11. "Wszystko u ciebie w porządku, królewno?"

345 23 8
                                    

Gdy drugi raz Shara wjeżdżała do doliny Imladris, targały nią zgoła inne myśli, niż wcześniej. Wtedy była pełna niepokoju o powodzenie misji nadanej jej przez samego Pana. Teraz zastanawiała się, czy jej własny plan ma szansę uratować jej życie.

Razem z księciem zatrzymali się przed wejściem do pałacu lorda Elronda. Z pomocą mężczyzny Shara zsiadła z konia i podeszła do sługi Lindira, który przyglądał się niecodziennemu zjawisku przed nim. Kompania składająca się z trzynastu krasnoludów, niziołka i Czarodzieja stała w pełnym rynsztunku, patrząc wrogo na okrążających ich elfów. Gdy wojownicy na swoich wierzchowcach wreszcie się zatrzymali, władca doliny powitał ich ciepło. Zamienił kilka słów z Gandalfem, który wydawał się najbardziej przyjaźnie do niego nastawiony, jeśli nie liczyć drobnego hobbita. Biedak stał ściśnięty pośrodku grupy i widocznie nie wiedział, skąd całe to zamieszanie. Shara i książę spojrzeli na siebie, rozbawieni nieco sceną, której byli świadkami. Gdy kompania została ugłaskana propozycją pożywienia się i wypoczęcia, lord Elrond czym prędzej zaprowadził kobietę wąskimi przejściami między poszczególnymi budynkami zabudowy pałacowej, aż w końcu dotarli do pomieszczenia szpitalnego.

Nie spodziewała się jednak zastać tam Radagasta Burego, jednego z pięciu Istarich.

Gdy rozejrzała się po sali i na jednym ze stołów dostrzegła najprawdopodobniej wszystkie fiolki, zioła i flakoniki, które mężczyzna przywiózł ze sobą, uśmiechnęła się lekko.

Plan szedł lepiej, niż mogła sobie wyobrażać.

- Dzień dobry! Zwą mnie Radagastem Burym, przyjechałem do Rivendell uzupełnić zapasy swoich ziół. Co sprowadza cię, lady, do doliny Imladris? – mężczyzna podszedł do niej, skłonił się i serdecznie uśmiechnął

- Nazywam się Indis, jestem córką Gil-Galada – Shara już przywykła do spojrzenia, które było kierowane w nią za każdym razem, gdy przedstawiała się w ten sposób. – Powracałam do Rivendell po odbyciu pewnej misji, na którą wyruszyłam z księciem Legolasem z Leśnego Królestwa.

- Co ci się przytrafiło, pani? – szczerze się zatroskał, spoglądając na nasiąknięty krwią opatrunek na ramieniu kobiety

- Zostałam postrzelona z łuku przez orka w potyczce kilkanaście minut temu. Książę wykorzystał tutejszy opatrunek, co skutecznie zatamowało krwawienie.

- Jesteś pani w posiadaniu strzały, którą cię postrzelono?

- Niestety, nie myślałam trzeźwo i nie zabrałam jej stamtąd – udała zmartwioną. – Czy to duży problem?

To nie był żaden problem. Azog nie użyłby trucizny do zabicia jej, chciał się tylko zemścić.

- Nie, to ułatwiłoby co prawda ewentualne wykrycie trucizny, jeśli została użyta, jednak nie jest nam niezbędne.

Radagast poprowadził kobietę do swojego stanowiska i zdjął ostrożnie opatrunek. Shara natychmiast poczuła mocniejsze bicie własnego serca. No tak, środek uspokajający. Jej oddech stał się szybszy i bardziej płytki.

- Zaraz dam ci drugą dawkę, pani. Rana nie zagraża zdrowiu, przy dostępie do tutejszych wywarów i ziół zasklepi się w ciągu kilku dni – kobieta wydawała się szczerze zaskoczona. – Elfy z Rivendell czynią cuda w dziedzinie lecznictwa. W twoim przypadku zastosujemy maść i wywar do przyjmowania doustnego. To powinno spokojnie wystarczyć.

Podczas gdy Czarodziej zajmował się opatrzeniem rany kobiety, ta przeglądała środki należące do niego. Skończył po kilku minutach. Dziewczyna miała jedną rękę na temblaku i środek uspokajający we krwi. Oczy same jej się zamykały. Mimo to próbowała zachować jasność umysłu.

Cień MordoruWhere stories live. Discover now