XXXII

133 11 3
                                    

________________________________________

Szum i plusk sadzawki stworzonej przez drzewców działał miło na pokaleczone zmysły, które który oczywiście zakłócały śmiechy dwójki hobbitów rozkoszujących się świeżym zapachem fajeczek i pachnącej wędlinki.

Entowie rozmawiali ze sobą w prastarym języku, mrucząc, burcząc i jednocześnie przedzierając się przez sadzawkę, by tym samym pilnować Białego Czarodzieja i Gadziego Języka, który plątał się pod jego nogami niczym posłuszny psiak. Czarodziej z nienawiścią wypatrywał dwójki hobbitów i rudowłosej planując najgorsze katorgi dla tej trójki.

Tak pięknie nie było przed dłuższy czas. Zapach wygranej i ulgi uniósł się nad głowami towarzyszy, jednakże ten zapach można było zmylić z orzeźwiającą wonią fajeczki i piwa miodowego.. I mięska, warzywek, suszonych pomidorów i różnojakich przypraw o których Pippin nie zdołał pomyśleć, a co dopiero znać ich nazwę i smak.

- Hmmhm.. Czuję się tak, jakbym siedział pod Zielonym Smokiem po ciężkim dniu pracy. - oznajmił z natchnieniem Pippin wzdychając powoli fajkowe ziele.

- Tylko, że ty nigdy wcześniej ciężko nie pracowałeś. - podłapał Merry, na co hobbici roześmiali się radośnie, pykając fajki.

Nagle ze śmiechu wybudził ich stukot i rżenie koni. Pip rozchylił szerzej oczy, uśmiechając się szczerze. Uniósł kufel i fajeczek wołając i machając.

- No spójrz, Meriadoku któż to naszą posiadłość nawiedził! Witajcie zacni panowie w zdobytym przez hobbitów i drzewców Isengardzie! - zawołał Pippin śmiejąc się radośnie. Ulga rozlała się w jego sercu powodując tym samym piękną i czystą radość. Miał ochotę rozpłakać się widząc Gandalfa Białego, Aragorna, Legolasa i Gimliego.

- Tak, widzę Peregrinie! - odpowiedział Merry żując kawałek wieprzowinki i wstając równocześnie. - Mamy tu wszystko! - mówiąc to nieumyślnie strącił kufel do sadzawki za sobą powodując plusk.

Pippin roześmiał się łapiąc się aż za brzuszek. Wskazał na kuzyna palcem, podnosząc po chwili wzrok na jeźdźców, którzy uśmiechali się szeroko i śmiali się, gdy nadeszła taka okazja.

- Cóż za gałgan, prawda Gandlafie? Prawda Aragornie, Legolasie, Gimli i kochany Boromirze?! - wymienił w dalszym ciągu śmiejąc się. Roześmiany Pip nie zauważył tego, co po chwili zauważył Merry.

Brandybuck uniósł rozżalony wzrok znad rozlanego piwa na kuzyna i zamarł nagle.

- Coś ty powiedział..? - zapytał powoli, odwracając głowę w stronę towarzyszy. Widział Gandalfa uśmiechającego się pogodnie, Aragorna który posyłał towarzyszom uśmiech, Legolasa i Gimliego, którzy jak wszyscy uśmiechali się. W tym dniu otrzymali tyle pięknych uśmiechów. Była to miła odmina po dniach w smordzie i orczych wyzwiskach.

Nagle zmarszczył brwi widząc wyjeżdżające z lasu jeszcze trzy wierzchowce.

- Bor..Bor..Boro..B.. - zająknął nagle Pippin, z którego dłoni natychmiast wypadł kawałek wieprzowinki i fajeczka.

- Tylko żal tak dobrego mięska. - mruknął Gimli.

Godnorczyk wiedząc na co się zanosi powoli zsiadł z siodła z niedowierzaniem spoglądając na hobbitów i ukucnął powoli, gdy w jego stronę rzucił się Pippin. Ci hobbici nigdy nie przestaną go zaskakiwać ale nigdy w życiu nie spodziewał się, że ta dwójka hobbitów sprowadzi armię drzewców na podbój Isenagrdu.

- Boromirze! - zapłakał Pippin, skacząc z murku i tym samym taplając sobie stopy w błocie. Hobbit z płaczem rzucił się na Boromira, skacząc w jego ramiona i brudząc stopami jego płaszcz, lecz nie to było ważne. Gondorczyk objął mocno hobbita, opierając czoło o jego ramię. Pippin złapał się kurczowo jego płaszcza, szlochając jak małe dziecko. Tak niedawno temu widział Boromira słabnącego, bladego i zanoszącego się na śmierć. Ten widok jak i sam moment osiadł mu w sercu, a teraz wczepiając się w boromirowy płaszcz mógł swobodnie westchnąć, a z tym westchnieniem kamień spadł mu z serca.

The Lord of the Courage [Księga III] ✓Where stories live. Discover now