12. "Podjęła już decyzję"

Start from the beginning
                                    

- Fascynujące, prawda? - Legolas zatrzymał się i wpatrywał intensywnie w kobietę

- Oczywiście. Sądzisz, że takie uczucie kiedykolwiek jeszcze pojawi się w Śródziemiu? - Shara przygryzła wargę, udając zamyślenie

- Tak sądzę. Widzisz... Luthien przebłagała bogów, by dali im jeszcze jedną szansę. Razem z Berenem uciekli Śmierci.

- My też uciekniemy. Nie Śmierci, ale nasza ucieczka będzie równie inspirująca - Legolas skinął powoli głową i podszedł bliżej kobiety. Ta patrzyła prosto w jego oczy, gdy na usta wkradł mu się lekki uśmiech.

Oboje zamilkli i oboje wiedzieli, co zaraz nastąpi.

Między nimi panowała cisza. Taka, jak w sekundach, kiedy strzała wystrzelona z łuku przecina powietrze. Taka, jak cisza przed burzą. Moment zdający się trwać wieczność, który świadkowie opisują w historiach przez wiele kolejnych lat.

Cisza, której nigdy się nie zapomina.

Cisza tak ogłuszająca, że potrafi wyryć się w pamięci na wieczność.

Shara była zadziwiająco spokojna.

Jakże mogłaby nie być, skoro podjęła już decyzję?

Nie pokłoni się nikomu i zrobi to wszystko, by przeżyć.

A gdy pocałowała elfiego księcia wtedy, w pałacu lorda Elronda, nie żałowała niczego.

To takie dziwne, że kiedy on odwzajemnił pocałunek i przytulił ją mocno do siebie, ona nie krzyczała w umyśle, targana wyrzutami sumienia.

--------------------------------

W pałacu było tak cicho tamtego wieczora. Większość mieszkańców zebrała się na wieczerzę i późniejszą zabawę w sali jadalnej. Dlatego też, gdy Shara szła samotnie pustymi korytarzami domu Elronda, nic nie zagłuszało bicia jej serca. Doskonale je słyszała, tak samo zresztą jak szum krwi w jej głowie. To wszystko spowodowane było strachem przed spotkaniem Sarumana Białego. Byli umówieni w miejscu, gdzie elfowie przetrzymywali roztrzaskany na kawałki miecz Isildura, wielką pamiątkę po Bitwie Ostatniego Sojuszu.

Gdy weszła do tamtego pomieszczenia, Czarodziej już był w środku. Oglądał z uwagą Narsila, którego fragmenty odbijały światło gwiazd, padające z otwartych okien. W tak ciepłą, letnią noc, Shara nie czuła chłodu mimo cienkich szat na sobie.

- Witaj, królewno - uśmiechnął się kwaśno mężczyzna, wypowiadając ten tytuł. - Cieszę się, że cię widzę.

- Ja również, Czarodzieju. Jesteś pewien, że nikogo nie ma w pobliżu?

- Owszem, jestem. Na początku powiedz mi, jak się czujesz. Czy twoja rana goi się jak należy?

- Tak, jestem tu pod znakomitą opieką - odparła Shara, krzywiąc się lekko.

- Nie mogę pojąć, czemu Azog to zrobił? - warknął Saruman, chodząc niespokojnie po pomieszczeniu

- Cóż, dla mnie to oczywiste - prychnęła. - Chciał zemścić się na mnie za naszą ostatnią rozmowę i to, jak nie chciałam poddać się jego woli. Jest przyzwyczajony do tego, że może pomiatać mną jak swoją własnością, więc nie może zrozumieć, że mam prawo się z nim nie zgodzić.

- Nie sądziłem, że jest tak krótkowzroczny i bezmyślny! Mógł narazić tym powodzenie planu!

- Z pewnością. Strzelając tylko udowodnił, że nie ma na względzie wyższego celu. Jednak rana zasklepi się w ciągu kilku dni, więc misja nie jest narażona na niepowodzenie.

Cień MordoruWhere stories live. Discover now