*w wc*

574 30 12
                                    

Mężczyzna pomógł mi wstać i pomału dotrzeć do ogólnej łazienki, która na szczęście była zaraz za wejściem. Swoją drogą znów kulałam na tą cholerną nogę, widocznie niedawna kontuzja się teraz odezwała.

- Aauu au aa.. - jęknęłam, gdy posadził mnie na podłodze pod ścianą.

- Wybacz. Zaraz to ogarniemy. - prawie szepnął sięgając do szafki i wyjmując z niej profesjonalnie wyglądającą apteczkę.

- Znasz się na tym? - zapytałam z lekkim zdziwieniem oraz grymasem na twarzy, ponieważ próbowałam nieco zmienić pozycję i wyprostować nogę.

- Wbrew pozorom, ta praca wiele mnie nauczyła. - zaśmiał się nieziemsko uśmiechając. Blondyn umył ręce i zamoczył gaze w wodzie, a następnie klęknął przy mnie. - Pokaż. - mruknął odgarniając moje włosy z czoła i ustawiając moją twarz dłonią na żuchwie. Dotknął delikatnie materiałem rany na brwi na co zacisnęłam zęby i zamknęłam oczy, żeby nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Prawdopodobnie wytarł zaschniętą już krew w centrum i wokół, bo potem wymienił gaze znów zamaczając ją przy zlewie.

- Nie musisz się z tym bawić. Wystarczy, żebym mogła pójść do domu. - powiedziałam, gdy do mnie wrócił.

- Nie marudź. - odparł wciąż jakby rozbawiony. Nie miał żadnych pretensji ani nic. Był po prostu miły. I przystojny.. -  Najpierw muszę w ogóle dotrzeć do ran, bo teraz przez tą krew nic tu nie widzę.

- Bez prze.. - przerwał mi przykładając materiał do kącika ust.

- I zamykamy. - zaśmiał się i przetarł moją brodę. Za chwilę przyłożył ją do warg na co mruknęłam z bólu. - Okej, tu nie jest najgorzej. A jak wewnątrz? Widziałem, że plułaś krwią.

- Jest okej, to tylko dziąsła. - rzuciłam.

- Mhm, tak okej, że masz czerwone zęby. - powiedział jak jakiś lekarz do pacjenta, który chce się wypisać na własne żądanie. Szybko przejechałam po nich językiem, a mężczyzna skupił się już na łączeniu czoła z włosami. Przemył mi z pół twarzy, ale kiedy dotknął tej już chyba dziury, myślałam że mu coś zrobię.

- Auu, to boli. - powiedziałam chwytając go za rękę i lekko odsuwając od siebie.

- Nie dziwię się. - zmarszczył czoło i jeszcze raz się temu przyjrzał. - To jest do szycia.

- Przesadzasz. - puściłam go i zaczął czegoś szukać w apteczce.

- Niestety nie.

- To na co czekasz. Bierz różdżkę i do dzieła. - spojrzał na mnie zdziwiony.

- Nie mam żadnego znieczulenia ani..

- Nie trzeba. - przerwałam mu dość pewnie. Właściwie, to mi już dzisiaj różnicy nie zrobi. Zamyślił się na chwilę patrząc mi w oczy. Miał ładne, szare tęczówki.

- Nie, nie.. Nie ma opcji, nie będę tego robił w knajpie w kiblu. Najpierw będzie trzeba to dobrze odkazić. - wyjął octanisept na co przełknęłam głośno ślinę. - Spoko. - uśmiechnął się. - Najpierw ogarnę tamte. - czy miałam ochotę go zabić, gdy przemywał mi tym brew, rany przy ustach, a nawet to przecięcie w dłoni? Oczywiście, ledwo się powstrzymałam. Potem mimo moich sprzeciwów nakleił plastry na łuku i wstępnie czole, a krótkim bandażem owinął dłoń. - Dobra, jak tak ogólnie się czujesz? Dasz radę wstać?

- Bywało gorzej. - mruknęłam, a po chwili dzięki jego pomocy stałam na nogach. - Mam tylko problem z prawą nogą, ale to pewnie przez te niedawne ugryzienie po smoku. Dopiero co mi wróciła do normy, a teraz znowu będę kuleć. - westchnęłam próbując na niej bezskutecznie stanąć. 

- Ugryzł cię smok? Dziewczyno ty to masz chyba regularnego pecha. - rzucił z mieszanką zdziwienia i śmiechu.

- No patrząc na dzisiejszy dzień to z pewnością. - spojrzałam na swoje posiniaczone ciało, a potem znów na niego. -  Ale za to trafił mi się jednak rycerz na białym koniu, więc chyba jest jeszcze jakieś światełko w tunelu. - uśmiechnęłam się szeroko, co odwzajemnił i przez kilka następnych sekund się sobie przyglądaliśmy. Miał na sobie miałą koszulę z podwiniętymi do łokci rękawami i szary fartuszek w pasie. Na oko mógł mieć z 25-6 lat. Odrzucona do boku dłuższa grzywka i te piękne oczy. Co on robi w tym barze skoro nadaje się na modela?..

Nie mogę cię kochać.. ~Remus Lupin~Where stories live. Discover now