Prolog

1.2K 35 13
                                    

- A gdyby urodziła się córka?

- Nazywałaby się..

- Arya.

Dodali razem, by od razu potem roześmiać się radośnie.

- A syn?

- To ty chcesz mieć syna?

- Chyba każdemu władcy marzyć się będzie syn!

- Oh, Bogowie..

- Jodella, rozmawialiśmy już o tym.

- Nie mówiłeś mi, że chcesz mieć syna..

- Będzie mieć na imię po mym szlachetnym ojcu..

- A z jakiej racji akurat po twym ojcu?

- Oropher brzmi przerażająco.

- Zaś Tyrion brzmi.. Tyrion..

- No widzisz, mój najjaśniejszy elfie? Spodobało się? No mówże!

- To imię.. Na pewno nie jest lepsze od Orophera!

- Jodella..

*

Tacy oni byli.

Uparci..

Nie znający sprzeciwu..

Ambitni..

I najważniejsze..:

Kochający się mimo przeciwności, które ich dzieliły.

To dzięki nim na świat przyszedł Tyrion, a tuż za nim Arya, dzięki której prawdopodobnie nie byłoby mnie teraz tutaj.

Na imię mi Genevieve, choć rodzice (A W SZCZEGÓLNOŚCI MAMA) wolą mówić na mnie Jen, czy jak wybrał mój kochany dziadek Gilderia. Winszuje pomysłu!

Jak mawiała moja elficka ciotka, Genevieve oznacza „Wschodzące Słońce". Spodziewałabym się bardziej „Dziewczyny o odruchu sprzeciwiania się woli ojca", lecz to pierwsze też może być.

Jak można się spodziewać, mym ojcem jest ten zdziadziały krasnolud, na którego wołają Król pod Górą.. Inaczej Thorin. Czy jak on to woli: Król Thorin II Dębowa Tarcza. Majestatycznie, czyż nie?

Zaś moją matką jest najlepsza kobieta zrodzona pod słońcem i księżycem.. Mama. Inaczej: Arya.

Oprócz nader ukochanych mi rodziców, posiadam jeszcze dwójkę rodzeństwa.

Durinie mniej mnie w swej opiece!

Mirabella i Tyrion - takie noszą imiona.

Przemiła dwójeczka, która tak się złożyło, że są bliźniakami. Tak postanowili nasi ukochani Bogowie, że gdy zsyłać demona to tylko w wersji podwójnej.

Urodziłam się jako trzecie już dziecko małżeństwa władającego piękną Górą i jej niesamowitymi okolicami. Pamiętam, jak to mój dziadek opowiadał mi o przygodach, które zmieniły bieg Śródziemia. Mój ojciec walczył w wielu bitwach i był przywódcą kompani, która nazwana była jego imieniem. Odzyskali Samotną Górę i zginął.

Tak wiem. Dla mnie to było też niezrozumiałe i wymagające głębszych refleksji, lecz właśnie w tym momencie nadszedł czas dla mojej matki. Kobiety, która chciała udowodnić, że kobieta w roli dowódcy armii jest normą. Udało jej się to, ponieważ tę rolę objęła ma elfia ciotka.

Moja matka urodziła się z niezwykłym darem, który to właśnie przywrócił życie mojemu ojcu.

W tej historii znajduje się też miejsce dla mych licznych wujków, bez których prawdopodobnie moi rodzice nie spiknęliby się ze sobą. Życie jest pełne niespodzianek i nieprawdopodobnych rzeczy, które zsyła nam los, który zaplanowany był już wieki temu.

The Lord of the Courage [Księga III] ✓Where stories live. Discover now