Chapter 1

1.1K 46 2
                                    

Potężna burza szalała już od kilku dni. Nie byłoby to nic dziwnego jednak to zjawisko było nieco inne niż reszta wichur w tym regionie. Mimo tej pogody w górach Ilyrów wszyscy wojownicy trenowali, sprawdzali swoją siłę i wytrzymałość w tych ciężkich górskich warunkach. 

Devlon był przywódcą obozu Windhaven w jednej z części Gór Ilyrskich. Pełnił on nadzór nad wielką grupą Ilyrów i bardzo małą grupą trenujących tam Ilyrek. Stał on właśnie przy jednym z ringów obserwując jedną z toczących się walk kiedy usłyszał za sobą hałas. Szubko obrócił się za siebie spoglądając w gesty las, jednak nic nie spostrzegł, ale dźwięk poruszanych liści powtórzył się. Ilyr postanowił to zbadać i zapuścił się w ciemną puszczę.

W dłoniach trzymał już dwa noże wyrobione w jego obozie. Były podłużne i delikatnie zakrzywione na końcu, na rękojeści miały wygrawerowane napisy „walcz do końca" i „skrzydła niosą nas ku zbawieniu". Ostrza były idealnie dopasowane do jego dłoni tak jakby były robione specjalnie dla niego.

Skradał się tak cicho, że było tylko słychać bicie jego serca. Po chwili usłyszał szelest z lewej strony. Odruchowo rzucił się w to miejsce wprost na przeciwnika, jednak jego atak został odparty. Devlon odskoczył do tyłu pozwalając zaatakowanej postaci ukazać mu się w całości. Za krzaków wyszła młoda dziewczyna, czego dowódca się nie spodziewał. Nie miała na plecach skrzydeł, więc mężczyzna uznał, że nie jest to jedna z kobiet zamieszkująca Windhaven. Ilyr przyjrzał się jej dokładniej oceniając potencjalne zagrożenie.

Dziewczyna fae była odziana w zbroję w kolorze miedzi, z wysokim obuwiem oraz przypiętym wzdłuż talii pasem z krótkimi, srebrnymi nożami. Jej włosy były w odcieniu ciemnego brązu, a oczy w kolorze fioletu zmieszanego z jasnym niebieskim. Policzki miała delikatnie zaróżowione od zimnego powietrza lub wysiłku spowodowanego przybyciem w te niedostępne regiony Dworu Nocy. Była cała przemoczona od deszczu, który padał już od sześciu dni.

- Czego tu szukasz? – zapytał groźnie przywódca. Jednak dziewczyna nic nie odpowiedziała i padła na ziemię.

Devlon podszedł do niej i zabrał ją w stronę obozu.

***

Dowódca był w niehumorze już od kilku dni, a teraz cały gniew skumulował się kiedy dowiedział się, że jego obóz odwiedzi generał armii Dworu Nocy jak i sam Książe. Devlon nie przepadał za Kasjanem lekko mówiąc, uważał go za bękarta, który nie powinien dostać najwyższego stanowiska w wojsku Rhysanda. Jednak nie on miał wpływ na decyzję Księcia.

Ilyr siedział przy biurku podpisując różne papiery dotyczące i niedotyczące spraw w jego obozie. Niespodziewanie usłyszał otwierające się drzwi do jego biura. Podniósł głowę z nad dokumentów i spojrzał wprost na gości, którzy raczyli mu zakłócić pracę. Z ledwością powstrzymał warknięcie kiedy ujrzał przed sobą Rhysanda i Kasjana.

- Devlonie... - zaczął Książe. Jednak mężczyzna tylko zgarnął papiery na bok biurka.

- Musisz mieć wyjątkowy zły humor skoro nawet nie witasz Księcia. – zakpił brunet. Ilyr z trudnością powstrzymał pięść, którą zacisnął by ta nie dotknęła twarzy generała. – Co cię tak zdenerwowało Devlonie? – jak na zawołanie za uchylonego okna zaczęli krzyczeć wojownicy.

- A co tam się dzieje? – spytał Rhysand i natychmiast podszedł do okna, żeby zobaczyć czym są spowodowane te wrzaski, a raczej kibicowanie.

Nie spodziewał się tego co tam ujrzał. Na jednym z ringów toczyła się zawzięta walka. Nie było by to nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że jednym z uczestników była młoda dziewczyna. Rhysand przeskoczył szybko z jego przyjacielem bliżej walki. Nie tylko, żeby się lepiej przyjrzeć, ale żeby uratować tą fae. Wiedział, że Ilyrowie dawali pełni wycisk przy starciu. W dodatku tutejsze kobiety nie potrafiły za wiele po za samoobroną. Co i tak było rzadkie.

W blasku kłamstwTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon