15. Arwena

221 20 0
                                    

Shara zmrużyła powieki i wycelowała. Przesunęła delikatnie palcem wzdłuż cięciwy łuku, po czym wystrzeliła. Strzała wbiła się w pień drzewa wysoko nad tarczą. Kobieta mruknęła pod nosem przekleństwo i chwyciła się za ramię, próbując je rozmasować. Rana zadana jej przez Azoga Plugawego, mimo że dawno już wyleczona, czasem jeszcze dawała o sobie znać. Nie przeszkodziło to jednak Sharze w sprawdzaniu swoich umiejętności na strzelnicy. Nigdy nie czuła się pewnie w łucznictwie, więc postanowiła się podszkolić przed wyruszeniem w dalszą trasę. Jak jednak widziała wyraźnie po oddaniu kilkunastu niecelnych strzałów, powinna była raczej odpuścić i skupić na czymś, co mogło przydać jej się dużo bardziej. Planowaniu, pisaniu i rozmawianiu z najważniejszymi przedstawicielami elfów w Rivendell.

Gdyby chociaż wiedziała, kiedy dane jej będzie opuścić to przeklęte miasto... Od wielu tygodni siedziała bezczynnie w murach Ostatniego Przyjaznego Domu, a ta niepewność i zarazem zew przyszłej misji nie dawały jej spokoju. Galadriela nigdy nie powróciła do rozmowy, którą musiały przerwać ze względu na wiadomość o ucieczce krasnoludów. Gandalf dołączył do kompanii, a Saruman i pani Lothlórien udali się do swoich siedzib. Shara, nie mając zbyt wielu zobowiązań, często czuła nudę. Nie potrafiły jej rozwiać nawet długie przejażdżki ani spotkania z Arweną. Kobieta czuła się jak ptak uwięziony w złotej klatce i gdy patrzyła w dal, ku Górom Mglistym, w jej sercu odzywała się nieznana wcześniej tęsknota.

Chwyciła kolejną strzałę, nałożyła ją na cięciwę i odetchnęła głęboko, starając się skupić. Okazało się to jednak niemożliwe, gdy jej umysł nawiedził obraz zbyt dobrze jej znany.

Nagle ponownie miała przed oczami ponurą twierdzę. Stała, wpatrując się w otwarte na oścież drzwi. Po raz pierwszy patrzyła na drzewa, trawę i rzekę w oddali. I one wydały jej się najpiękniejszym, co w życiu widziała. Chciała pobiec i ich zakosztować. Ale gdy zobaczyła Czarodzieja przed sobą, odcinającego jej drogę ucieczki... Przerażenie przysłoniło dziecięcy zachwyt. Uniosła łuk, naprężyła cięciwę i wycelowała. Wystarczyło tylko strzelić. Oddychała płytko, a w jej oczach wezbrały łzy. Oczy miała jak gdyby przesłonięte mgłą. Czarodziej mówił do niej spokojnym głosem, tak jak uspokaja się wściekłe zwierzę. A mimo to nie wydawał się przestraszony. Sądził, że Shara nie zdobędzie się na strzał, gdy przerażenie uniemożliwi jej ucieczkę. I miał rację.

- Sharo... Nie uciekniesz stąd.

- Milcz, albo zaraz strzelę - warknęła, a jej łzy skapywały na posadzkę.

- Przecież wiesz, że nasz Pan chce dla ciebie największych zaszczytów. Jesteś najlepsza z nas wszystkich, słońce. Wszędzie poza tą twierdzą czeka na ciebie wyłącznie nienawiść i śmierć.

- Przestań - mimo wściekłości wzbierającej w żyłach, z jej gardła wydobył się jedynie cichy pisk. Naprężyła cięciwę do granic wytrzymałości. Jedynie po ściśniętym gardle Czarodzieja kobieta mogła rozpoznać, że tym razem naprawdę się jej obawia. - Uwolnij mnie... Albo cię zabiję.

Saruman wpatrywał się w nią intensywnie, ale po chwili pokręcił głową.

- Popełniłabyś olbrzymi błąd, Sharo.

Kobieta wydała z siebie przeciągły jęk i puściła cięciwę. Strzała poleciała daleko w stronę zielonych pagórków i rwącej rzeki, których wojowniczce nigdy nie będzie dane zakosztować. Shara upadła na posadzkę, oparła się o ścianę i zaniosła płaczem. Czarodziej niemal niezauważalnie rozluźnił się i głęboko odetchnął.

- Sharo, Sharo! - Kobiecy głos rozległ się w korytarzu i dziewczyna od razu wiedziała, że tak czy inaczej... Popełniła monstrualny błąd. - Sharo, gdzie jesteś?!

Kobieta krzyknęła cicho, być może trochę bezsilnie, i opadła na kolana. Zamknęła oczy i roztarła skronie. Głowa pulsowała jej bólem od ciągłej pracy pod osłoną nocy. A to nie była pierwsza wizja przeszłości, która nawiedziła Sharę w Rivendell.

Gdy jednak kobieta usłyszała czyjeś kroki skierowane w jej stronę, zerwała się na równe nogi, szybko starła pojedynczą łzę z policzka, wycelowała i strzeliła. Strzała, choć wbita sporo za nisko w tarczę, dała jej sporo satysfakcji.

- Indis! - wołanie Arweny zmusiło Sharę do opuszczenia łuku - Och, tu jesteś. Szukałam cię. Legolas niedługo przybędzie z Leśnego Królestwa. Pomyślałam, że spodobałby ci się pomysł krótkiej, całodniowej wycieczki poza Rivendell - szeroki i całkiem szczery uśmiech księżniczki zmusił Sharę do odwzajemnienia go.

- Brzmi... świetnie - kobieta skinęła głową. Widziała, że córka Elronda starała się jak najbardziej umilić jej pobyt w Rivendell.

- Swoją drogą - zagadnęła - zauważyłam ostatnio, że na swoim kołczanie masz wygrawerowany fragment „Pieśni o Berenie i Lúthien".

- Ach, to prawda - Shara uniosła przedmiot i pokazała Arwenie napis.

- „Choć ich rozdzielił bezkres Mórz, | Raz jeszcze się spotkali... | I w las odeszli, dawno już, | Ze śpiewem - i bez żalu." To piękna ballada - Arwena westchnęła. - Powiedziałabym, że tuż obok bajki o dwóch duchach moja ulubiona - Shara uniosła gwałtownie głowę i uśmiechnęła się może zbyt szeroko.

- Znam tę opowiastkę! Moja mama zawsze nuciła mi ją do snu. Niestety nigdy chyba nie zrozumiałam do końca jej przesłania. Dziwi mnie trochę, że tak wielką sławą cieszy się piosenka o dwóch zjawach, które decydują o wyniku ludzkich wojen w zwykłej gierce słownej. Dzieciaki uważają, że wszystko zostało już z góry przesądzone i nie mają wpływu na przeznaczenie.

- Cóż, ja widzę to w innym świetle - Shara wydawała się naprawdę zaciekawiona, czekając na wyjaśnienie Arweny. - Ta bajka ma nam przekazać, że nie zawsze możemy zmienić losy świata. Czasem trzeba zaakceptować istnienie przeznaczenia albo... przyjąć na siebie wszystkie winy świata.

- Zabawne, nigdy nie spojrzałam na to z tej strony. Ale teraz wydaje mi się, że masz rację.

Twarz Arweny rozjaśnił uroczy uśmiech, który jednak po chwili zniknął. Kobieta wyglądała, jakby czegoś nasłuchiwała.

- Słyszę jeźdźca na moście. Chodźmy prędko, nikogo dzisiaj się nie spodziewamy, więc to może być coś poważnego.

Shara odłożyła łuk na swoje miejsce, w jedną rękę chwyciła włócznię i ruszyła prędkim krokiem za córką Elronda. Nie musiały długo szukać przybyłego, ponieważ już po kilku minutach odnalazły go na dziedzińcu głównego pałacu. Okazał się być nim Saruman. Czarodziej wyglądał na zdenerwowanego, był pobladły i tłumaczył coś chaotycznie Lindirowi.

- Sarumanie, co sprowadza cię do domu mego ojca z tą niezapowiedzianą wizytą? - Arwena skinęła głową w kierunku Lindira, pozwalając mu odejść, co ten uczynił z nieukrywaną ulgą

- Królewno, wydarzyło się coś potwornego! - starzec wykrzyknął - Gandalf został uwięziony przez orków w Dol Guldur.

Shara i Arwena wymieniły zaniepokojone spojrzenia. Obie czuły, że spokojne czasy właśnie nieodwołalnie się skończyły.

- Cóż, wygląda na to, że plotki o czarnoksiężniku mogą się właśnie potwierdzać.

Nikt nie zamierzał spierać się ze słowami córki Elronda.

Cień MordoruWhere stories live. Discover now