Skupiła się na tkaninie przed sobą, w pewnym sensie bluzka była źródłem historii. Isabella zamknęła oczy i przyłożyła materiał do nosa. Wychwyciła swoją woń, woń dawnej siebie. Bo kim wcześniej była Isabella? Nadal nie miała odwagi zapytać, jakim cudem skończyła z rozbitą głową na łasce Kenneta. Może został jej wybawcą, ale między ich dwójką istniał wyraźny dystans. Instynkt Isabelli nakazywał zachować ostrożność.

– Idź się przebrać. Za godzinę wychodzimy.

Kennet wypuścił smugę dymu w jej kierunku. Isabella odchrząknęła, starając się zapanować nad rozdrażnieniem. Zapach znów doprowadził ją do szału, dlatego pospiesznie weszła do łazienki, zatrzaskując drzwi. Tam oparła się o ścianę i zaczęła analizować słowa Kenneta.

Gdzieś ją zabiera, Isabella opuści próg tego mieszkania...

Wyjdzie na zewnątrz.

*

MIASTO ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz