XL

103 11 0
                                    

_________________________________________

Biała szata powiewała wraz z szalejącym w Gondorze wiatrem, a biała podpora czarodzieja stukała coraz szybciej, gdy ten szybkim krokiem przemierzał białe uliczki miasta w poszukiwaniu Vivienne. Rozglądał się po tłumie a nie mogąc nigdzie dojrzeć znajomych rudych i
kosmyków klął pod nosem wyzywając na geny ze strony ojca dziewczyny.

Przedzierał się przez okurzone i mniej zamieszkane uliczki, zanim to nie dorwał wzrokiem półelfki i idącego przy jej boku Peregrina przemierzających targ ciągnący się aż na sam dół miasta. Gandalf rzucił się biegiem za kobietą i hobbitem, którzy nie zdając sobie sprawy z pościgu czarodzieja uśmiechali się miło do przekupek i sprzedawców, śmiejąc się wspólnie co jakiś czas.

- Vivienne! Vivienne, zaczekaj, stój! - wykrzyknął za nimi, nie zwracając uwagi na ludzi, którzy poodwracali się na wołanie. Czarodziej dopadł do dwójki przyjaciół i złapał kobietę za przedramię. Zaskoczona Vivienne rozchyliła szerzej oczy, gdy wyrwana została ze przyjemnego stanu spokoju.

- Gandalf..? Ale.. - zapytała powoli, marszcząc brwi.

- Nie ma czasu, Vivienne. Musisz mi pomóc. - wszedł w jej zdanie zapominając o towarzystwie hobbita. Zdezorientowana dziewczyna rozchylała wargi by wtrącić, lecz czarodziej pokręcił głową. Rozejrzał się i minęła niespełna sekunda, a po białej ścieżce rozszedł się tętent kopyt, a z dołu miasta przybiegł biały niczym zimowy śnieg Cienistogrzywy. - Weź Cienistogrzywego i pędź! Do Minas-Tirith zmierza Faramir ze swym oddziałem. Ściga ich ktoś.. Coś.. Agh, nie ważne! Wskakuj i pędź!

Czarodziej popchnął zdezorientowaną dziewczynę w stronę potężnego rumaka i podsadził na jego grzbiet.

- Ale.. Gandalfie.. - zająknęła, łapiąc się szyję zwierzęcia. To wszystko działo się zbyt szybko, dziewczyna nie rozumiała nic ze słów wypowiedzianych przez czarodzieja. Adrenalina i nagły paraliż przysłoniły jej oczy. Jazda na oklep? To zdanie przyprawiało ją o dreszcze. Spojrzała pytająco na hobbita, który tak samo zdziwiony jak kobieta zamarł w miejscu.

- Weź moją laskę. Weź i jedź, szybko! Podnieś ją, gdy bestia będzie atakowała. Jedź im na ratunek, no jedź! I załóż kaptur!

Nie dając Vivienne dojść do słowa, naciągnął na głowę kobiety śnieżny, głęboki kaptur i wepchnął w jej dłoń białą laskę i klepnął rumaka w zad. Cienistogrzywy rżeniem ruszył przed siebie. Elfka wrzasnęła krótko, gdy od razu po ruszeniu z miejsca koń zaczął przyśpieszać swój bieg. Mogła poczuć to jak ani na chwilę nie spowalnia, tylko przyśpiesza i tak non stop.

Pippin przez kilka sekund spoglądał na oddalającego się rumaka z Vivienne na grzbiecie i rozchylając szeroko usta spojrzał zdziwiony po czarodzieju.

Ludzie zbiegali z drogi na sam widok śnieżnego konia gnającego przed siebie w zawrotnym tempie. Vivienne bladła nie mając nawet jak przełknąć śliny. Wiatr zamiast delikatnie smagać jej poliki uderzał w nie. Kobieta w jednej dłoni gorączkowo ściskała białą podporę czarodzieja obawiając się, że gdyby w tej chwili wypuściłaby ją, stałaby jej się krzywda nie tylko z łap tej całej bestii, a również i Gandalfa. Biały kaptur zasłaniał jej zmysł wzroku. To wiatr, który uderzał w jej twarz trzymał kaptur na jej oczach.

Vivienne odważyła się i sięgnęła dłonią po twarzy odgarniając z niej kaptur. Wiatr nieprzyjemnie zawiał w jej oczy, lecz nie przymknęła ich z powrotem. Powoli wyprostowała się, jednocześnie pilnując by nie zsunąć się z grzbietu konia. Biała peleryna rozciągnęła się przez cały grzbiet rumaka, tworząc welon powiewający wraz z wiatrem.

Gwardziści już z daleka zauważyli gnające zwierzę i w obawie otworzyli wielkie i ciężkie bramy.

Cienistogrzywy minął olbrzymie bramy i ruszył przez stepy Gondoru. Vivienne zmrużyła oczy dostrzegając wielkie ciemne smoki, ryczące przeraźliwie, lecz nie to przykuło jej uwagę, a to co owe bestie goniły. Czy to o to chodziło czarodziejowi, gdy mówił, że musi jechać im na ratunek? Nie ma mowy, że chodziłoby o kogoś innego. Kobieta pochyliła się delikatnie muskając szyję rumaka palcami i jednocześnie szepcząc pod nosem prośby i błagania. Ścisnęła w palcach białą laskę, prostując się powoli. Adrenalina płynęła w jej żyłach. Elfka nie spodziewała się, że decydując się pojechać z Pippinem i Gandalfem czeka ją tyle przygód.

The Lord of the Courage [Księga III] ✓Où les histoires vivent. Découvrez maintenant