Rozdział 9

224 35 54
                                    

Kennet

Do baru w slumsach schodziło się całe podejrzane towarzystwo z okolic. Nie tylko ostrokostne, ludzie też. Ci pierwsi zarządzali tym przytułkiem dla narkomanów, alkoholików, kobiet i mężczyzn na jedną noc. Żaden z ludzkich bywalców nie zwracał uwagi na to, że twarz barmana za ladą zawsze jest inna. Czasami był to starszy mężczyzna z blizną, czasami młoda dziewczyna z dużym dekoltem. Jeżeli podliczyć wszystkich pracowników baru, byłoby ich około trzydziestu, a przynajmniej tylu zdążył naliczyć Kennet.

W Podziemiach miejsce to nosiło nazwę Oczu Rady. Spędzając tutaj wieczór, dowiadywano się, gdzie ustalono nowe skanery, poznawano jakość nowych rekrutów z Akademii SOO oraz żniwa ostatniej obławy w postaci ofiar.

Ludzie są dobrym źródłem informacji, a Kennet często tutaj po nie przychodził. W okolicach baru pilnowano, by nie dochodziło do nieumyślnych morderstw i przykrych zbiegów okoliczności, zapewniając ludziom pozorne poczucie bezpieczeństwa tym samym dodając odwagi na odwiedzenie knajpy. A gdzieś na jej zapleczu kryło się przejście do piwnicy, która prowadziła jeszcze głębiej. Jeden z pseudo-barmanów na usługach Rady właśnie tam prowadził Kenneta i jego drużynę. Wraz z otwarciem włazu w podłodze na twarz zabójcy buchnęła fala zimna. Pozostało założyć maski i zniknąć w Podziemiach.

Kennet wielokrotnie używał tego przejścia i przywykł też do chłodu, jaki się za nim krył. W pewien sposób dawał wytchnienie, gdy zabójca samotnie przemierzał podziemne korytarze. Tylko dziś nie nacieszy się spokojem, czekał go udział w dość osobliwym przyjęciu: na jego cześć.

Wzrok zabójcy mimowolnie powędrował na Blue. Trucicielka, lekko zgarbiona, objęła się ramionami. Kennet domyślał się, że nie chodziło tylko o zimno, bo sam pobyt w Podziemiach nie był w jej stylu.

– Co wiesz o rodzeństwie Asteroth? – spytał Natanel, poprawiając szelkę od miodowych spodni.

– Oni tu rządzą – westchnął zabójca.

– Ech! Przecież wiesz, że nie o to pytam. To prawda, że Naoto posuwa własną siostrę? Kto ma wiedzieć takie rzeczy jak nie ty.

– Jeszcze głośniej – mruknął Arno. – Za chwilę spytasz go o to osobiście.

Echo w tunelach rozchodziło się i tak dość wyraźnie, a lepiej było nie zepsuć pierwszego wrażenia na gospodarzach stojących przy wejściu do Neutralnej Strefy. Na przywitanie nowych członków klanu czekały cztery zamaskowane sylwetki. Stały w progu rozwidlenia wąskiego korytarza, za którym ciągnął się rozbudowany plac przepełniony ostrokostnymi z różnych klanów, jak i tych niezależnych. Wszyscy zdawali się zajęci własnymi sprawami, ale ciekawość, jak wyglądają ostrokostne sprowadzone do Rebelii na życzenie Rady, od dawna musiała krążyć w ich żyłach. Kennet z rozbawienia uśmiechnął się kącikiem ust. Nie sądził, że jako płatny zabójca będzie kiedykolwiek w centrum zainteresowania.

Trójka wysłanników klanu stała w szeregu z rękoma splecionymi z tyłu. Tuż przed nimi stała czwarta, najdrobniejsza postać z różowymi włosami.

– Miło was w końcu poznać! Mam na imię Miyu, jestem jedną z alf Rebelii. – Zza maski dobiegł głos ucieszonej, małej dziewczynki.

Marianne Scott nie musiała się przedstawiać. Kennet doskonale wiedział, kim była. Uśmiechnął się z rozbawienia na myśl o szopce, jaka go będzie teraz czekać.

*

Gdy wkroczyli na terytorium, główny plac był przepełniony, w powietrzu unosił się kuszący zapach pieczonego mięsa, na małych stolikach przy ścianach pogrywano w karty. W rękach zebranych ostrokostnych gościły piwa oraz drinki. Klimat Rebelii mógł nawet przypaść Kennetowi do gustu. Pewnie załatwienie procentowych napoi było nie lada wyzwaniem, ale od czego był czarny rynek Podziemi? Klan się postarał.

MIASTO ✅Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum