Rozdział 43

90 16 35
                                    

Isabella

– Obudź się w końcu!

Krzyk Kenneta jakimś cudem przebił się przez odgłosy masakry z zewnątrz. Zabójca celował z karabinu przez małą wyrwę w ścianie, usiłując zestrzelić jak największą liczbę wrogów.

Isabella powoli dochodząc do siebie po walce z Naoto, dostrzegła, ile rzeczy od tamtego momentu stało się zrozumiałych. Choć dawne wspomnienia nadal ożywały w zakamarkach umysłu, cały obraz był już wystarczająco klarowny.

– Isabella!

Jeśli nie przetrwa, wszystko zda się na nic.

Odepchnęła się od ściany i półklęcząc, zbliżyła się do Kenneta. Gruz trzeszczał pod jej stopami i nieprzyjemnie kłuł. Kiwnięciem głowy zaznaczyła, że wróciła do żywych. Przynajmniej na razie.

– Naoto wszedł mi na celownik. Możemy wykorzystać szansę, zanim Fartuchy zdemaskują naszą pozycję. Za chwilę musimy się przenieść.

Kennet położył palec na spuście, ale Isabella odsunęła lufę karabinu.

– Nie zabijaj go.

Ostrokostny rzucił w jej stronę niemal karcące spojrzenie. Rozumiała go, przecież Naoto to wróg, główny prowodyr całej tej farsy. Ale też przybrany brat, który stracił poczytalność i rozum.

– Jesteś pewna? – dopytał Kennet.

Tylko przez wzgląd na dawne lata. Ostatnich wydarzeń przed atakiem nie będzie potrafiła wybaczyć. Brat i tak miałby jej skruchę gdzieś.

– Teraz walczymy z ludźmi, a Naoto to doskonały wojownik.

Kennet westchnął, ale położył dłoń na jej barku, najpewniej by podkreślić wagę następnego słowa:

– Twoja decyzja.

Nie było czasu ani miejsca na okazanie większego wsparcia lub wyrażenia nienawiści. Isabella patrzyła na Kenneta nie mając pojęcia, czy widzi w nim intryganta za wszelką cenę tropiącego brata Ethana czy mężczyznę, którego obdarzyła uczuciem. Ale teraz liczył się klan, który usiłował odeprzeć natarcie SOO.

– Nie mogę się ukrywać, potrzebują mnie – odparła Isabella, podnosząc się z klęczek.

Kennet chwycił ją za nogę, mocno ściskając. Na spróchniałej podłodze widniały ślady krwi.

– Wytrzymam – odparła ostrokostna.

W jej przypadku takie rany nie zregenerują się szybko. Naoto nieświadomie jej o tym przypomniał. Mimo to nie miała wyboru.

Kennet sięgnął do kieszeni bojówek i wyciągnął z niej bandaż. Mogła się tego spodziewać. Zabójca zgrabnymi ruchami owinął jej udo. Ból pozostanie, ale chociaż utrata krwi zostanie zminimalizowana.

– Będę cię osłaniał, na ile mogę – odparł Kennet, ucinając bandaż szponem.

– Co z Arno i resztą?

– Rozdzieli się w trakcie nalotu i szukają Blue.

Jeszcze tego brakowało, by ktoś z ich trójki ucierpiał. Kennet musiał być sfrustrowany, może nawet bił się z myślami, że obecnie powinien znajdować się przy swoich towarzyszach. Przegranie starcia z SOO nie wchodziło w grę z wielu względów.

Kennet umiejętnie zawiązał opatrunek, Isabella była gotowa.

– Poszukam ich – zadeklarowała.

– Isa...

– Mam plan.

Podeszła do okna po przeciwnej stronie zrujnowanego pokoju. Odsunęła zakurzoną kanapę, by mieć jak najlepszą pozycję do skoku. W dole panował chaos, niektóre ostrokostne nadal pozostawały zdezorientowane. Po krótkiej obserwacji należało dojść do wniosku, że dwa obozy klanu wciąż istniały, co nie wpływało na jakość walki. Choć pierwsze, na co Isabella zwróciła uwagę, to podwładna potrzebująca pomocy, nie kolor jej maski.

MIASTO ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz