Chapter 18

281 13 2
                                    

- No i? - ponagliła ją Amarantha.

- Zgoda. - powiedziała. Królowa posłała jej nikły, okrutny uśmiech, po czym pstryknęła palcami i rozparła się wygodnie na swoim czarnym tronie.

- Przywitajcie ją w sposób godny mojego pałacu. - rzekła do attora.

Człeczyna poleciała w bok od uderzenia hybernijskiego potwora. Dalia przyglądała się temu z podniesienia, na którym siedziała czerwonowłosa i Tamlin. Nagle było słychać łamiącą się kość, a dziewczyna poleciała na innego stwora, który podarował jej cios za ciosem. Z ust pociekła jej krew chwilę później przybyszka leżała nieprzytomna na ziemi.

- Dalio - odezwała się zdegustowana Amarantha. - Zabierz te ludzkie śmieci do lochów.

- Tak jest Wasza Wysokość.

***

-... Jak mogłaś postąpić tak głupio? - spytał rudowłosy.

- Cóż, jestem tutaj. - powiedziała. - I nic z tym się już nie da zrobić. Lepiej więc odpuść sobie kazanie o słabych człeczynach i głupocie. Wszystko doskonale rozumiem i... Ja tylko... musiałam mu powiedzieć, że go kocham. Musiałam się przekonać, czy nie jest już za późno.

- Zatem wiesz o wszystkim? - kiwnęła głową. - Cóż przynajmniej nie musimy już cię okłamywać. Chodź, spróbuję cię doprowadzić do jako takiego porządku... - jednak nie było mu to dane, bo do lochu weszła Obrończyni.

- Lucianie. - powiedziała dość szorstkim głosem. - Zmiataj stąd zanim ktokolwiek dowie się o twojej obecności.

- Ale...

- Już! - zażądała. - Ja się nią zajmę. - oznajmiła, ale fae nie ruszył się z miejsca. Dalia przewróciła oczami i obróciła się w stronę człeczyny. - Więc masz na imię Feyra. - powiedziała powoli. - Dobrze droga Feyro skoro i tak już postanowiłaś zadrzeć z tą żmiją to powinnaś mieć z nią jakieś szanse. - dodała. Lucien uniósł wysoko brwi jakby nie spodziewał się takiego zachowania po fioletowookiej. - Maius. - rzekła, a wszystkie rany brunetki się zagoiły. - A ty co tu jeszcze robisz?

- Jeżeli cokolwiek jej zrobisz...

- Ta, ta wiem, zginę w męczarniach czy coś. Idź! - Lucien ostatni raz spojrzał ze zmartwieniem na przyjaciółkę, a później znikł.

- Masz coś złamanego? - spytała i kucnęła obok.

- Chyba nos, ale nic więcej. - odpowiedziała. - A strażnicy? - spytała niepewnie.

- Twój przyjaciel ich upił, ale wkrótce zostaną zluzowani przez nowych. - odparła i przybliżyła się do Feyry, żeby przyjrzeć się jej nosowi. - Zanim cię uleczę będę musiała go najpierw nastawić.

- Zrób to. Teraz. - powiedziała.

- To będzie boleć przez sekundę. - uspokoiła ją kiedy zobaczyła już zaciśnięte palce na materiale jej podartych spodni. Po kilku sprawnych ruchach nos szarookiej został nastawiony. - Onariim. - dodała.

- I jak mój nos?

- Naprawiony. Niestety nie mogę więcej zrobić, ktoś mógłby się zorientować, że ktoś ci pomógł.

- Czemu sprzeciwiłaś się Amarancie? - zapytała.

- Nie zadawaj takich pytań. Nie mogę ci na nie odpowiedzieć.

W blasku kłamstwTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang