XXXVIII

110 11 2
                                    

_________________________________________

- Rozumiem, że to tylko tytuł honorowy. - zaczął z niezwykłą radością Pippin obracający w dłoniach miecz i muskając palcami zimną kolczugę. - Chyba nie spodziewają się, że będę walczył. - parsknął śmiechem, lecz spoważniał natychmiast. - Prawda? - zapytał podnosząc wzrok znad nowiuśkich podarków.

- Jesteś odtąd sługą namiestnika i będziesz robił to, co ci każą, Peregrinie Tuku, Strażniku Wieży. - odpowiedział mu Gandalf ćmiący swą fajkę i w głębokim namyśle spoglądał na połyskujący w ogniu Mordor.

- Na słodką Pervinkę.. Gdyby ona to słyszała..! - zaśmiał się rozradowany.

- Zapewne spoczęła by na tapczanie i złapała się za głowę. - mruknął na to czarodziej.

W tym samym momencie do niewielkiej komnaty z pięknym balkonem wsunęła się Vivienne. Odświeżona, przebrana i widocznie w lepszym humorze po spotkaniu z Denethorem, który swym skandalicznym zachowaniem skwasił i czarodzieja i kobietę.

Pippin podniósł wzrok i uśmiechnął się szeroko ukazując ząbki. Hobbici jak nic znali się na humorach większych od nich ludzi, chociaż jednym wyjątkiem był Gandalf. O i Pan Bilbo. Okazało się, że wystarczyło wspomnieć przez głupiutkiego Pippina, że ta umorusana kurzem i zmęczeniem kobieta jest szlachcianką z Gór i już przekazano w jej dłonie komnatę i łaźnie. Podarowano jej również nową odzież w postaci długiej granatowej tuniki i nowych butów. Były również spodnie, lecz postanowiła nie wykorzystać ich, gdyż wystarczyły jej te męskie, najwygodniejsze. Kobieta swe włosy upięła w koka, z którego wystawały już pojedyncze rude kosmyki.

- Zobacz Vivi! Nie zgadniesz kim mnie mianowali! No może jeszcze nie mianowali.. Ale mianują! - odpowiedział z podekscytowaniem ukazując kobiecie nowe ubrania i miecz. Było również kilka noży i hełm z wysokim czubkiem.

- Wspaniale Pippinie. - odpowiedziała mu, tarmosząc w troskliwym geście loki hobbita. - Będziesz wspaniałym Strażnikiem Wieży. - dodała posyłając mu oczko i wychodząc na balkon do milczącego czarodzieja. Podparła się ramionami o marmurowe barierki, zerkając lekko na Gandalfa, który wyczuwając jej zamartwienie i spojrzenie, zerknął na nią posyłając jednocześnie spokojny uśmiech.

- Gdzie masz miecz? - zapytał po chwili, gdy ujrzał na jej boku brak miecza, z którym prawie że nie rozstawała się.

- Ah, on. Zostawiłam go w komnacie, nie widzę powodu targania go ze sobą wszędzie. A i gwardziści patrzą na mnie jak na zamachowca. - dodała, wywołując tym samym chichot Pippina z tyłu.

- Lepiej przypominać zamachowca niż paść ofiarą takiego jednego. - odpowiedział jej. - Noś miecz przy sobie. Nastały niebezpieczne czasy i na każdym kroku spotkać możemy wroga, dla którego wystarczy sekunda. - odpowiedział jej spokojnie, kładąc dłoń na jej ramieniu. - Jesteś w stanie mi to obiecać?

Vivienne spojrzała na czarodzieja z wahaniem, lecz po chwili pokiwała mu głową.

- Dobrze, Gandalfie. - odpowiedziała, wywołując tym samym uśmiech na pomarszczonej twarzy czarodzieja.

W komnacie i poza nią zapanowała cisza przerywana jedynie przez co jakiś czas cykające świerszcze.

Po chwili dołączył do nich Pippin, bez słowa opierając się o barierkę.

- Jak cicho. - szepnął w zadumie.

- To głęboki wdech przed skokiem do wody. - odpowiedział mu czarodziej odchodząc na bok by napić się wina.

- Nie chcę brać udziału w bitwie. - oznajmił cichutko Pippin, opierając brodę o zimny marmur. - Ale oczekiwanie na nieuniknione jest znacznie gorsze. - dodał o wiele ciszej niż przedtem. - Gandalfie.. Czy dla Sama i Froda są jeszcze jakieś szanse? - spytał, podnosząc wzrok na czarodzieja, który z powrotem oparł się o barierkę.

The Lord of the Courage [Księga III] ✓Where stories live. Discover now