Chapter 17

342 18 1
                                    

Rhysand postanowił wyznać imię, które powiedziała mu dziewczyna z dworu Tamlin. Lecz nikt nie spodziewał się, że imię, które podała należało do jakieś innej śmiertelniczki. Klara Beddor była torturowana przez Rhysanda i Dalię w barbarzyński sposób. Illyrka ledwo powstrzymywała się od zwymiotowania i płaczu. Postanowiła zostawić tortury swojej mroczniejszej części. I to jej pomogło.

Tego dnia kiedy życie Dalii z rutynowego zmieniło się w ciągłe przyjęcia i wyczekiwanie raz w miesiącu na - zdaniem Amaranthy - "prawdziwą zabawę", brunetka stała obok tronu Królowej Prythianu. Znajdowała się trzy metry od czerwonowłosej i obserwowała otoczenie. Nic specjalnego się nie działo. Do czasu...

Drzwi do pomieszczenia otworzyły się szeroko. A do pomieszczenia wszedł attor trzymający mocno dziewczynę z dworu Tamlina.

Dalia starała się pozostać niewzruszona. Kontem oka spojrzała na Rhysanda, który przyglądał się przybyłej z ukrytą złością, zaskoczeniem i strachem.

- A to co? - spytała Amarantha melodyjnym głosem jednocześnie uśmiechając się jadowicie.

- Tylko jakaś człeczyna, którą znalazłem na dole. - odpowiedział, a raczej zasyczał.

- To widzę. - zamruczała Królowa i zmieniła pozycję na tronie by lepiej przyjrzeć się śmiertelniczce. - Ale dlaczego miałoby to mnie obchodzić? - attor zachichotał i wbił spiczastą stopę w bok brunetki.

- Powiedz jej wysokości, dlaczego skradałaś się korytarzami katakumb. Dlaczego wślizgnęłaś się do tej starej jaskini prowadzącej na ziemie Dworu Wiosny. - zasyczał i kopnął ją ponownie, a przybyła syknęła z bólu. - Powiedz jej wysokości, ty ludzka szumowino. - zażądał.

- Przyszłam, aby odzyskać swojego ukochanego. - powiedziała cicho. Cały dwór jakby wstrzymał oddech. Amarantha tylko przyjrzała się dokładniej człeczynie.

Co za głupia dziewczyna! Miała stąd uciec, a nie podejmować się samobójczych misji! - pomyślała Ilyrka i z pogardą spojrzała przed siebie.

- Ach. - czerwonowłosa pochyliła się do przodu.

- Przyszłam po Tamlina, Księcia Dworu Wiosny. - wśród zebranych fae rozszedł się szmer zdumienia. Amarantha tylko odchyliła głowę do tyłu i zaśmiała się. Następnie zwróciła się do złotowłosego:

- Zdecydowanie nie próżnowałeś przez te wszystkie lata. Zasmakowałeś w ludzkich bestyjkach, mój drogi? - nie odpowiedział ani słowem, a jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. - Ale... - dodała przeciągając sylaby, wszyscy momentalnie ucichli. - Zastanawia mnie jedno... Skoro po utracie jednego ze swoich poddanych mogłeś zabrać tylko j e d n ą ludzką dziewczynę... - oczy jej zabłysły. - Och, jesteś cudowny. Pozwoliłeś mi torturować tamtą niewinną niebogę, żeby ochronić tę? Czyż to nie urocze! Naprawdę zdołałeś rozkochać w sobie ludzkiego robaka. Wspaniale! - zaklasnęła, a Tamlin tylko odwrócił wzrok.

- Uwolnij go. - zażądała brunetka. Królowa na te słowa ponownie się roześmiała.

- Podaj choć jeden powód, człeczyno, dla którego miałabym cię nie zgładzić tu i teraz. - rzekła ukazując swe nienaturalnie białe zęby.

- Oszukałaś go, został nieuczciwie pojmany. - Tamlin zesztywniał. Amarantha mlasnęła i powoli zaczęła mówić:

- Wy, ludzkie bestie, jesteście tak mało pomysłowe. Poświęciliśmy wiele lat, aby nauczyć was poezji i retoryki, a ty potrafisz wymyślać tylko tyle? Powinnam wyrwać ci język za mielenie nim po próżnicy. Ciekawi mnie jednak, jakąż to elokwentną uwagą podzielisz się z nami, gdy ujrzysz, jaki los powinien był cię spotkać. - wskazała jej coś znajdującego się za plecami śmiertelniczki.

W blasku kłamstwWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu