*bójka*

1.1K 64 6
                                    

Po naszej krótkiej wymianie zdań i wyparciu się przeze mnie wszystkiego co Lucy próbowała mi wmówić, wróciłyśmy pod dom. Jednak tego co zobaczyłyśmy w życiu obie się nie spodziewałyśmy. Otóż Malfoy wisiał związany za nogę na drzewie i darł się na dwójkę nastolatków. Za to zasadnicza Hermiona po raz pierwszy w pełni nie przejmowała się tym co się powinno, tylko pękała ze śmiechu leżąc z George'm na trawie. Próbowałam stłumić śmiech, gdy zobaczyłam zszokowaną minę przyjaciółki, ale nie udało mi się i parsknęłam jeszcze bardziej. Dziewczyna spojrzała na mnie uśmiechem z politowaniem i pokręciła głową, a następnie podeszła do wisielca, który na jej widok przestał się wydzierać. Wszyscy trochę ucichli, a Lucy uśmiechnęła się zadziornie.

- Malfoy, ile razy mam ci powtarzać, że masz być grzeczny. Tym bardziej jak mnie nie ma. - znowu rozległy się śmiechy, a chłopak zrobił minę jak naburmuszone dziecko, które nie dostało lizaka.

- Przestań się śmiać, tylko mnie stąd zdejmij! - Lucy chciała już coś powiedzieć, ale uprzedził ją tłumiący śmiech George.

- A ponoć Malfoy'owie radzą sobie sami.

- Oj, tatuś nie byłby z ciebie dumny. - dodała Herm, przez co doznałam naprawdę ciężkiego szoku. Jak ten chłopak ją zmienił. Lucy postawiła na nieco tradycyjny sposób. Otóż linka była tak cienka, że nie utrzymałaby tej tlenionej fretki. George musiał użyć magii, więc dziewczyna wyjęła swój wielofunkcyjny magiczno-mugolski scyzoryk i po kilku sekundach celowania rzuciła w przerażonego blondyna. Już po chwili jej chłopak runął na ziemie, a po typowym dla niego narzekaniu rzucił się z wyzwiskami na rudzielca. Oboje wylądowali na ziemi, a Malfoy okładał chłopaka jak tylko mógł. Zaraz jednak role się odwróciły, więc tarzali się tak po ziemi bijąc się wzajemnie. My po kilku sekundach patrzenia na to w bezruchu w końcu się ogarnęłyśmy i rzuciłyśmy się swoim na pomoc. Dokładniej to Lucy odciągała Dracona ze zmartwieniem patrząc na krew na jego twarzy, a Herm odciągała tak samo poturbowanego George'a. Ja stanęłam pośrodku nie dopuszczając ich do kontaktu ze sobą, tym samym przyjmując parę ciosów, z resztą tak samo jak dziewczyny. Po dalszej szarpaninie słychać było tylko z obu obozów przezwiska i przekleństwa. George miał pięknie złamany nos, a Malfoy cudownie rozcietą wargę i łuk brwiowy. Pozostałe siniaki idealnie komponowały się z ich ciałami. Trzeba było przyznać, że była to cudowna kompozycja. Dziewczyny zajęły się swoimi sojusznikami, a ja na to wszystko patrzyłam z boku. Herm przykładała papier do nosa bliźniaka, a Lucy do rozcięć arystokraty. Obie prawiły im niemałe kazanie i obie były przerażone, i wkurzone ich ranami i głupotą. Nasi "mężczyźni" z początku byli dość przerażeni, ale potem rozpierała ich duma ze swoich dzieł oraz z troski jaką obdażają ich dziewczyny. Zaśmiałam się delikatnie przez co dopiero teraz poczułam ból na dolnej wardze. Dotknęłam jej delikatnie, w tym samym czasie aż podskoczyłam, bo przestraszył mnie czyjś głos.

- Co tu się dzieje? - odwróciłam się, a tuż przede mną zobaczyłam Remusa. Spojrzał na mnie zaskoczony, a ja poczułam jak krew spływa po mojej brodzie. - Co ci się stało?

- Nic takiego. - zakryłam lekko piekącą ranę. W sumie sama nie wiedziałam co dokładnie się tam stało. Zabrał moją dłoń, a sam podniósł delikatnie mój podbródek, aby lepiej go zobaczyć w świetle przydomowych lamp. W jego oczach był jakiś mętlik, ale chyba poprawnie wywnioskowałam z wyrazu jego twarzy zmartwienie.

- Kto ci to zrobił? - zapytał.

- Emm.. Bili się i musiało przypadkiem.. - nie zdążyłam dokończyć, bo w jego oczach zapłonął gniew, a on sam wyminął mnie i stanął pośrodku obu stanowisk.

- Co wy sobie myślicie?! - podniósł głos i powiedział to takim tonem, jakiego w życiu od niego nie słyszałam. Oczy wszystkich zwróciły się na niego. - Jesteście w przedszkolu?! Jak chcecie to się bijcie jak dzieci, ale uważajcie na innych! - jego ton był naprawdę groźny. Na początku nikt się nie odezwał, ale Malfoy nie byłby sobą, gdyby nie próbował wszystkich zdenerwować. Choć tym razem już raczej nie było trzeba. Wstał z grymasem bólu na twarzy, ale udawał, że nic go nie boli. Podszedł tuż przed Remusa. Rzecz jasna był od niego o głowę niższy, więc nie wyglądał zbyt groźnie. Jednak chyba nie zdawał sobie z tego sprawy i zrobił dumną minę. Szczerze przestraszyłam się co chce powiedzieć, bo najpierw spojrzał na mnie z chytrym uśmiechem.

- A co? Profesorek się zakochał? - zapadła cisza. Myślałam, że zemdleje. Dopiero po chwili spojrzałam na bladego Lunatyka. - No co? Boisz się przyznać? Nie dziwię się, w końcu nie masz u niej szans. - uśmiechnął się chamsko.

- Draco! - Lucy krzyczała na niego, lecz on zdawał się tego nie słyszeć. Remus zacisnął dłoń i chyba szykował się do ciosu. Jednak kiedy się zamachnął złapałam jego rękę. Spojrzał na mnie, a złość w jego oczach pomału zanikała.

- Chodź, uspokój się. - szepnęłam. Sama byłam zszokowana tym co mówił chłopak, ale jeszcze bardziej reakcją wilkołaka. Odwróciliśmy się w stronę domu, ale ten kontynuował.

- Co? Tchórzysz? Może gdybyś nie był takim tchórzem to nie zginęliby twoi przyjaciele. - szala się przechyliła. Nie zareagowałam, kiedy Remus odwrócił się i z impetem przywalił Malfoy'owi w twarz. Blondyn skulił się trzymając za nos, Lucy od razu do niego podbiegła, a Remus? Stał nieruchomo jakby nie kontaktował ze światem. Krew leciała ze złamanego nosa chłopaka, który opatrywała jego dziewczyna. Podeszłam bliżej i po obserwowaniu pary spojrzałam na Lupina czekając na wyjaśnienia. Mimo, że sama zrobiłabym to samo na jego miejscu, to nie byłam zachwycona jego reakcją.

Nie mogę cię kochać.. ~Remus Lupin~Where stories live. Discover now