Chapter 13

318 24 6
                                    

Dalię obudziły wschodzące promienie słońca. Nie zdziwiła się zbytnio, gdy odkryła, że ​​leży w ogromnej komnacie o kolorach toni wody jak za jej oknem. Gdy Ilyrka w końcu postanowiła zwlec się z łóżka i przebrać się w ubrania, nagle do pokoju przyszła służąca oznajmiając, że ​​za dwadzieścia minut podadzą śniadanie. Brunetka jęknęła cicho, bo wtedy jej brzuch wydał odgłos przypominający, że nie jadła niczego od prawie doby, w dodatku wyczerpała znacznie swoje pokłady magii i czuła brak pożywienia.

Dalia postanowiła założyć różowo-niebieską suknię, która zamiast płótna miała grubą warstwę tiulu. Kreacja zasłania jej ramiona, ale pozostawała bez rękawów, miała głęboki dekolt wycięty w kształcie trójkąta, który pojawił się także z tyłu odsłaniając jej nagie plecy. Wokół talii miała grubszy pas pełniący rolę gorsetu. Strój sięgał ziemi, a z prawej strony odsłaniał nogę. Sukienka zdaniem brunetki była dość odważna, ale jej działanie miało na celu ochłodzenie ciała i dużą swobodę ruchów, bo przecież było lato.

Włosy upięła w wysoki kok, który przyozdobiła perłowymi grzebieniami. Na uszach miała pojedyncze perełki, a na ręku jednorzędową bransoletkę z tych samych minerałów.

- Wyglądasz jak prawdziwa księżniczka. - skwitował Tarquin kiedy Obrończyni weszła do jadalni. Nawet nie wiedział ile w jego słowach było prawdy.

- Dziękuję Książę. - powiedziała, a białowłosy ucałował jej dłoń.

- Wystarczy Tarquin. - Dalia uśmiecha się i usiadła na krześle z masy perłowej. - Jestem ci do zgodnie wdzięczny za naprawę mojego domu.

- Nie ma sprawy. - odparła i machnęła dłonią. - To mały drobiazg.

- Cóż za skromność. Pomagasz wszystkim potrzebującym, nawet jeżeli na to nie zasługują i w dodatku uważasz to za drobiazg? Narażasz swoje życie Dalio. - rzekł oburzony jej słowami. Ilyrka na te słowa rozejrzała się po pomieszczeniu.

- Moje działanie lepiej omawiać w pustej komnacie Tarquinie. - mruknęła gniewnie przez zęby.

- Wybacz, ja wciąż uczę się tych całych dworskich intryg. - oznajmił już mniej oficjalnym i cichszym głosem.

- Mam nadzieję, że nigdy się ich nie nauczysz, jesteś lepszy bez tych arystokratycznych gierek. - stwierdziła i zajęła się konsumpcję śniadania.

- Po posiłku możemy się udać na spacer po wybrzeżu. - zaproponował.

- Dobrze. W takim razie weź coś w co mógłbyś się przebrać gdybym przez przypadek wrzuciła cię do wody. - odparła z konspiracyjnym uśmieszkiem.

***

Plaże na Dworze Lata były zdaniem Dalii zdecydowanie bardziej atrakcyjne niż wszystkie inne plaże, które widziała przedtem. Dziewczyna, gdy tylko odkryła, że ​​woda w zotacę nie zamrozi jej na kość chętnie do niej wskoczyła. Przy okazji ciągnąc za sobą Tarquina. Skończyło się na tym, że oboje byli przemoczeni do suchej nitki.

- Masz glony we włosach. - zauważył białowłosy kiedy dwójka fae wracała do zamku.

- Co?! - krzyknęła i odczepiła roślinę z jeszcze mokrych włosów. - I ty mi to dopiero teraz mówisz?! - spytała oburzona i popatrzyła się na towarzysza z mordem w oczach.

- Mogłem ci w ogóle nie mówić. - wzruszył ramionami.

- A trzeba było jechać na Dwór Zimy, tam przynajmniej na sankach bym pojeździła.

- Masz dość lata? - spytał z lekką pretensją.

- Ja tylko żartowałam! Już się tak nie bulwersuj Książę. - rzekła i podniosła ręce w geście obronnym.

- Ja się nie bulwersuję. - zaprzeczył i założył ręce na ramiona. - Czemu w ogóle Amarantha kazała ci się wybrać na te wakacje? - zapytał nagle.

- Nie wiem. - skłamała. - Może już ma mnie dość. Pewnie pozwoliła, żebym wyjechała dla jej zdrowia psychicznego.

- Na jej zdrowie psychiczne to już nic nie poradzisz. - odparł i oboje się roześmiali.

Koniec wolnego od Królowej Prythianu zmierzał ku końcu. Tarquin w ramach wdzięczności za tymczasowe uwolnienie i odbudowanie jego domu postanowił podarować coś Dalii. Przez te dwa tygodnie bacznie ją obserwował, aby wybrać odpowiedni podarek. Dopiero dzień przed wyjazdem postanowił co jej dać.

- Mam dla ciebie prezent. - oznajmił wchodząc do jej komnaty wieczorem. Ilyrka siedziała na jednej z piaskowych kanap i czytała książkę, której tytułu Książę nie mógł dostrzec.

- Jeżeli to będzie szczeniaczek to chętnie przyjmę. - odparła i spojrzała na dużą szkatułkę, którą trzymał mężczyzna.

- Niestety to nie piesek, ale też powinno ci się spodobać. - powiedziawszy to otworzył wieko.

- Perły! - krzyknęła zachwycona dziewczyna. - Uwielbiam perły. Dziękuję.

- Masz tu grzebienie, spinki, wsuwki, naszyjniki, kolczyki, bransolety i wiele innych, ale już później nie słuchałem jubilera. - Dalia zachichotała i odebrała prezent. Kiedy tylko odłożyła przedmiot na szafkę, wspięła na palcach i pocałowała Tarquina w policzek.

- Dziękuje.

***

Małym niedomówieniem byłoby powiedzieć, że Tarquin był szczęśliwy przez dwa tygodnie spędzone w towarzystwie brunetki. On był w skowronkach i nie chciał, żeby to się zmieniało.

Lecz niestety życie jest niesprawiedliwe i okrutne. Czas wakacji dobiegł końca, a Dalia i Książę Dworu Lata musieli wrócić pod Górę.

- Gotowy? - spytała Ilyrka przebrana już w normalną tunikę Obrończyni.

- Nie, ale i tak nie mam wyboru prawda?

- Mogę cię jeszcze zabić. Przynajmniej uwolnisz się na stałe od niej. - zaproponowała przerażająco-poważnym głosem.

- Jak będę chciał skorzystać z twoich usług wyślę list.

- A propos wysyłania listów mam coś dla ciebie. - dodała nagle, a później w jej dłoni pojawił się turkusowo-żółty kwiat. - To dalia, która pomoże ci się ze mną kontaktować. Wystarczy, że przyczepisz liścik do łodygi, a wiadomość trafi prosto do mnie. To jedyna obecnie bezpieczna forma komunikacji.

- Bardzo praktyczny prezent. - skwitował i odebrał podarek od towarzyszki.

- A teraz trzeba już iść. - oznajmiła nieco smutno, choć starała się utrzymać uśmiech. - Jeśli ktoś spyta to siedziałeś ciągle w swojej komnacie na wpół zniszczonym zamku. Nie chce, żeby inni odebrali ten wyjazd jako prywatne wakacje z Księciem. Nie potrzeba mi więcej plotek.

- Rozumiem. - odparł i ponownie zwrócił się do fioletowookiej. - Mam jeszcze jedno pytanie.

- No więc pytaj.

- Czemu wybrałaś mnie? - dziewczyna wiedziała co białowłosy ma na myśli.

- Bo z tobą się łatwo dogadać Tarquinie. Po za tym, nie wiele razy byłam na twoim dworze, więc kiedy tylko pojawiła się okazja, zdecydowałam się z niej skorzystać. - przyznała i wystawiła rękę w kierunku mężczyzny. - Po za tym miałam nadzieję, że upoluje jakieś skarby. - puściła mu oczko i zniknęli.

W blasku kłamstwDonde viven las historias. Descúbrelo ahora