*panno White*

586 29 5
                                    

Znów cisza. Cholernie dużo ciszy. Tak kurwa długo, że zdążyłam się poddenerwować i odzyskać nieco pewności. Nawet w jego obecności.

- Więc.. Co teraz? - zapytałam w końcu. Remus obrócił głowę w moją stronę ze zdziwioną miną.

- J-ja.. Ehh.. - westchnął głęboko. - Nie wiem co mam ci powiedzieć. - dodał już bardziej stanowczo.

- Coś musisz. - przysunęłam się bliżej mówiąc w tym samym tonie.

- Ale jak mam ci powiedzieć coś czego nie wiem? - dalej spokojny.

- Ale ja muszę wiedzieć na czym stoję. - powiedziałam to jeszcze głośniej stając w między czasie tuż przed siedzącym mężczyzną.

- Nie mam pojęcia, rozumiesz?! Nie wiem co powinienem teraz zrobić. - podniósł się i staliśmy na przeciw siebie tak blisko.

- Może zastanów się nad tym co chcesz, a nie co powinieneś? - spytałam szeptem zbliżając się jeszcze bardziej. Znów był tak blisko, że czułam zapach jego perfum  i dotykałam delikatnie jego ciała swoim. Nie patrzyłam mu jednak w oczy, miałam głowę na poziomie jego lewego ramienia oraz szyi i nie zamierzałam podnosić wzroku. Znów bałam się jego reakcji, ale w końcu zmusiłam się, aby zaryzykować.

- Raczej co muszę. - odparł stanowczo po chwili ciszy odsuwając się ode mnie.

- Aha. Jasne, świetnie. - zaczęłam mówić prawie że do siebie. - To teraz tak się będziesz zachowywał?! Jak gdyby nigdy nic?

- Natt, proszę cię.. - patrzył na mnie jakby był zmęczony moją obecnością. Jakbym mu kurwa nagle przeszkadzała w życiu.

- Natt?! A nie raczej panno White? Panie profesorze?! - krzyczałam niezwracając uwagi na jego reakcje.

- Ciszej, nie krzycz, uspo.. - przerwałam jego próbę wyciszenia mnie. Wkurwił mnie niesamowicie.

- Bo co? Bo ktoś usłyszy co robiłeś z uczennicą?!

- Przestań wreszcie! - krzyknął na mnie, co faktycznie sprawiło że się zamknęłam. - Pomyśl tylko ile masz lat, a ile ja. Masz przed sobą całe życie. Zniszczą cię w Hogwarcie jeśli się o tym dowiedzą. Zacznij myśleć trzeźwo, a nie tylko cholernie piękną CHWILĄ. Nie ważne czy będę cię uczył, czy zostanę tutaj. To nie ma sensu. Masz zbyt dużo do stracenia. - oparł się o parapet i zamilkł jakby zaczął o tym rozmyślać.

- Naprawdę myślisz, że obchodzi mnie tylko moja reputacja? Że w ogóle interesuje mnie co powiedzą inni? - stanęłam metr za nim jednak się nie odwrócił. - Obchodzisz mnie ty. Twoje zdanie. Twoja obecność.. - zaczęłam iść w stronę wyjścia. - A ty chcesz mnie zostawić samą. - cicho przymknęłam drzwi. Przemierzałam korytarz czując jak rozmazuje mi się obraz przed oczami. Dotarłam do swojego pokoju i popchnęłam drzwi przez co głośno trzasnęły. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Wyłam niczym Lunatyk w pełnie. Zwyczajnie i nieodwracalnie - ryczałam z bezsilności..

Nie mogę cię kochać.. ~Remus Lupin~Where stories live. Discover now