Chapter 30

298 21 2
                                    

Pokój Dalii w Złotym Zamku był wypełniony kuframi i kartonami. Sama jego właścicielka patrzyła na półki w garderobie i jedynie machnięciem ręki powodowała, że ubrania stamtąd lądowały ułożone w walizkach.

Dziewczyna zatrzymała się, rozglądając po sypialni zamyślona, która zdecydowanie była obrobiona z jej rzeczy, które zbierała przez stulecia. Pstryknęła palcami, a kartony i reszta kufrów zmniejszyła się i wylądowała w jej niewielkiej skórzanej torbie.

Musiała działać szybko. Zanim ktoś zdążyłby się zorientować, że zniknęła. Zostawiła tylko niewielką karteczkę Helionowi, na której była tylko krótka informacja.

"Czas, żebym się usamodzielniła. Nie martw się znalazłam idealne miejsce.
Całuje D."

Ilyrka przeniosła się za pomocą ciemności wprost do domu Rhysa w mieście.

Kiedy jednak stanęła przed drzwiami w ciemno pastelowej zielonej sukience z wyszytymi srebrnymi kwiatami przy krótkich rękawach, zawahała się. Lecz po chwili potrząsnęła głową i nacisnęła klamkę, wchodząc do środka. Dom był wewnątrz przytulny, urządzony dla zwykłej rodziny, a nie Księcia i jego wewnętrznego kręgu.

- Jesteś wreszcie. - powiedziała Mor zamiast przywitania i podeszła by przytulić kuzynkę. Wtedy w głowie Dalii zapaliła się czerwona lampka. Tak jakby otoczenie, w którym nie widziała swojego brata, a złotowłosą wraz z małą pradawną ją zaniepokoiło.

- Co się stało? - spytała poważnie patrząc to na blondynkę, to na prawą rękę Rhysa. - Nie było mnie raptem dwa tygodnie tutaj. Gdzie oni są? Co zrobili? - kobiety nie odpowiedziały. Illyrka nie miała wyboru spojrzała w myśli Morrigan.

~ Kas i Az mieli go tu przyprowadzić godzinę temu. Gdzie on do cholery jest? Nie mogę przecież nic powiedzieć D. On zakazał. Rhys ty dupku, gdzie ty się podziewasz?!

- Ach, czyli nie wiecie. - podsumowała brunetka i odwróciła się w stronę wyjścia i zniknęła w ciemności.

Dalii nie zajęło nawet dziesięć minut znalezienie trojga Illyrów. Odnalazła ich w jednej z knajpek na końcu miasta z dwoma tuzinami kuflów po piwie. Chwyciła wszystkich trzech za kołnierze ich bluzek i przeskoczyła z powrotem do salonu w domu w mieście.

Kasjan i Rhys spadli na podłogę, natomiast Azriel zdołał się jakoś utrzymać na nogach.

- Co wy na Kocioł wyprawiacie?! - krzyknęła oburzona brunetka na Fae. - Jest do cholery środek tygodnia, a wy już nawalcie się w jakieś knajpie! A ja myślałam Rhys, że ty przystopowałeś z alkoholem po tym co stało się pół wieku temu! - to zdanie spowodowało napiętą ciszę w pomieszczeniu. Illyrka opadła na fotel i pomasowała nasadę nosa. - Co się dzieje? - spytała patrząc wprost w fioletowe tęczówki brata. Ujrzała w nich smutek i... - Wszyscy stąd idźcie.

- Co? - dopytała Amrena, która chyba źle zrozumiała słowa brunetki.

- Musicie wyjść. Teraz. - powtórzyła łagodnym głosem. Jednak to był rozkaz od ich księżniczki. Wszyscy popatrzyli to na nią to na ich Księcia, czekając aż ten zaprzeczy, ale nic takiego się nie stało.

Dalia zostawiła na chwilę brata samego, a ona udała się do kuchni po szklankę wody. Kiedy wróciła usiadła naprzeciw mężczyzny, który siedział przy stole w jadalni.

- Czyli to prawda. - rzekła wręczając mu szklankę i nalała do niej wody ze dzbanka.

- Nie wiem o czym mówisz. - stwierdził wypijając łyk cieczy.

- Ty i Feyra, macie więź i nie chodzi tu o głupi układ, prawda? To coś silniejszego, coś takiego co łączyło naszych rodziców. - Rhysand spojrzał na nią zdumiony.

- Jak się domyśliłaś?

- Jestem twoją siostrą i po za tym jakbyś nie wiedział mamy silną więź empatyczną. Ja czuję takie rzeczy. - wyjaśniła mu.

- Ej to niesprawiedliwe! Ja nic takiego nigdy nie czuje! - oburzył się czarnowłosy.

- Bo mi w życiu nic takiego się nie przydarzyło. - przyznała i poprawiła pasmo, które opadło na jej twarz.

- A Eris? - zapytał na co dziewczyna się spięła, co nie umknęło Rhysowi. - Nie jesteście czasem razem czy coś? - twarz jej brata była nieprzenikniona.

- Ty wiesz. - oddychała z trudem. - Ale skąd? - zapytała z niedowierzaniem.

- Mam swoje źródła. - odparł i oparł głowę na ręce, nie odrywając jednocześnie wzroku od siostry, na której twarz wpłynął rumieniec. - Więc to prawda, jesteście razem.

- Nie mów nikomu, proszę. To nie jest dobry moment, wszyscy teraz starają się powrócić do normalności z przed Amaranthy. Ja wolałbym powiedzieć im to sama.

- Niech ci będzie. Ale nie mam cholernego pojęcia jak mogłaś zakochać się w tym rudym padalcu. - Dalia zgromiła go wściekłym spojrzeniem.

- Tak samo jak ty, zakochałeś się w narzeczonej Tamlina i nie umiesz tego przyznać przed samym sobą. Ja i Eris przynajmniej wiemy na czym stoimy. - wyjaśniła.

- Jak mniemam jego ojciec o tym nie wie?

- Nie. I się na razie nie dowie.

- To dziwne, chodzą plotki, że ten twój chłopak ma poważne zamiary wobec ciebie i...

- Jakie plotki? - przerwała mu i spojrzała na niego ze złością.

- Cóż...

- Rhys!

- Dobrze, dobrze już mówię. Kas od kogoś słyszał, że Eris chciał ci się oświadczyć czy coś. Już sam nie wiem to było jakieś dwa, może trzy miesiące temu. - tłumaczył, a kiedy skończył spojrzał na twarz brunetki, która wybuchła śmiechem.

- Eris chce mi się oświadczyć? Ha! - i znów nie potrafiła powstrzymać śmiechu. - Co za niedorzeczność! Przecież jesteśmy ze sobą dopiero niecałe trzy miesiące.

- A nasi rodzice nawet się nie znali, a pobrali się tego samego dnia, kiedy ojciec uratował matkę. - sprostował książę.

- Tylko mnie i Erisa nic takiego nie łączy, nie mamy więzi godowej. Po za tym w tej rozmowie mieliśmy gadać o tobie i twoich niezdrowych sposobach na wybicie sobie Wyzwolicielki z głowy, a nie na moich osobistych miłostkach. - stwierdziła i spojrzała w oczy brata, które mieniły się ciemnym fioletem.

- To już nie ma znaczenia. Feyra jutro bierze ślub z tym sukinsynem. - Dalia podniosła brew ku górze.

- Nigdy nie zbyt nie lubiłeś Tamlina, ale żeby wyzywać go od sukinsynów... Nie za ostro?

- Nie rozumiesz. Nic nie wiesz on nim.

- Rhys. - odparła na spokojnie i zmusiła brata by ten na nią spojrzał. - Nic nie jest jeszcze przesądzone. Wiem czemu się tak o nią martwisz, wiem, że Tamlin jest w stosunku do Feyry zbyt ostrożny.

- Mało powiedziane, on prawie nie pozwala jej wychodzić. - wtrącił.

- Ale to nie oznacza nic. - czarnowłosy spojrzał na nią zmieszany. - Mam na myśli, że twój los jak i Feyry nie jest jeszcze przesądzony. Masz jeszcze szanse. Nic nie jeszcze szanse na szczęśliwe zakończenie.

W blasku kłamstwWhere stories live. Discover now