Rozdział 34

121 18 60
                                    

Kennet

– No to powiesz mi, po co ci moje zdjęcie?

– Do dokumentu – odparł Kennet prawie zgodnie z prawdą.

Isabella ugryzła croissanta z czekoladowym nadzieniem, którego okruszki spadły na pościel. Nie było po co zwracać jej uwagi, bo ostrokostna zdążyła zadomowić się w jego mieszkaniu aż za bardzo.

– No co? Posprzątam. Tyle że później – burknęła i powróciła do oglądania komedii romantycznej.

Naprawdę przed Kennetem siedziała przywódczyni Rebelii? Nie mógł się sobie nadziwić, ale wbrew pozorom wolał jej obecną wersję niżeli nadąsaną panią Podziemi.

Układał w głowie jak i kiedy przekazać, że na absurdalnej prośbie wykonania fotografii się nie skończy. Isabella na pewno nie będzie zadowolona. Moment po treningu, kiedy wykąpana i z ręcznikiem na głowie zajadała się słodkościami na łóżku, nie wydawał się taki zły. Tylko teraz pojawiła się nieco ważniejsza kwestia.

– Dziś telewizor jest mój – odparł Kennet najpoważniej, jak potrafił.

Isabella wpakowała do buzi ostatnią część rogalika, z uwydatnionymi policzkami przypominała wiewiórkę. Dziką wiewiórkę, której wzrok mimowolnie powędrował na pilota, a potem znów na Kenneta.

– Nije – odparła.

– Zauważ, że to jest nadal moje mieszkanie! – warknął i rzucił się na pilota.

Isabella pochwyciła go szybciej, ale Kennet wykorzystał swoją przewagę w sile. Złapał ostrokostną za dłoń, a wtedy ta opluła go śliną z kawałkami croissanta. To wystarczyło, by zniechęcić go do dalszej szarży. Postanowił usiąść i przede wszystkim przetrzeć twarz.

– Należy mi się! – burknęła Isabella. – Od miesiąca zapieprzam na tych twoich treningach!

– Co jest trudnego w trzymaniu pistoletu?

– Jak się nim celuje od pięciu godzin, to uwierz, można mieć dość.

– Dobra, to jutro masz sparing na szpony.

Isabella skrzyżowała ramiona na piersiach.

– Był dwa dni temu – zauważyła. – Chciałabym mieć chociaż jeden dzień odpoczynku! Nie wszyscy w tym pokoju są ultra-zabójcami.

Kennet westchnął. Dziś na pewno nie powie jej, co czeka ją jutro. Właściwie to kiedy dopuścił do tego, by rozpieszczona Isabella wchodziła mu na głowę?

– Nie obżeraj się tak – rzucił.

Isabella zdjęła ręcznik z głowy, pod którym kryły się nadal mokre loki. Do nozdrzy Kenneta dotarł zapach miętowego szamponu. Na dodatek po kąpieli piegi Isabelli były podkreślone w uroczy sposób.

– Chcę dokończyć film...

– To mój pokój, więc będę oglądał, kiedy chcę. Idź do siebie, durna babo.

W odpowiedzi doczekał się poduszki na twarzy.

– Też zasługuję na telewizor w swoim pokoju!

Kennet wykorzystał chwilę jej nieuwagi i zdobył pilota.

– Pomyślimy nad tym.

Zbył jej kolejną uwagę i przełączył na swój ulubiony teleturniej. Dziś była tematyka kryminologii, więc nie mógł przegapić tego odcinka. Wygodnie ułożył się na łóżku, przesuwając batony Isabelli, by ich nie pognieść. Przy okazji poczęstował się jednym.

MIASTO ✅Onde histórias criam vida. Descubra agora