Chapter 48

216 21 4
                                    

Kiedy Kasjan wylądował na balkonie Domu w Mieście i upuścił Dalię ta omdlała. Ilyr chwycił ją w ostatniej chwili zanim dziewczyna uderzyła kolanami o podłogę.

- Dalia wszystko ok...

- Jest...w porządku. - wysapała z zamkniętymi oczami. Cały ten stres i emocje wtedy w nią uderzyły i dziewczyna poczuła ogromne znużenie. - Jest w porządku. - powtórzyła by przekonać samą siebie, że to prawda. Kasjan nie dał się nabrać na jej słowa. - Jestem po prostu... zmęczona.

Była zmęczona tym dniem pełnym nerwów, udawania i przebywania na Dworze Koszmarów, od którego zawsze była z dala trzymana. To też przez rodziców, przyjaciół, brata czy samą siebie. To miejsce było po prostu okropne.

- To w takim razie idziesz się położyć. - oznajmił Kasjan i pomógł jej dojść do pokoju.

- Zapomniałam... jaki mój wuj... jest straszny. - przyznała brunetka, siadając na miękkim materacu. Starała zdjąć z siebie buty z tasiemką, ale jej próby kończyły się za każdym razem, gdy próbowała. Nie miała siły na te cholerne buty. Kasjan widząc jej nieporadność zajął się odwiązywaniem wstążki za nią.

- Keir jest okropny. - odparł brunet, zdejmując jej but. - Dziwię się, że Rhys pozwala mu żyć.

- Yhmm... - mruknęła i położyła się wciąż w sukni na materacu. Nie miała siły na jej zdjęcie, a nie miała zamiaru dać się rozebrać przez Ilyra. Kas za to zdjął jej biżuterię i przykrył ją puszystym brązowym kocem, który wcześniej wisiał przecucony przez krzesło - Kas? - zwróciła się do niego, kiedy miał już wyjść.

- Tak?

- Jesteś moim przyjacielem... prawda? - Kasjan spojrzał zaskoczony na brunetkę i uśmiechnął się lekko.

- Tak.

- To dobrze...Przynajmniej nie jestem znów... sama. - powiedziała i zasnęła. Te słowa poruszyły Kasjana, który w tamtym momencie obiecał sobie chronić dziewczynę przed wszystkimi, którzy chcieliby ją skrzywdzić.

***

Dalia spała i spała bez końca, pewnie drzemała by dalej, gdyby ktoś jej nie obudził okrutnym zabraniem jej miękkiego koca. Całe ciepło, zgromadzone podczas leżenia nagle z niej uciekło, przez co brunetka się przebudziła i kwaśnym wyrazem na twarzy.

- Ty potworze jak śmiesz...- powiedziała i zakryła twarz poduszką.

- Śpisz już ponad dzień, a dziś Święto Spadających Gwiazd. - powiedział Azriel, a Dalia zerwała się nagle by spojrzeć na twarz pieśniarza cieni.

- Az?!

Z nim Ilyrka miała najgorszy kontakt jeżeli chodzi o członków wewnętrznego kręgu jej brata, dlatego była tak zdumiona jego obecnością w jej pokoju. Mężczyzna stał metr przed jej łóżkiem ze ściśniętymi skrzydłami, tak jakby próbował je schować przed dziewczyną. Dalia podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała z uniesionymi brwiami na Ilyra.

- Dziś jest Święto Spadających Gwiazd? - spytała ostrożnie, a Azriel skinął głową. - Cholera! - krzyknęła i rzuciła się do garderoby. - Która jest godzina?! Czemu nikt mnie wcześniej nie obudził?! Co ja na Kocioł ubiorę?!

- Masz jeszcze sześć godzin do...

- Tylko sześć?! 

Dziewczyna wbiegła do garderoby, a Az patrzył na wszystko z niedowierzaniem. Mu wystarczyłoby dziesięć minut na przygotowanie się do święta. Po kilku sekundach Dalia wyszła z pomieszczenia w jasnej liliowej sukience, sięgającej jej do kostek. Kreacja pod warstwą prześwitującego fioletowego materiału, błyszczącego się od spylonego brokatu miała prostą suknie bez ramiączek. Jej kręcone włosy spadały na jej plecy. Brunetka przyjrzała się sobie w lustrze, po czym z niezadowoleniem obróciła się, kierując twarz z powrotem na lustro.

Jej suknia podczas obrotu zmieniła się na delikatnie popielatą suknię ze złotymi guzikami i kilkom perłami ozdabiającymi pas. Ubranie miało odkryte plecy, a materiał sięgał jej do połowy łydek.

- Nie, to też nie to. - powiedziała do siebie i znowu wykonała obrót.

Tym razem sukienka była z miłego w dotyku materiału, kolorem przypominała brudny błękit wzdłuż, którego w pasie lśnił złoty pas liści i kwiatów. Kreacja miała głębokie wcięcie z przodu i z tyłu, a rękawy były ciężkie jak jej dwa palce, przez co widać było jej blizny.

Dalia dokładnie przyjrzała się swojemu odbiciu, spoglądając na widoczne nawet po ciemku szramy i westchnęła.

Przez tą nieuwagę nie zauważyła nawet, że ktoś staje za nią i patrzy się na widoczne na plecach dwa ogromne pierścienie blizn pozostałe po jej skrzydłach.

Azriel zesztywniał widząc jej rany, a Dalia to wyczuła i się do niego obróciła, jednak Ilyr wciąż widział jej plecy w lustrze.

- Co? - spytała, unosząc brew.

- Przykro mi. - powiedział co zdumiało dziewczynę. - Z powodu twoich skrzydeł i innych okropieństw, które cię spotkały.

- To przeszłość. - powiedziała tylko. - Chyba muszę znaleźć jakąś inną sukienkę.

Nie chciała by inni widzieli widzieli jej blizny, ale suknia naprawdę jej się spodobała. Jeszcze raz przejrzała się w lustrze po czym westchnęła i chciała pstryknąć  palcami, ale wtedy Azriel chwycił jej dłoń, uniemożliwiając zmienienie kreacji. 

- Skąd masz te blizny? - spytał ze śmiertelną powagą wskazując na szramy w kształcie pazurów. Sukienka nawet ich nie zdołała do końca zakryć.

- Nieważne. - w oczach Dalii błysnęło przerażenie, gdy starała się wyrwać pieśniarzowi.

- Dalio, ja tylko...

- Przestań! - krzyknęła i odepchnęła mężczyznę spadając na ziemię. Zagryzła wargę by powstrzymać łzy. - Wyjdź. - powiedziała cicho i przytuliła kolana. 

Nie sprawdziła czy Azriel wyszedł zanim opadła zrozpaczona na łóżko, zagryzając mocno wargę i powstrzymując łzy.

A miał to być taki piękny dzień.

W blasku kłamstwWhere stories live. Discover now