Rozdział 13.5

84 27 21
                                    

Naoto

– Ciężko się z tobą współpracuje, wiesz?

Nie patrzył na inspektora generalnego za szybą tylko na zegar zawieszony na ścianie. Dwudziesta czterdzieści sześć. Siedział skrępowany na krześle piątą godzinę, ale miał wrażenie, że upłynęły co najmniej dwa dni. Zimne światło raziło go w oczy. Dzisiaj przynajmniej obyło się bez udziału pozostałych śledczych. Wczoraj wszyscy wlepiali w niego wzrok. Widział w spojrzeniach fartuchów pogardę, zniesmaczenie, a może nawet współczucie z domieszką przerażenia. Zapamiętał jednego, młodego śledczego w okularach, który obdarzył go tym ostatnim obliczem.

Teraz został już tylko ten pieprzony Inspektor Generalny z obstawą egzekutorów.

– Jestem pod wrażeniem jednej rzeczy – kontynuował fartuch. – Wy macie jakąś zmowę milczenia? Przewinęło się tutaj tylu twoich kuzynów i nikt się nie wygadał, gdzie się ukrywacie. Pozostali przebijają się własnymi szponami, byle tu nie trafić. W ostateczności zabijacie też swoje młode. Wszystko po to, by nie siedzieć na tym krześle. Co za hart ducha.

Inspektor wstał i zaczął spacerować po pomieszczeniu. Naoto zainteresował się szramami na jego twarzy. Gdyby ktoś ciął minimalnie głębiej, być może ten stary zgred nie męczyłby już nikogo więcej. Naoto nic mu nie powie. Wytrzyma.

– Skoro jesteście skłonni popełniać samobójstwa i zabijać najsłabszych członków rodzin, wasza kryjówka musi być sporo warta. Znajduje się pod ziemią, prawda?

Nic nie powie. Wytrzyma. Skoro jego poprzednicy wytrzymali, on też musi. To tylko paralizatory. Zdążył zauważyć, że fartuchy nie posuwają się do innych metod wymuszania zeznań. Przynajmniej na razie.

Dlatego gdy przez jego ciało znów przeszedł prąd, nawet nie krzyknął. Wprawdzie przegryzł całą dolną wargę, ale nie krzyknął.

– Thomas, ja mam za godzinę swój serial i chcę już do domu.

Do sali wszedł dobrze znany Naoto rudzielec, który syknął, gdy tylko spojrzał w jego stronę. Gdyby Naoto mógł, dopadłby go jako pierwszego. Poharatałby twarz, wypruł flaki, skręcił kark. Oj tak. Tego fartucha nienawidził najbardziej, za każdy kpiący uśmieszek i każdą próbę zgrywania tego silniejszego tylko dlatego, że siedział po bezpiecznej stronie sali.

– Wkurwiający jesteś – rzucił rudzielec. – Przez ciebie mam nadgodziny w robocie. Gadaj, do cholery, gdzie ukrywa się Rebelia?

Przez ciało Naoto znów przeszedł prąd. Gdy złapał oddech, zdał sobie sprawę, że prawie przegryzł sobie język. Powieki stawały się coraz cięższe. Nie miał już siły wrzeszczeć ani rzucać ripostami. Wpływ działania dziwnego serum tylko potęgował poczucie bezsilności. Fartuchy wykańczały go w każdy możliwy sposób, ale on nic nie powie.

Nie jest słaby. Wytrzyma.

Inspektor znów zaczął wysnuwać swoje domysły. Mówił coś o zasłanianiu oczu młodym ostrokostnym, gdy starsi sprowadzają ich do Podziemi. Z tym trafił. Choć sam Naoto poznał drogę do Podziemi bardzo wcześnie, mało komu przypadał taki zaszczyt wcześniej niż w wieku piętnastu lat. Jemu się udało. Ale przecież Naoto był synem wybitnej przywódczyni Yukari, która przygotowywała go do przejęcia jej tytułu, od kiedy nauczył się chodzić.

Matka.

Tak bardzo żałował, że już jej nigdy nie ujrzy.

Z rozmyślań wyrwała go kolejna fala bólu, która rozniosła się po ciele. Tym razem nie powstrzymał krzyku.

Nie jest słaby mimo to. Wytrzyma.

Uniósł głowę i zobaczył przed sobą zniesmaczonego rudzielca. Nienawidził go. Naoto czuł, że jego ciało znów za chwilę się podda i on sam straci przytomność, dlatego na koniec przesłuchania zdobył się na wypowiedzenie pierwszych i zarazem ostatnich słów:

– Kiedyś cię zabiję.

Zapadła ciemność. 

MIASTO ✅Where stories live. Discover now