Rozdział 37

86 17 21
                                    

Vincent

– No to jak, decydujesz się?

Vincent odruchowo spojrzał w stronę młodej sekretarki, która od dziesięciu minut czekała na jego odpowiedź. Ostatni raz przeleciał wzrokiem po deklaracji. W końcu wziął długopis i podpisał się.

– Staw się dziś w sali B. Ruszają już szkolenia – mruknęła dziewczyna, przyjmując kartkę.

Wszedł do biura oddziału z kubkiem kawy w dłoni, by mieć wyjaśnienie dłuższego zniknięcia. Automat na korytarzu i tak od jakiegoś czasu szwankował, więc pozostali powinni kupić jego wersję.

– Młody, co ty? Nie wyspałeś się? Widzę u ciebie już czwartą kawę – spytał Stefan, wychylając nos zza komputera.

– A jest po dziesiątej – mruknęła Rosalia.

Wcale nie miał ochoty na kawę i wszystkie kubki na jego biurku nadal były pełne. Ale musiał coś wymyślić. Tłumaczenie, że miał aż trzy podejścia do sekretariatu, by podpisać tę przeklętą deklarację, wydawało się dość durne. A poza tym nikt z oddziału nie musiał wiedzieć, że zgłosił się na ochotnika do eksterminacji.

Do eksterminacji, którą przecież sam wymyślił. Po ogłoszeniu decyzji Zarządu tylko w takim rozwiązaniu Vincent widział szansę odpokutowania. To kwestia czasu, kiedy będzie miał krew na rękach.

Krew Mai.

Szykował się, by powiedzieć, że nie mógł spać w nocy, gdy drzwi otworzyły się z hukiem. Gabriel kiwnął głową na przywitanie i usiadł przy swoim stanowisku.

– Szefie, czy mam już do ciebie nie mówić „szefie"? – zaczepił Stefan. – Czego chce od ciebie ten pieprzony Zarząd?

– Mojego towarzystwa. Wychylam z nimi po parę kielonów – zawtórował Gabriel, nie patrząc w stronę podwładnego. – Uszykowaliście już wszystko?

– Minęły dopiero dwie godziny. Wiesz, ile tego jest?

Gabriel poderwał się z fotela.

– No to dalej! Winke chce mieć wszystko na trzynastą w porządku alfabetycznym!

Każdy wbił spojrzenie w papiery na biurku lub monitor komputera. Vincent pierwszy raz widział swojego szefa w złym nastroju. Jeśli można było to tak delikatnie określić. Uruchomił laptop, a na ekranie automatycznie wyświetlił się portal informacyjny.

„Seryjny morderca, Kolekcjoner Głów nie żyje".

Podobne hasła widniały w nagłówkach stron internetowych, czołówkach gazet, a na temat zakończenia śledztwa mówiono w telewizji, radiu, właściwie wszędzie. Podobno pierwszy oddział śledczy odwalił kawał dobrej roboty, odkrywając pracownię Kolekcjonera w Dziewiątej Dzielnicy. Mimo to jak na tak poważną akcję do mediów przeniknęły tylko ogólniki.

Vincent przetarł okulary o materiał koszuli, dostrzegając na wyświetlaczu dwie wiadomości:

„Dasz się wyciągnąć na piwo? Idę z kumplami z drugiego oddziału, chcieli cię poznać. Gabriela nawet nie pytam, chyba ma okres" od Stefana.

Tak. O Vincencie też krążyły plotki. Choć Zarząd oficjalnie nie ogłosił go pomysłodawcą całego planu odnośnie Rebelii, to i owo się rozeszło.

Znajomi Stefana chcieli go poznać. Pewnie! Odkąd przywalił Saulowi i rozniosła sie ta pieprzona plotka o zniewalającym planie młodego Torresa, ten nagle mógł mieć szereg Fartuchów za przyjaciół. Obejdzie się.

„Na przerwie zostań chwilę w biurze" wiadomość od Gabriela.

Vincent spojrzał w stronę szefa, ale ten dorwał w ręce jakieś papiery i studiował je w skupieniu.

MIASTO ✅Where stories live. Discover now