Rozdział 25

117 22 35
                                    

Finalnie postanowiłam wykluczyć ten rozdział z pracy, ponieważ poza sceną akcji nie wnosi nic, czego potem czytelnik by się nie dowiedział. Ale jeśli ktoś lubi sceny walki, to jak najbardziej  może przeczytać :D Rozdział zostawiam też opubliowany ze względu na komentarze czytelników :)

Kennet

Trochę zeszło mu na dotarciu z Siódmej Dzielnicy do slumsów. Obecnie miał pewność, że postąpił słusznie, korzystając z innego przejścia na powierzchnię. Barmani z Oczu Rady nie wiedzieli, że opuścił Podziemia za Isabellą, której woń mieszała się teraz z odorem krwi. Jedynie czas nie był jego sprzymierzeńcem. Nawet z mozolnym tempem Isabelli, ta miała nad nim przewagę dwudziestu pięciu minut, a przynajmniej tak twierdził.

Zaczerpnął powietrza, wyczuwając wiele mieszających się ze sobą zapachów. Ich intensywność przeważała nad wonią Isabelli Asteroth i żaden z nich nie należał do Kolekcjonera Głów. Wielka szkoda. Ten miał być kluczową, najtrwalszą wskazówką pomimo utraty czasu. Finalnie cała fatyga i ostrożność zdała się na nic.

– Nie lubię, gdy ktoś obgaduje mnie za plecami, wiecie? – rzucił Kennet.

Wyprostował się i odwrócił w stronę zrujnowanego, z pozoru pustego budynku. Czekał, przy okazji podpalił papierosa, dawał zawstydzonym ostrokostnym czas.

– Przyszliście po sobie posprzątać, co? – Zachęcał do rozmowy.

W końcu z budynku wyłoniły się dwie sylwetki. I to nie byle jakie. Elastyczne kombinezony do działań w terenie, rękawice dostosowane do szponów, kominiarki na twarzach – dość niecodzienny ubiór, który zdradzał wiele.

Gdziekolwiek szła Isabella, najpewniej tam nie dotarła.

– Nie twój interes – odparła ostrokostna, aktywując zielone oczy łowcy.

– Tylko przechodziłem. – Kennet wypuścił smugę dymu z ust. – Ale może przy okazji pogadamy?

Skoro przyszli tuszować krew na błocie, musieli być profesjonalistami. Nie mieli przy sobie broni palnej. Fakt, ta dla ostrokostnych szczyciła się mianem trudno dostępnej, ale ktoś wyglansowany w taką odzież raczej byłby w stanie ją załatwić. Wniosek nasuwał się sam: niezależnie, jaką robotę mieli wykonać, musiała być czysta na tyle, by nie sugerowała, że wykonawcy nie są wysoko ustawieni, że takowe działanie mógł wykonać każdy ostrokostny.

Albo że mogło być wypadkiem. Opcji było kilka.

– Radzę ci, żebyś tu nie węszył – warknął drugi ostrokostny, wysuwając szpony.

Zwykła kominiarka zasłaniała twarz Kenneta do linii oczu. Nawet jeśli przybysze skojarzą go z Rebelią, to raczej nie podzielą się tym z nikim. Dyskretnie odchylił materiał płaszcza, prezentując glocka w wewnętrznej kieszeni. Wiedział, że oczy łowcy wychwycą pistolet.

– Jednak musimy zamienić parę słów.

Połknęli haczyk. Ruszyli na niego z obawy, że użyje broni. Spokojnie. Odgłosy wystrzału mogły przysporzyć trudności nie tylko im, poza tym z takimi przeciwnikami Kennet Mitsuya lubił walczyć na równi. Chyba powoli ogarniało go zboczenie zawodowe.

Cofał się, dopóki nie miał pewności, że tuż za plecami znajduje się ściana budynku. Uniemożliwi to atak od tyłu. Ostrokostna ruszyła na Kenneta ze szponami. Wykonał unik, wyprowadził tylne kopnięcie na plecy przeciwniczki, a ta wpadła na ścianę. Zabójca dobił ją szponiastym ciosem w czaszkę, blokując atak drugiego napastnika, który szponem drugiej dłoni sięgnął jego boku. Efekt ściany i zaskoczenia właśnie się skończył. Kennet zgiął się, unikając kolejnego natarcia, jednocześnie wyprowadził cios w udo. W porównaniu z jego raną na ciele było to draśnięcie. No cóż, trzeba liczyć się z ewentualnymi nieudogodnieniami.

Ostrokostny całkiem nieźle łączył defensywę z atakiem. Przynajmniej umiał wykorzystać przynależność do kasty zielonych. Szybkie uniki i jeszcze szybsze natarcia. Mózg przetwarzał, ciało wykonywało. Nadnaturalna prędkość synchronizacji kwalifikowała się do zabójczej. Przeciwnik wymierzył cios w zraniony bok, ale tym razem Kennet zablokował skutecznie. Obiema dłońmi rozbił szponiastą gardę przeciwnika, wyprowadził kopniaka w brzuch. Przeciwnik stracił równowagę, wykonał przewrót w tył i ponownie stał na nogach. Ruszył, po slumsach znów rozniósł się dźwięk ścierających się ostrz.

Wypadało to skończyć, nim pojawią się kolejni. Kennet przecież nie wiedział, czy kumple tej dwójki nie kręcą się w pobliżu. Jeśli rzeczywiście będzie ich więcej, jak podpowiadał mu węch, na takich przeciwników jedna para szponów może nie starczyć. Ze względu na hałas pistolety nadal nie wchodziły w grę. Pół godziny drogi stąd znajdują się Oczy Rady.

Gdy szpony znów się zwarły, Kennet wyprowadził kolejne kopnięcie. Wsunął pazury i uderzył pięścią w podbródek. Atak w to miejsce zawsze omamiał przeciwnika, czuły splot nerwowy był przekleństwem. Kennet wykorzystał przewagę, obracając łokieć przeciwnika na drugą stronę i łamiąc kość ramienia. Strzaskany gnat przedarł skórę i wylazł na zewnątrz. Ostrokostny wrzasnął, w szoku osunął się na kolana. Kennet chwycił jego sprawną dłoń, wbił w nie w swoje szpony, przytwierdzając agresora do miękkiej gleby. Kolejny wrzask Kennet przerwał pięścią w twarz.

– Dla kogo działacie? – spytał, przystawiając ostrokostnemu glocka do czoła.

– Pierdol się – wysapał.

Kennet nie miał czasu na kolejne gierki.

Wyszarpnął szpony z dłoni i wbił je w czaszkę agresora. Ten od razu skonał. Kennet podciągnął kominiarkę, odsłaniając szyję i... jego założenie się nie potwierdziło.

A przynajmniej nie znalazł na szyi trefla.

Wyczuł wibracje w kieszeni spodni. Połączenie od Arno. Szpieg miał idealne wyczucie czasu.

– Znalazłem ją – powiedział.

Kennet zacisnął pięść przed decydującym pytaniem.

– Żyje?

– Jest z nią ciężko, ale dycha.

Doskonale. Kennet zdał sobie sprawę, że się uśmiecha. Jak nie cieszyć się w takiej chwili? Isabella Asteroth – klucz do zakończenia sprawy Kolekcjonera Głów znalazł się właśnie w jego rękach.

-------------------------

I tak wspólnie dotarliśmy do zakończenia Pierwszej Części Miasta! 

Jak oceniacie ogólnie tę pierwszą część? Macie jakieś uwagi, coś nie jest jasne? 

Na bardziej oficjalnie podziękowania przyjdzie jeszcze czas, ale i tak tutaj dziękuję osóbkom, które są ze mną do teraz. Ten projekt znaczy dla mnie bardzo dużo! ❤

Na przełamanie posępnej atmosfery tego rozdziału wstawiam mema, który narodził się w mojej głowie podczas wykładów online: 

Na przełamanie posępnej atmosfery tego rozdziału wstawiam mema, który narodził się w mojej głowie podczas wykładów online: 

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Ogólnie stworzyłam parę memów z życia pisarzy, mam w planach się nimi podzielić, podobno są nawet śmieszne 😆

Kurczę, to podsumowanie 1 części miało być bardziej głębokie, ale jest jak jest xD 

Wstawiłam Wam piosenkę, która idealnie pasuje do pana Mitsui, a przynajmniej zawsze myślę o tym panu, gdy jej słucham. Więc enjoy!


MIASTO ✅Where stories live. Discover now