Chapter 25

278 20 2
                                    

- Nie. - szepnęła załamana Dalia. - Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie. - płakała cicho w objęciach Erisa.

Feyra była martwa.

Maska Tamlina opadła z brzdękiem na podłogę. Teraz było widać jego szlachetne rysy. Z jego palców wydobyły się pazury.

Klątwa została złamana.

Amarantha cofnęła się kilka kroków od niego i wyszeptała "proszę". Jednak Książę zaczął działać. Królowa została odrzucona do tyłu i wgnieciona w ścianę. Tamlin zmienił postać na zwierzęcą i rzucił się na czerwonowłosą. Amarantha nie zdążyła osunąć się na podłogę, gdy dopadł jej, chwycił gardło i cisnął w bok. Kamień pękł od impetu. Rzucała się, próbowała bronić, ale nie była w stanie nic wskórać w obliczu szalonej szarży Księcia Dworu Wiosny.

Attor i strażnicy ruszyli na pomoc królowej, ale drogę zagrodziła im grupa czarodziejskich istot, w tym kilkoro fae wysokiego rodu.

Amarantha zawyła, kopiąc Tamlina i rażąc go swoją mroczną magią, nadaremno. Nie mogła go tknąć.

- Tam! - zawołał Lucien rzucając mu miecz.

Tamlin złapał rękojeść potężną ręką i wbił ostrze w czoło Amaranthy. Wrzaski królowej nagle ucichły.

W sali zapadła cisza.

Bransoletka Dalii spadła z brzdękiem na marmur. Dziewczyna oddychała co raz lepiej. Ból bardzo powoli wycofywał się z jej ciała. Jednak nie to przykuło uwagę wszystkich.

Blondyn opadł na kolana i złapał martwe ciało Feyry. Książe kołysał ją i gładził jej włosy łkając. Lucien stał obok, po jego twarzy też spłynęło kilka łez. Wokół Księcia i jego ukochanej zebrało się kilku fae wysokiego rodu. W tym jeden podobny do książęcego posła.

Eris tulił ledwo trzymającą się Ilyrkę w ramionach i patrzył jak jego ojciec podchodzi do Tamlina i wyciąga rękę w stronę jego ukochanej. Książę uniósł wzrok dopiero gdy stojący przy nim Beron rozwarł palce i przechylił dłoń wierzchem do góry. Na klatkę Feyry spadła mała iskierka, która tonęła jej piersi rozbłysła i zniknęła. Później podeszli dwaj białowłosi fae, oboje tacy różni jeden władał krainą ciepła, a drugi zimna. Oboje poczynili to samo. Brunetka kontem oka zauważyła jak Thesan i Helion od niej odchodzą. Książę Świtu pogładził ją po ramieniu i odszedł zrobić to co pozostali. Książę Dnia zanim oddał iskrę pocałował swoją wychowankę w czoło. Eris tylko bardziej ją przyciągnął do siebie.

Wtedy Rhysand postąpił naprzód, niosąc ze sobą odłamek swojej duszy.

- Za to co oddała. - powiedziała Książę Dworu Nocy, wyciągając rękę przed siebie. - Oferujemy jej dar, którego nasi przodkowie udzielili przed nią nielicznym. - urwał na chwilę. - Jesteśmy teraz kwita.

Po chwili ciszy i niepokoju Feyra nabrała gwałtownie powietrza. Brunetka próbowała wstać, ale...

- To był jedyny sposób na przywrócenie ci życia. - powiedział Tamlin.

Feyra była teraz fae wysokiego rodu

***

- Dalio? - spytał Eris. Dziewczyna obróciła lekko głowę mimo, że to wywołało spazm bólu. - Będziesz zła jak cię pocałuję. - Ilyrka uniosła wysoko brwi, ale po chwili się uśmiechnęła.

- Nie. - szepnęła, bo nie mogła głośniej, jej gardło było całe obolałe.

Mężczyzna uśmiechnął się i połączył ich wargi. Pocałunek był łagodny, ale namiętny i cudowny.

Dalii w tej chwili nie obchodziło kto ich widział liczył się ten piękny moment. Jednak po dłuższej chwili, która wydawała się brunetce wiecznością Eris zakończył pocałunek.

- Muszę już iść. - oznajmił i kiwnął głową w stronę zbierających się fae, w tym jego rodziny. - Ale spotkamy się niedługo. Obiecuję. Pisz tak często jak będziesz mogła. - powiedział i ucałował jej policzek, który od razu zapłonął rumieńcem.

- Zaczekaj. - powiedziała fioletowooka. - Zaczepiaj wiadomości o pomarańczowo-żółte kwiaty. One są twoje. Tylko twoje. - oznajmiła. - Pojawią się kiedy będziesz ich potrzebował.

- Do zobaczenia, moja piękna. - dodał na koniec i znikł.

Wtedy była Obrończyni uświadomiła sobie, że w pomieszczeniu nie zostało za wiele osób. Dziewczyna wciąż klęczała na podłodze, bo zwyczajnie nie miała siły się podnieść.

- Rhys. - odezwała się kiedy podszedł do niej brat. Przykucnął i ją mocno przytulił. - Bo mnie jeszcze udusisz. - odparła z dużym trudem.

- Wybacz. - przeprosił i spojrzał w jej fiołkowe oczy. - Wrócisz teraz do domu?

Do domu?

- Myślałam nad tym od bardzo, bardzo dawna, ale... Sądzę, że to nie jest najlepszy moment. - przyznała, ale po wyrazie twarzy brata dodała szybko. - To nie tak, że ja nie chcę wrócić! Ale najpierw daj mi odpocząć, wyzdrowieć i poukładać sobie wszystko. Później przybędę i poznam wszystkich twoich przyjaciół.

- A kiedy ja poznam twoich?

- Cóż... Wszystko w swoim czasie. - uśmiechnęła się. - Ale teraz muszę spać.

W blasku kłamstwWhere stories live. Discover now