*drętwota*

712 41 2
                                    

Tkwiliśmy w tej ciszy przez następne kilkanaście sekund, dopóki Snape nie wyjął kilku eliksirów z torby i nie skierował znów różdżki w moją stronę. Nim ktokolwiek z nas zdążył zareagować wyszeptał zaklęcie, a ja w sekundę padłam jak długa na materac. Całe ciało spięło mi się w momencie powodując ogromny ból, a potem straciłam czucie. Nie mogłam się ruszyć ani odezwać. Ledwo mogłam myśleć, bo coś tłumiło mi obraz i dźwięk z zewnątrz.

- Coś ty zrobił?! - Syriusz prawie rzucił się na niego z pięściami, ale Lucy go powstrzymała i chyba zaczęła kłócić się z Severusem. Remus od razu pojawił się obok i nachylił nade mną. Położył jedną dłoń na moim czole ogarniając przy tym włosy, a drugą przyłożył do mojej brody i odchylił do tyłu. Chciał żebym miała dopływ powietrza, lecz i tak nie mogłam go nabrać. Ono jakby samo przepływało przez moje ciało. Po chwili odwrócił się do nich.

- Rzuciłeś w nią Drętwotą!

- Nic jej nie będzie, a ja potrzebuje spokoju, żeby naprawić tę jej nogę. - Snape był spokojny jak zawsze i słychać było, że ani trochę nie czuł się winny. Prawda jest taka, że mógł chociaż uprzedzić. Teraz Remus znów szukał kontaktu w moich oczach, które na bank pokazywały poirytowanie. Chujowe uczucie nie móc się ruszyć, choć i tak lepiej tu niż na ziemi w środku bitwy, co już mi się zdarzało.

Całość trwała kilkanaście minut. Wszyscy oprócz Remiego wyszli z pokoju, gdy jeszcze byłam pod wpływem zaklęcia, abym spokojnie doszła do siebie. W końcu mogłam samodzielnie nabrać powietrze, a zaraz potem odmrażały mi się wszystkie kończyny. Chłopak pomógł mi podnieść się do siadu.

- Dziękuję Ci. - szepnęłam rozmasowując lewy nadgarstek.

- Za co? - mężczyzna siedział na krześle obok łóżka i tylko patrzył na mnie z uśmiechem.

- Za wszystko. - przechyliłam się w bok i pocałowałam go w policzek w ramach podziękowania. Nie powiedział ani słowa tylko poszerzył swój uśmiech. Potem pomógł mi się obrócić i w końcu położyć stopy na ziemi. Noga znacznie mniej już mi doskwierała. W porównaniu z poprzednimi dniami miałam wrażenie, że mogłabym zaraz zacząć biegać, czego od razu mi zabronił. Co więcej, zgodził się pójść po herbatę pod warunkiem, że nie ruszę się z miejsca. Nie miałam wyjścia, więc musiałam się zgodzić. Kiedy wychodził zostawił uchylone drzwi, a zaraz po dźwięku stąpania po schodach usłyszałam skrzypienie podłogi na korytarzu. Udało mi się wyróżnić dwa głosy, ale oboje mówili bardzo cicho. Jakby bali się, że ktoś mógłby ich usłyszeć. Nie wiem czemu, ale zaciekawiło mnie to. Przy okazji chciałam dostać się do łazienki, więc zaczęłam powoli przemieszczać się po brzegu łóżka starając się jedynie ciągnąć po podłodze chorą nogę. Kiedy dotarłam do drzwi i wyjrzałam przez szparę zobaczyłam coś czego raczej się nie spodziewałam. Lucy stała tam w towarzystwie Snape'a i mocno gestykulowała. Po samej mimice twarzy można było wywnioskować, że się kłócą. Jednak rozmawiali na tyle cicho, że u mnie nie było nic słychać. Gdy tylko usłyszeli kroki na schodach Profesor natychmiast zbiegł po nich na dół, zapewne dążąc do wyjścia i potrącając przy okazji Remusa. Za to dziewczyna w tym samym momencie rozejrzała się dookoła, niespodziewanie natrafiając tym samym swoim wzrokiem na mnie siedzącą na łóżku w progu pokoju. Jej mina nie kryła szoku jaki właśnie przeżyła, ale wtedy na piętro wszedł Lupin z plamą na koszulce od w połowie wylanych herbat.

- Co ty tu robisz? Mówiłem, że masz się nie ruszać.. - westchnął jakby mówił do dziecka, które znów popełniło ten sam błąd.

- Chciałam pójść do łazienki. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, wciąż nie przerywając kontaktu wzrokowego z przyjaciółką..

Nie mogę cię kochać.. ~Remus Lupin~Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ