Rozdział 3

433 70 136
                                    

Isabella

Przy takich zgromadzeniach Isabella dopiero doceniała rozległość podziemnego terytorium, a zwłaszcza plac w dole. Z balkonu widziała wszystkich ostrokostnych, których różnorodne łowcze oczy lśniły blaskiem w ogniu płonących pochodni. Być może gdyby nie jaskrawe ślepia i frustracja się w nich jawiąca podwładni Isabelli niemal wtopiliby się w tłum zwykłych cywili gdzieś na powierzchni. Ubrani w bluzy, płaszcze, kurtki... nie mieli na sobie ubrań bojowych, nie posiadali zaawansowanej broni do walki. Tak jak zawsze będą opierać się na wrodzonych umiejętnościach.

– Ilu dotarło? – spytała Isabella stojącego obok Blaise'a.

– Trzydziestu dwóch.

Niecała połowa, ale może się udać.

– Tyle wystarczy. – Dołączył do nich Naoto, który w dłoni trzymał czarną maskę Rebelii. – Z większą grupą powrót do Podziemi byłby ryzykowny. Uda się.

Jesteś pewien, że ten plan wypali? – dopytywała dalej Isabella.

– Szanse powodzenia są spore – odparł Blaise.

Przywódczynię nie martwił jednak sam plan, a jego okoliczności.

– Co ze Ślepymi?

Blaise ciężko westchnął, jego zawadiacki uśmieszek zniknął z twarzy. Widocznie przyjaciel również widział ryzyko wiążące się z przejściem przez teren obcego klanu. W tym przypadku powrót z powierzchni może okazać się o wiele większym wyzwaniem niż konfrontacja z siłami SOO.

– Wiedzą, że skorzystamy z przejścia na ich terenie. Ich eskorta pewnie już na nas czeka.

– Dobrze – wtrącił się Naoto. – Ślepi nie są na tyle głupi, by szukać pretekstu do potyczek.

Oparł dłonie o zardzewiałe barierki balkonu, które nieprzyjemnie zaskrzypiały. Popatrzył na zebraną w dole grupę.

– Za sobą mamy trzy lata wspinania się na szczyt władzy Podziemi. Ale w końcu dotarliśmy. Rada nas doceniła, widzi w Rebelii potencjalnego sojusznika.

Aulę wypełniły szepty. Isabella obserwując ten osobliwy pokaz na uboczu, uśmiechnęła się kącikiem ust. Naoto wybrał doskonały moment na obwieszczenie sukcesu. Doskonały moment, by zmotywować do walki. O okolicznościach współpracy i podejrzanym Kennecie Mitsui... o tym klan dowie się później.

– Dziś stoimy przed ciężką próbą – kontynuował przywódca. – A ja mogę wam obiecać tylko krew, łzy i pot. Za chwilę postawimy na szali swoje życia, by uratować towarzyszy. Przez te lata cierpieliśmy i śmialiśmy się razem z nimi. Oni na nas czekają. Wiedzą, że ruszymy za nimi w piekło SOO, tak jak oni zrobiliby to dla każdego z nas!

Ostrokostni z aprobatą kiwali głowami, po terytorium rozchodziły się gwizdy, okrzyki i szelest wysuwanych szponów. Łowcze oczy lśniły w przypływie podniecenia, chęci rozlewu krwi. Patrząc na swoich podopiecznych, a właściwie w obecnej chwili Isabella powinna myśleć o nich jak o żołnierzach, sama poczuła napływ siły. Jej rodzina odpłaci się ludziom z nawiązką. Rodzina, którą Isabella dumnie będzie prowadzić i tym razem.

– Pokażmy Radzie, Podziemiom, tej pieprzonej bandzie fartuchów, czym jest siła Rebelii! – krzyknął Naoto, unosząc wilczą maskę ku górze.

Za jego gestem podążył każdy zebrany ostrokostny. Blaise i Isabella również. Była dumna z przybranego brata. Odziedziczył po matce niezbędne umiejętności, by przewodzić tak silną grupą. Naoto nałożył maskę i spojrzał w stronę Isabelli. Patrzyła na nią wyjątkowa para łowczych oczu: atramentowa czerń po prawej i morska zieleń po lewej.

MIASTO ✅Where stories live. Discover now