XIX

164 16 0
                                    

___________________________________

- Biegiem, biegiem! - ponaglała hobbitów, choć sama miała ochotę upaść na ziemie i przez długie godziny się z niej nie podnosić. - Uważajcie..!

Lecz nim hobbici mogli zauważyć, padli po kolei przez korzeń wystający z ziemi. Właśnie stąd mogli czujnie przyjrzeć się półelfce.

- Kim jesteś?

- Jak masz na imię? - zapytali przez siebie.

- Najpierw wy mi powiedźcie, czy coś wam zrobili. - ukucnęła przed hobbitami, podając im półpełny bukłak z czystą wodą. W zawrotnym tempie, zapominając o dobrych manierach Pippin wziął, niemalże wyrwał jej z dłoni bukłak i spragniony upił kilka krótkich łyków. To samo zrobił jego kuzyn.

- Jak masz na imię? Jesteś elfką? Skąd pochodzisz?

- Pip! To niegrzeczne!

- Chcę wiedzieć komu zawdzięczam życie, matołku!

- Spokojnie, spokojnie. - ułożyła hobbitom dłonie na ramionach, posyłając im do tego ciepły uśmiech. - Nazywam się Vivienne. Pochodzę z Samotnej Góry i nie, nie jestem elfką. - odpowiedziała, choć zataiła jeden waży element. Miała wybór. Albo pozostać elfką i żyć wiecznie, albo dni mieć policzone i żyć w spokoju jako krasnolud, jednak i tak krasnoludem nigdy by nie była.

- O! Jen też pochodzi z Samotnej Góry! - stwierdził z przekonaniem młodszy hobbit. Merry spojrzał prosząco na kuzyna.

- To jest jej kuzynka, Pippinie!

Cała słowna potyczka między hobbitami sprawiła uśmiech na zaschniętych wargach kobiety. Nie żałowała, że postanowiła wyruszyć za bandą orków. Wiedziała, że ten cały wysiłek nie będzie na marne.

- Za tobą! - krzyknął spanikowany Pippin, wskazując palcem na pokracznie zbliżającego się orka.

- Wypruje z was parszywe flaczki! - krzyczał, lecz zanim zbliżyć mógł ostrze do hobbitów, przed nimi stanęła Vivienne, która bez zawahania wyprzedziła zamachnięcie orka i rozpłatała mu krtań. Z pogardą odprowadziła jego ciało, które z cichym charkotem osunęło się na ziemie i rozpoczęło lekkie dygotanie, na co kobieta wzdrygnęła się lekko. Z cichym westchnieniem oparła się o pień drzewa, gdy w środku jej głowy zakręcił się wielki krąg.

- Zrobił ci coś? - zapytał Merry, podchodząc do kobiety, która po chwili pokręciła głową.

- Rzadko widzę rozpłataną szyję, ale prócz tego wszystko w porządku. - odpowiedziała, uśmiechając do hobbita blado. - Chodźmy. W pobliżu może czaić się ich więcej, a nie zwykłam pozbawiać życia od tak. Krótką ciszę przerwało długie i głębokie mruknięcie dobiegające z góry.

- Mmmhhh..

Hobbici spojrzeli po sobie przerażeni, by zaraz potem podnieść wzrok na spoglądającego na nich wielkiego drzewca. Wielkolud mierzył ich podejrzliwym i groźnym spojrzeniem, poruszając się przy tym. Merry i Pip z krótkim wrzaskiem oddalili się od drzewca wołając też Vivienne, która odwrócona tyłem do drzewca i oparta o jego pień, nie miała przyjemności zajrzeć w szanowne obliczę drzewa. Odeszła parę kroków, by z zachwytem podnieść wzrok na drzewca, którego wzrok nagle rozchmurzył się, gdy tylko natrafił na elfkę, jak wtedy pomyślał.

- Uciekaj, Pani Vivienne! - wrzasnęli, na co ent zadarł głowę i jednym wyciągnięciem ręki schwytał dwójkę hobbitów, na co kuzyni zareagowali oczywistą paniką. Obdarował hobbitów chłodnym spojrzeniem.

- Mali orkowie! - stwierdził drzewiec, patrząc na hobbitów pojedynczo, choć każdego wymierzył podobnym spojrzeniem, które wyrażało wiele do życzenia!

The Lord of the Courage [Księga III] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz