Rozdział 26

128 21 56
                                    

Kennet

Lekarka Podziemi milczała, odkąd zabrała się do pracy. Kennet obserwował, jak starannie owija bandaż wokół głowy Isabelli Asteroth. Na twarzy Niny jawił się wyraźny wyraz troski, co rzadko się zdarzało.

– I jak? Wybudzi się?

Oblicze lekarki stało się surowe, kiedy spojrzała w stronę Kenneta. Przywykł do tego.

Oj tak, zaraz znowu zacznie się wypominanie, że przywiózł przywódczynię Rebelii tutaj, zamiast do jej gabinetu. Jedna wizyta w noc ataku wystarczy. Nina mogłaby już przymrużyć oko na prośbę, by osobiście przyjechać na kontrolę z wynikami badań.

– Powiedz mi tylko, czy się wybudzi.

Lekarka ściągnęła rękawiczki, zamknęła apteczkę, otaksowała jego mini-mieszkanie. Było zasyfione, ale spełniało standardy do działań. Nic jej do tego.

– Tak, wybudzi się. Regeneracja przebiegała dość długo, ale zrobiła swoje, kość czaszki już się zrosła. To i tak cud, że dziewczyna będzie mogła normalnie funkcjonować, choć...

– Dobrze, dzięki za fatygę. Arno cię odwiezie. Czeka pod blokiem.

– Jest coś jeszcze.

Patrzyła na niego, nie kryjąc goryczy. Ta kobieta nigdy się nie nauczy, że swoimi humorkami i gestami nie przekona go do zastanowienia się nad tym, co robi. W końcu to ona go stworzyła i to ona później się od niego odwróciła. Trefl na szyi zawsze przypominał Kennetowi, w jak łatwy sposób Nina stała się narzędziem o pozornym poczuciu wolności. I uwierzyć, że kiedyś jako mentorka była dla niego niepodważalnym autorytetem.

– No mów – wypalił, myśląc już nad prysznicem.

– Będzie mieć problemy z pamięcią. Jeśli w ogóle będzie pamiętać cokolwiek. Zostawiam ci kartkę...

Nie wytrzymał. Z impetem uderzył pięścią w drzwi łazienkowe. Na drewnie pojawiło się pęknięcie.

– To jest kiepski żart. Tak? Powiedz, że, kurwa, żartujesz.

– Zostawiam ci kartkę ze wszystkimi symptomami, których możesz się u niej spodziewać. Jako czarnooka ma szansę dojść do siebie o wiele szybciej, ale i tak spodziewaj się utraty równowagi, braku orientacji w terenie, nie stawiaj jej w stresujących sytuacjach...

Raczej nie żartowała.

– Dobra. Przejrzę to wszystko – przerwał Kennet.

Nina wyminęła go i ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Opanował złość, choć rozrywało go od środka. Miał pewność, że rozwiązanie sprawy Kolekcjonera leży na łóżku tuż przed nim, opatulone kocem i bandażami. Tyle tropień, tyle zabójstw, a teraz słyszał, że cała fatyga była na darmo.

– Nie zrób jej krzywdy – powiedziała Nina, łapiąc za klamkę.

– Naprawdę masz mnie za potwora, mamo.

Odnosił wrażenie, że tym razem ostrokostna wypowie słowa, które od dawna musiały nasuwać się na język. Puściła klamkę i odwróciła się w stronę Kenneta.

– Żałujesz, że mnie wtedy przygarnęłaś – wyręczył ją.

Wtedy. Czy istniało jakiekolwiek precyzyjne określenie na dzień, w którym dwunastolatek mści się za śmierć matki, zabijając ojca-tyrana? Nina chwyciła Kenneta za dłoń i mocno ją ścisnęła. Przez moment wodziła wzrokiem po zgrubieniach na skórze będących efektem zaciskania wszelkich rodzajów broni.

– Żałuję jedynie, że źle cię wtedy pokierowałam. Z perspektywy czasu bardzo tego żałuję.

Z profesjonalnej zabójczyni w lekarza-sługusa. „Pokuta" jak nazywała to Nina, za wszystkie życia, które odebrała.

– Daj spokój. Gdzie znalazłabyś tak sprawdzonego ucznia? – parsknął.

Gdy obraz nieżywej biologicznej matki leżącej w kącie pokoju pojawił się w jego głowie, zrozumiał, że jednak nie jest w stanie przybrać na twarz maskę obojętności. Nawet profesjonalni zabójcy posiadali dotkliwe tematy. W przypadku Kenneta ten o rodzinie zdecydowanie się do nich zaliczał.

„Był słaby, to go załatwili" powiedział o swoim ojcu Naoto przy szklance rumu. Prawda o okolicznościach śmierci Malkolma Mitsui była raczej mniej wiarygodna. I w tamtym przypadku mniej skuteczna.

Nina puściła dłoń Kenneta.

– Po prostu nie skrzywdź tej dziewczyny.

Jednak to ona wypowiedziała ostatnie zdanie, wychodząc. Kennet się tym nie przejmował, choć poczuł silną potrzebę zapalenia szluga. Szybko wyjął z kieszeni papierosa i zapalniczkę, a dym w płucach pozwolił mu zapanować nad natłokiem wspomnień. Dobrze. Kennet przede wszystkim musiał oszacować straty i korzyści:

Isabella żyła i teraz posiadał ją na wyłączność. Stała się bezużyteczna tylko w kwestii Kolekcjonera. Świadomie czy nie, nadal pozostawała przywódczynią najsilniejszego klanu Miasta, a to można było wykorzystać w wieloraki sposób. Kennet był ciekawy reakcji podziemnego świata, gdy dotrze do niego wieść o zaginięciu Isabelli Asteroth. Dopiero potem wykona odpowiednie kroki.

Finalnie skusił się na trzy papierosy pod rząd i może wypaliłby więcej, gdyby nie przybył Arno.

– Jak myślisz, kiedy zaczną jej szukać? – spytał szpiega.

Arno schował dłonie do kieszeni spodni i zaczął wodzić wzrokiem po szarym, postrzępionym dywanie pod stopami. Kennet wolał się nie zastanawiać, ile kurzu znajdowało się wewnątrz niego. Nie używał tego mieszkania od bardzo dawna.

– Obstawiam, że Naoto szybko nie przejmie się zaginięciem siostry – powiedział Arno.

Kennet myślał w podobny sposób.

– Raisa zdawała się go całkowicie omotać swoim dekoltem, co?

Szpieg pokiwał głową w potwierdzeniu, kąciki jego ust uniosły się.

– Rada podsunęła mu pod nos jeden ze swoich ładniejszych pionków. I pomyśleć, że tyle wystarczyło, by jego mózg zamienił się z fiutem miejscami. Ale kreatorka masek nie jest głupia...

– To żółtooka, co nie?

– Którą najpewniej uczono, jak w intrygach wykorzystywać potencjał swojej kasty w stu procentach. Czy knuje dla swojej korzyści, czy na zlecenie Rady, ogarnę to.

Kto wie, może gdyby Kennet miał wspólny interes z Raisą, swoimi knowaniami dokonaliby przewrotu na całe Podziemia? Zabójca doprowadził wielkiego przywódcę Rebelii do paranoi podczas ich pierwszej i jedynej dotąd rozmowy. Raisa natomiast miała więcej czasu i lepsze okoliczności, by wpłynąć na Naoto. Nic dziwnego, że ten tak łatwo wpadł w sidła żółtookiej pięknotki.

– Szał na naszą czwórkę się już skończył, teraz głównym tematem będzie ona. – Arno ruchem głowy wskazał Isabellę. – A my możemy działać z większą swobodą.

Nadal nie została wyjaśniona kwestia napastników. Brak trefla na szyi, a przynajmniej u tych dwóch, którzy niestety trafili na Kenneta, wcale nie musiał być definitywną oznaką, że nie pracowali dla Rady. Być może chcieli pozbyć się Isabelli, a teraz ta słodko spała pod pieczą Kenneta? Mimo to ciało ostrokostnej pozostawiono, ale dlaczego? Nawet jej nie dobito.

Do tego wszystkiego dochodziła urocza Raisa, która zaczęła krążyć wokół Naoto w dość znaczącym okresie dla Rebelii. Coś się święciło. Kennetowi pozostało obserwować, przy tym nie miał zamiaru oddawać nikomu swojej zdobyczy. Najważniejsze, by nie powiązali go z zabraniem jej ciała ze slumsów. Skorzystanie z przejścia z Siódmej Dzielnicy okazało się w tym przypadku o wiele bardziej kluczową strategią, niż zakładał na początku, choć musiał utrzymać dobre tempo, by dogonić Isabellę. Finalnie zamiast doprowadzić go do Kolekcjonera, swoim stanem postawiła przed Kennetem nowe zagadki do rozwikłania.

Usiadł na krańcu łóżka. Owinął kosmyk brązowych włosów nieprzytomnej dziewczyny wokół palca. Przyjrzał się jej twarzy, na której prawie zawsze gościła posępna mina. Przynajmniej w jego towarzystwie.

Zaczął chwalić się kolejnym zleceniem, które miał zamiar wykonać podczas postoju w sprawie Kolekcjonera, ale Arno nie odpowiadał. Natomiast ruchem głowy wskazywał na leżącą obok zabójcy Isabellę. Patrzyła na niego.

Zabawa właśnie się zaczęła.

MIASTO ✅Where stories live. Discover now