Chapter 52

195 14 7
                                    

Przedostatni rozdział.

~

Dalię obudził przed świtem straszny ból pleców - a dokładniej blizn - przez który nie mogła zwlec się z łóżka. Wiedziała, że Mor i Kasjan nadal śpią, ale potrzebowała pomocy by jakoś przeżyć kilka kolejnych dni. Starała się podnieść z łóżka, ale tylko udało jej się przypadkowo strącić pusty kubek po herbacie, który rozbił się w drobny mak.

Zaledwie parę sekund później drzwi niemal wyskoczyły z zawisów, gdy do pokoju wparowali Mor i Kasjan ze zmierzwionymi włosami i dość skąpymi piżamami.

- Potrzebuję pomocy. - oznajmiła słabo. 

- Co się dzieje? - spytała przerażona Mor. Dalia spojrzała na obojga z mroczkami przed oczami i przełknęła z trudem ślinę.

Rzadko się zdarzało, że bolały ją blizny, Naprawdę rzadko. Nie pamiętała nawet, kiedy po raz ostatni tak się stało ani co było tego powodem, ale wiedziała, że podczas tych kopnych momentów funkcjonowała gorzej niż podczas cyklu miesięcznego. Ból promieniował na całym ciele, nie mogła się ruszyć, ani tym bardziej leżeć na plecach, brała zazwyczaj wtedy silne lekki przeciwbólowe oraz nasenne, żeby jakoś przetrwać te katuszę.

Kiedy wyjaśniła przyjaciołom po krótce sytuację Kasjan poszedł zorganizować jej odpowiednie maści i leki, a Mor została przy niej delikatnie głaszcząc jej kręcone włosy i starając uspokoić.

Ilyrka nie miała pojęcia skąd Kasjan wziął tak szybko medykamenty, ale nie miała siły, żeby o tym rozmyślać. Popiła pastylki wodą i pozwoliła by pochłonęła ją ciemność.

***

Szła u boku matki w swojej liliowej sukience, włosy miała częściowo rozpuszczone, a częściowo upięte w dwa koczki, kosmyki, które wypadły z fryzury łaskotały jej twarz gdy zawiał wiatr. Jej matka z uśmiechem na twarzy trzymała ją za drobną rączkę. Miała na sobie piękną hebanową suknie, wyglądała jak leśna wróżka, a zdaniem dziewczynki nawet jak ich królowa.

- Jak tylko dotrzemy do obozu zaparzę ci twoją ulubioną herbatę. - odezwała się jej matka łagodnym głosem, który pozwalała sobie użyć tylko przy niej i jej bracie.

- Malinową? - dopytała podekscytowana.

- Tak.

- Jej!

Dalia patrzyła na tą scenę pełna łez. Wiedziała co się za parę minut stanie i nie chciała do tego dopuścić. Jednak nie mogła się ruszyć, nawet wykrzyknąć ostrzeżenia. Mogła tylko patrzeć. Nie chciała, wolała by zamknąć oczy, ale nie potrafiła.

Ktoś krzyknął, a ona starała się szamotać i uwolnić z niewidocznych więzów. Musiała pomóc. Musiała coś zrobić. Nie potrafiła patrzeć na dalsze cierpienia. Ona musiała...

Dalia przebudziła się cała zlana potem. Warga jej drgała, a oczy powstrzymywały z trudem łzy. Dziewczyna zakryła twarz dłońmi, biorąc kilka głębokich wdechów, kiedy się uspokoiła, rozejrzała się powolnie po pokoju, szukając szlafroku bądź swetra, kiedy jej spojrzenie natrafiło na parę piwnych tęczówek.

- Wiesz, że nie podgląda się podczas snu kobiet posiadających noże?

- Od jak dawna? - spytał Azriel całkowicie poważnie, na co brunetka westchnęła, opierając się o drewniany zagłówek łóżka.

- Bóle pleców odkąd odcięto mi skrzydła, choć było ich do tej pory mniej niż dziesięć. A koszmary od zawsze. - odparła zmęczona. - Przyzwyczaiłam się.

- Nie sądzę...

- Nie myśl o tym. Nie martw się mną. Ja sobie jeszcze jakoś radzę. Jak będę potrzebowała pomocy to o nią poproszę, ale nie teraz. Chyba, że będziesz tak miły i przyniesiesz mi herbatę malinową?

Ilyr na jej słowa prychnął i wyszedł.

***

Pod koniec dnia z plecami Ilyrki było już decydowanie lepiej. Siedziała na dolnym piętrze z przyjaciółmi, grając w grę, którą poznała za młodu na Dworze Dnia.

- Twoja kolej. - rzucił Kasjan do Mor, która stanęła przed stołem i małą piłeczką w dłoni. Blondynka zwęziła oczy i rzuciła.

- Jest! Pijesz! - wrzasnęła uradowana na co Dalia i Az się zaśmiali. Brunet bez słowa podszedł do kubka, gdzie wylądowała piłeczka i jednym haustem wypił jej zawartość. Ilyr zachwiał się lekko i obszedł stół, stając na swoim miejscu. - Teraz D. - oznajmił.

- Pudło! - wrzasnęła Mor, kiedy brunetka nie trafiła. Dalia westchnęła i sięgnęła po jeden z kubków zawierających napoje wysokoprocentowe.

- Nie musisz pić. - przerwał Azriel, patrząc na dziewczynę.

- Ja zainicjowałam tą grę, więc też pije. - odparła i haustem opróżniła zawartość. - Piecze. - mruknęła i opadła na przetartą kanapę. - Az. 

Przed domem nagle ktoś się pojawił. Cała czwórka spojrzała na Feyrę i półprzytamnego Rhysanda, który z trudem opierał się na jej barkach.

- Cholera. - skwitowali Kasjan i Mor w tym samym czasie, wybiegając z budynku niesamowicie szybko.

Dalia stała nieruchomo w miejscu, jeszcze z szklanką w dłoni. Miała przeczucie, że wiedziała co się stało, dlatego wolała się w to nie mieszać. Zamiast tego poszła do swojego pokoju i pustym spojrzeniem usiadła przed lustrem.

W blasku kłamstwWhere stories live. Discover now