Chapter 36

331 16 4
                                    

Naprzeciw wokół Azriela zdawał się pulsować kokon ciszy, nawet gdy pozostali zajęli się swoimi talerzami. Feyra ponownie zerknęła na owalny błękitny kamień na jego rękawicy, gdy pociągał wino z kieliszka. Azriel zauważył jej spojrzenie, choć trwało mgnienie oka. Odnosiła wrażenie, że zauważał i katalogował wszystkie jej ruchy, słowa, a nawet oddechy. Uniósł obie dłonie grzbietami w jej stronę, tak aby oba kamienie były dobrze widoczne.

– Nazywamy je syfonami. W nich skupia się nasza moc podczas bitwy.

Tylko on i Kasjan je nosili. Rhys odłożył widelec i pośpieszył z wyjaśnieniami:

– Moc silniejszych Ilyrów można sprowadzić do zasady „spopielić teraz, pytania zadawać później". Mają niewiele magicznych darów poza tym jednym – mocą zabijania.

– Dar gwałtownego ludu wiecznie dążącego do konfliktu – dodała Amrena. Azriel kiwnął głową. Cienie wiły się wokół jego szyi i przegubów dłoni. Kasjan spojrzał na niego ostro ze stężałą twarzą, ale ten go zignorował. Rhys ciągnął, chociaż dziewczyna dobrze wiedziała, że doskonale zdawał sobie sprawę z każdego spojrzenia wymienionego między jego naczelnym szpiegiem a dowódcą jego wojsk.

– Ilyrowie wykształcili moc dającą im przewagę w walce, owszem. Syfony filtrują tę pierwotną siłę i pozwalają Kasjanowi i Azrielowi przekształcić ją w coś bardziej subtelnego i zróżnicowanego – w tarcze i broń, strzały i włócznie. Możesz na to spojrzeć jak na różnicę między chluśnięciem wiadrem farby na ścianę a użyciem pędzla. Syfony pozwalają magii być zwinną i precyzyjną na polu bitwy, kiedy jej naturalny stan skłania się do czegoś o wiele bardziej brutalnego i nieokrzesanego, potencjalnie niebezpiecznego, gdy walczysz w zwarciu.

– Nie narzekam, że przy okazji wyglądają szałowo.

– Ilyrowie – wymamrotała Amrena. Kasjan wyszczerzył zęby w dzikim rozbawieniu i napił się wina.

Poznać ich, spróbować sobie wyobrazić, jak mogłaby z nimi współpracować, polegać na nich, jeśli wojna z Hybernią istotnie wybuchnie... Szukała rozpaczliwie czegoś, o co mogłaby zapytać. Ostatecznie zwróciłam się do Azriela, wokół którego ponownie nie było ani śladu po wijących się cieniach:

– Jak to się stało... To znaczy: jak ty i lord Kasjan...

Kasjan parsknął winem przez cały stół, w wyniku czego Mor zerwała się z krzesła z litanią przekleństw pod jego adresem i przystąpiła do osuszania sukni serwetką. Ale Kasjan nie zwracał na nią uwagi, tylko wył głośno, a Azriel siedział z lekkim uśmiechem na twarzy, gdy Mor zakręciła dłonią i plamy wina zniknęły z jej sukni, za to pojawiły się na zbroi Kasjana.

– Kasjan – wyjaśnił rozbawiony Rhys – nie jest lordem. Chociaż z pewnością docenia, że za takiego go masz. – Powiódł wzrokiem po zebranych. – Skoro już przy tym jesteśmy, Azriel też nim nie jest. Ani Amrena. Możesz mi wierzyć lub nie, ale ze wszystkich w tej sali Mor jest jedyną osobą czystej krwi, z tytułem.

On sam nie? 

– Jestem w połowie Ilyrem tak jak Dalia, co w świecie fae wysokiego rodu czystej krwi jest tożsame z byciem bękartem.

Dalia też jest pół Ilyrką... Co oznacza, że też posiada skrzydła chociaż u niej takowych nigdy nie widziałam. - pomyślała sobie Feyra.

– Zatem ty... wasza trójka nie pochodzi z wysokiego rodu? – zapytała go i jego dwóch kompanów.  Kasjan przestał się śmiać.

– Ilyrowie zdecydowanie nie są wysokiego rodu. I są z tego powodu bardzo zadowoleni. Ale też nie jesteśmy pomniejszymi fae, chociaż niektórzy próbują nas tak nazywać. Jesteśmy po prostu... Ilyrami. Uważanymi w lepszych czasach za powietrzną kawalerię Dworu Nocy, którą można bez żalu posłać na śmierć, a za bezmyślnych żołdaków w czasach gorszych.

W blasku kłamstwWhere stories live. Discover now