Chapter 11

324 24 11
                                    

Od pory ostatniego buntu żaden inny Dwór nie sprawiał problemów. Książęta też stali się posłuszni woli Królowej, ale tym razem był wyjątek, Tamlin. Książę Wiosny odrzucał każde zaloty czerwonowłosej, nawet cudowne sukienki Dalii nie skłaniały blondyna do spojrzenia na Amaranthę z pożądaniem.

Monarchini była rozgniewana przez Księcia, a to prowadziło do wyżywienia się na całym dworze. Najpierw przeklęła cały Dwór Tamlina, zapraszając ich na bal maskowy, a później rzucając na nich zaklęcie powodujące niezdolność do zdjęcia masek. Obrzuciła też klątwą jej ukochanego. Czar sprawiał, że Amarantha zamieniła jego serce w kamień. Uznała, że ​​ma 49 lat na rozkochanie w sobie śmiertelniczki, która swobodnie wyzna miłość do niego, chociaż człeczyna musi pierwotnie pokładać głęboką nieufność i nienawiść do fae, posuwając się nawet do zabicia jednego z nich z zimną krwią. Jeśli nie uda mu się ukończyć tego zadania, uzna go i wszystkich jego poddanych za niewolników i uwięzi ich w Podziemnej Górze.

Ta cała sytuacja tak denerwowała Królową, że tylko kiedy, Eris obraził Tamlina Amarantha, posiekała go na kawałki i ledwo martwego wepchnęła do lochów. Dalia widząc tę ​​sytuację wiedziała, że ​​syn Księcia Dwory Jesieni nie przeżyje następnej godziny bez jej pomocy. Brunetka wiedziała, co ​​ten zrobił jej kuzynce setki lat temu, ale nie umiała stać bezczynnie.

Niezauważona udała się do celi syna Księcia i pomogła mu. Mężczyzna przez większość jej leczenia był nieprzytomny, co było dla niej dość wygodne. Jednak kiedy rudowłosy się przebudził próbował zaatakować dziewczynę myśląc, że przyszła go dobić.

- Nie miotaj się tak, bo szwy ci pękną. - oznajmiła, a mężczyzna wytrzeszczył oczy. - Jeśli nie musisz nic mówić i pozwól mi dokończyć leczenie twoich ran. - fae był cicho i wciąż patrzył na brunetkę zdumiony.

- Amarantha wie, że tu jesteś? - spytał, ale po chwili zrozumiał jak jego pytanie było głupie.

- A jak sądzisz?

- To dlaczego mi pomagasz?

- Bo może jak Beron umrze to ty po nim odziedziczysz tron, a reszta  rodziny królewskiej z Dworu Jesieni  nie nadaje się do tego. Po za tym słusznie zwyzywałeś Tamlina. - odparła zgodnie z prawdą.

- Myślę, że ona nie podziela twoich poglądów, a jakby się o tym dowiedziała...

- Chcesz jej powiedzieć o tym? - zapytała z jadem w głosie. - Wiesz, że w każdej chwili mogę cię zabić? Lepiej ostrożniej dobieraj słowa, albo to jeden z twoich braci dupków będzie siedzieć na tronie. - ostrzegła go, Eris postanowił się bardziej nie odzywać i przyglądał się Ilyrce. - Skończyłam.

- Dzięki. - wydusił na co brwi Obrończyni poszybowały w górę.

- Nigdy nie słyszałam, żebyś za coś dziękował. Nikomu o tym nie mów. Zrozumiano? - rudowłosy skinął głową. - Dobrze, radzę ci się teraz zbytnio nie wychylać.

***

Eris był wdzięczny Dalii choć nie wiem dlaczego dziewczyna postanowiła tak ryzykować. Kiedy tylko wyszła na korytarz książęcy syn zrozumiałam cenę jaką musiała ponieść ta młoda fae za pomoc jemu.

- Królowa nie będzie zadowolona, ​​że ​​pomagasz więźniowi. - stwierdził jakiś głos na korytarzu, który brzmiał jakby ktoś przejechał pazurami o kamień.

- Gęba na kłódkę, albo skończycie jako mięso dla psów. - ostrzegła ich.

- My tak jednak nie sądzimy. - powiedział drugi tak samo ohydnym głosem.

Później Eris usłyszał tylko miotanie się brunetki, ciche krzyki i odgłos opadania czyjegoś ciała na posadzkę. Wiedział co to znaczy, ale nie wiedział czemu Obrończyni poddała się bez wali, przecież była osobistą morderczynią Amaranthy. Dopiero po chwili zrozumiał, dlaczego Dalia nie reagowała. Zaledwie chwilę później poczuł na korytarzu zgubę fae zmieszaną z krwią i zapachem chloroformu.

Chciał jakoś pomóc dziewczynie, ale łańcuchy mu to uniemożliwiały. Obiecał sobie, że pomoże jej, gdy tylko wypuszczą go z tej prześmierdłej celi. Musi się odwdzięczyć za uratowanie życia. Zrobi wszystko.

***

Dalia wróciła do pokoju załamana. Nie mogła uwierzyć, że znowu została skrzywdzona, że ​​była taka bezbronna. Lata temu obiecała sobie, że nigdy w życiu nie pozwali, żeby ktokolwiek dotknął jej bez jej zgody, a teraz sytuacja powtórzyła się.

Illyrka wykorzystała pierwszą okazję do ucieczki i poderznęła gardła strażników, bo jej moc była wciąż osłabiona przez truciznę. Dziewczyna z nienaturalną szybkością pobiegła do swojej komnaty i zamknęła drzwi. Musiała się jak najszybciej przebrać i umyć. Przekazała też służącym, żeby nie nachodziły jej przez kilka dni.

Ta cała sytuacja ją przygniatała, dziewczyna obwiniała siebie, że jest taka słaba i nie potrafi obronić się przed kilkoma napastnikami. Nawet jak była ledwo żywa i osłabiona przy pierwszym spotkaniu z hybernijką zdołała pokonać jej najlepszych wojowników. A teraz...?

Dalia siedziała przez długi czas w wannie zastanawiając się nad błędnymi, które popełniła. Kiedy już zdeterminowała się, żeby pójść do łóżka spojrzała jeszcze w kierunku garderoby.

- Muszę uszyć kilka sukienek zakrywających więcej ciała. - stwierdziła szeptem i położyła się spać.

Faktycznie brunetka musiała zakryć wiele siniaków i zadrapań, najgorsza rana w kształcie pazurów ciągnęła się od jej obojczyka do łopatki. Dlatego z rana postanowiła się zająć strojami, które zasłonią skutki ostatnich nieprzyjemnych wydarzeń.

Kiedy Dalia wstała poczuła duże wyczerpanie. W nocy przebudzała się co chwilę z koszmarów, które ją nękały. To nie była łatwa doba. Kiedy usiadła na materacu ujrzała kopertę. Bez zastanowienia otworzyła korespondencje i mało co nie wylądowała na ziemi gdy zrozumiała, że ​​list jest od Amaranthy.

Za twą oddaną służbę daje ci dwa tygodnie wolnego. Możesz wybrać sobie dwór, w którym go spędzisz. Poinformuj mnie do wieczora o twojej decyzji. Jeśli chcesz chcieć jeden z Książąt dotrzyma całego towarzystwa.

- Wakacje? - spytała sama siebie i potem wpadła na pomysł.

Po chwili wstała i przebrała się, spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do kufra i wyszła z komnaty w szybkim tempie. Śniadanie zjadła po drodze i bardzo szybkim krokiem wybrała się do gabinetu Królowej Prythianu.

W blasku kłamstwDonde viven las historias. Descúbrelo ahora