Rozdział 30

152 21 61
                                    

Raisa

Raisa ostrożnie schodziła po krętych schodach ciągnących się w głąb Podziemi. Obcasy szpilek wybijały równy rytm za każdy razem, gdy stykały się z metalowymi stopniami. Ostrokostna idąca przed nią nuciła jakąś melodię, natomiast mężczyzna zabezpieczający tyły był tak cicho, że Raisa prawie zapomniała o jego obecności. Przemierzała tę drogę wiele razy i pierwszy raz eskorta składała się z nieznanych dotąd ostrokostnych. Rada albo zasiliła swoje szeregi albo rzeczywiście powymieniała stare pionki na nowe. Raisie to nie groziło, przynajmniej na razie.

Zawsze wypełniała ją duma, gdy kroczyła do siedziby Rady. Tylko jej słudzy wiedzieli o czwartym przejściu do Podziemi, całkowicie odseparowanym od pozostałego obszaru. Wybitni przywódcy klanów czy persony pokroju Kenneta Mitsui... nawet oni mogli pomarzyć o poznaniu tej lokalizacji.

Na ostatnim odcinku drogi ściany nie były obłożone betonem, ale czarnym kamieniem, który połyskiwał w blasku płonących świec. Przed drzwiami wykonanymi z tego samego budulca czekało już dwóch strażników.

– Oczekują cię – oświadczył jeden z nich, otwierając drzwi.

To miejsce zawsze wzbudzało zachwyt Raisy. Gniazdo Rady było salą z wysokim sufitem, który uświadamiał przybyłemu, jak głęboko znajdował się pod ziemią, skoro istniała możliwość wydrążania tak przestronnego pomieszczenia. Podobnie jak na korytarzu prowadzącym do sali jedynym źródłem światła było zbiorowisko świec, otaczające okrągły stół znajdujący się w samym centrum. Miejsce przy nim zajmowało trzynastu ostrokostnych. Zarówno młode jak i stare. Kobiety i mężczyźni. Wszyscy wpatrywali się w przybyłą kreatorkę masek łowczymi oczyma.

Raisa pochyliła głowę w wyrazie szacunku. Włosy opadły jej na twarz.

– Czcigodna Rado – zaczęła, wbijając wzrok w podłogę wyłożoną ciemnym drewnem.

– Zbliż się – powiedziała jedna z kobiet.

Raisa wykonała polecenie i pozwoliła sobie unieść głowę w nieznacznym stopniu. Na tyle, by móc widzieć swoją rozmówczynię. Czarne oczy łowcy wpatrywały się w nią z nieukrywaną podejrzliwością. Ich właścicielka o skórze w odcieniu ciemnego brązu emanowała wewnętrzną siłą. Nogi Raisy prawie się ugięły, gdy kobieta zaczęła mówić:

– Jak przebiega twoje zadanie? – spytała, zaciskając pełne usta w linię.

Raisa ukradkiem spojrzała na pozostałych członków Rady, oczekiwali od niej konkretnych odpowiedzi.

– Zdobyłam zaufanie przywódcy Rebelii. Chce, bym dołączyła do klanu. Wyśle pismo w tej sprawie do waszej czcigodności.

Fakt, że Naoto sam zaproponował jej wdrożenie do klanu naprawdę jej schlebiał. Udało jej się zmanipulować przywódcę, lepiej niż zakładała. Wykorzystała w tym wszystkie umiejętności, które pod okiem Rady szlifowała do tego czasu.

Jednak mimo to przed jej obliczem czuła, że nie osiągnęła nawet połowy tego, czego od niej wymagano.

Ciemnoskóra kobieta przerzuciła hebanowe warkocze za plecy. Raisa pomimo że powiedziała prawdę, pod spojrzeniem rozmówczyni zaczęła wątpić w wiarygodność swoich słów.

– Zajmiemy się formalnościami. Co z pozostałymi alfami? Zdołałaś zyskać ich przychylność? – odezwał się mężczyzna o krótkich blond włosach, starszy od ciemnoskórej kobiety. Jasnożółte oczy łowcy były równie przerażające.

A w zasadzie ich właściciela Raisa powinna bać się najmniej.

– Nie akceptują mnie i nie zamierzają tego ukrywać... Ale najważniejsza jest przecież przychylność Naoto.

MIASTO ✅Where stories live. Discover now