*pocałunek*

873 45 6
                                    

Kolejna runda. Wygrał Remus, a przegrała Lu. Miała farta, nie spodziewaliśmy się po nim niczego gorszego niż od Syriusza.

- Prawda, wyzwanie? - zapytał już spokojniej popijając ognistą. Ja właściwie dopiero teraz zorientowałam się, że od początku gry praktycznie nie odkładam kieliszka. Z jednej strony dlatego, że uwielbiam alkohol, a z drugiej ponieważ byłam tak zdenerwowana, iż tylko to popijanie i uzupełnianie szklanki mnie uspokajało.

- Wyzwanie. - rzuciła i dopiła na raz resztę ze swojej szklanki.

- Ehh.. - Luniek próbował się skupić i wymyślić coś zapewne w miarę cywilizowanego, ale ten szum w głowie przy trzeciej szklance, który ja odczuwałam już po drugiej raczej mu tego nie ułatwiał. Cisza trochę się przedłużała, a my z każdą sekundą stawaliśmy się coraz bardziej narąbani. Jakaś może następna minuta upłynęła na dopijaniu i nalewaniu przez Syriusza następnej kolejki. Atmosfera była już zupełnie luźna, a z jej przyjściem spieprzył też gdzieś nasz rozsądek. Podsumowując, nie trudno sobie wyobrazić nasz stan psychiczno-fizyczny po 3 szklankach 55% whisky na łeb w przeciągu jakiś 20 minut. Faceci mieli widocznie mocniejsze głowy, ale ich też już nieźle brało. Mój defekt alkoholowy polega na tym, że długo mniej więcej wiem co się dzieje i co chce powiedzieć, mimo że z zewnątrz potrafię być już trupem. Natomiast Lucy ma na odwrót, duża sprawność ruchowa, za to w środku gruba impreza. Jak u huncwotów? Nie mam pojęcia, ale wygląda na to, że niedługo się dowiem. Oczywiście ostatecznie wszyscy mieliśmy już konsekwencje głęboko w dupie, a śmiałość i odwaga, które są głównym skutkiem ognistej sięgały zenitu. Wtedy właśnie poczuliśmy się pewnie i zwolniliśmy tępo. Właściwie nie miałam też dużego wyboru, bo ręka nie chciała już tak płynnie podnosić tego ciężaru. Black nachylił się nad przyjacielem i szepnął mu coś niewyraźnie, a potem powoli wrócił na miejsce. - Mpff.. Dobra. To tak, pocałuj Syriusza. - no przyznam, że tego się nie spodziewałam. Mimo, że to był pomysł Black'a to i tak to niespotykane, że od tak się zgodził. Wygląda na to, że poznamy dziś nawzajem swoje alter ega. Lu wybuchła śmiechem, a ja się od niej zaraziłam.

- Dobra. - Zaczęła iść do niego na kolanach, aż w końcu klękneła przy Syriuszu i się nachyliła, ale znów wybuchła śmiechem. Wzięła łyka z jego szklanki i szybko przyłożyła swoje usta do jego. Zaczęli się "energicznie" całować, a my złapaliśmy za kieliszki.

- Ale poszli w.. - nie zdążyłam dokończyć, bo Black stracił równowagę i runął na plecy z moją przyjaciółką na sobie. Znów wybuchła śmiechem, a ja po chwili zastanawiania się czy im pomóc stwierdzilam, że wolę popijać mój ukochany trunek. Dziewczyna doczołgała się w końcu na miejsce i Remus rozdał karty. Tak szczerze mówiąc to, to chyba była ostatnia uczciwa runda, którą oczywiście przegrałam. Później właściwie już nieświadomie co chwilę zmienialiśmy zasady gry, a wykładane karty były rzucane totalnie bezsensu.

- Wyzwa.. - ziewnęłam. - nie.. - Syriusz był widocznie jednym z tych co po alkoholu dostawali ADHD, za to ja akurat zależnie od humoru, ale często bywam senna. Tak, Black postanowił mnie chyba obudzić.

- No to, zdejmij bluzkę. - nie łapałam już zbyt szybko, więc ta informacja chwilę do mnie docierała. - Do końca gry. - Lucy spojrzała na mnie z miną "robisz, nie robisz?", a Remus z zaszokowaniem, za to Łapie tylko święciły się oczy w oczekiwaniu. Ja natomiast wzruszyłam tylko ramionami, chwyciłam za dół bluzki i ściągnęłam ją, zostając jedynie w staniku i spodenkach. Następna runda, znowu przegrał Luniek, a wygrała Lucy. Chyba najlepiej oszukiwała, nie wiem, nie bardzo ogarniałam jakie karty trzymam, ale przyznam że chłopacy jakoś nie bardzo skupiali się na grze, a nawet nie patrzyli na podłogę.

- Wyzwanie. - wciąż sączył spokojnie swój napój.

- Hmm..

Nie mogę cię kochać.. ~Remus Lupin~Where stories live. Discover now