2. "Są aż tak naiwni?"

1.1K 77 47
                                    

Kobieta wiedziała, że musi zdobyć Angrist, żeby zapewnić sobie pewną pozycję wśród elfów. Oczywiście, nie dowiedziała się o "sekretnym wejściu" od Gil-Galada. Owszem, takie wejście do sali tronowej Morgotha naprawdę istniało, lecz było obstawione całym zastępem orków, więc nie było mowy o tym, żeby "tylko król Noldorów znał prawdę". Dlatego chciała pojechać do Angbandu sama: gdyby ktoś jej towarzyszył, musieliby walczyć z orkami, a to by z pewnością nie skończyło się dla niej dobrze.

Dziewczyna poprosiła Elronda o lepszy płaszcz na drogę, bo ten, w którym przyjechała, nie nadawał się do niczego. Z wdzięcznością przyjęła prowiant, bo następnego dnia była zdecydowana wyruszyć. Łóżka w mieście elfów były niebiańsko wygodne, to też musiała przyznać.

Rano, po zjedzeniu śniadania, powoli przeszła się po pałacu, szukając Arweny i Elronda. Nie znalazła ich, dopóki mały chłopiec imieniem Estel (swoją drogą, była bardzo zaskoczona, gdy spotkała go po raz pierwszy, był w końcu człowiekiem w mieście elfów) nie powiedział jej, że władca ze swoją córką właśnie wita przybysza na dziedzińcu.

Gdy ich wreszcie znalazła, okazało się, kim był ten przybysz.

Wyszła na dziedziniec i od razu rozpoznała osobę stojącą obok władcy. Swego czasu dużo uczyła się o władcach Śródziemia. W ten sposób dowiedziała się o Thranduilu, królu elfów z Mrocznej Puszczy, i jego synu.

- Indis, przedstawiam ci księcia Mrocznej Puszczy, Legolasa. Legolasie, oto elfka, o której ci mówiłem. Jest dawno zaginioną córką Gil-Galada, Najwyższego Króla Noldorów.

Zmierzyła go wzrokiem. Blond włosy, niebieskie oczy, był dość wysoki, jak na elfa. Miał na sobie reprezentacyjną lekką zbroję, na plecach kołczan pełen strzał. Elf przyglądał jej się z zainteresowaniem, którego w ostatnich dniach uświadczyła dużo więcej, niżby pragnęła. Wyglądał na dość inteligentnego. Musiał często walczyć, sądząc po postawie ciała. Jednym słowem, typowy przedstawiciel elfów z Leśnego Królestwa. Shara uśmiechnęła się, ostrożnie analizując każdy szczegół, każdą okoliczność, która mogła przysłać mężczyznę do Rivendell. Dygnęła przed księciem. On też skłonił się krótko i rzekł:

- Witaj, Indis. To miła niespodzianka dla całego Śródziemia, że Król miał córkę. Do tego piękną córkę - kącik jego ust powędrował w górę.

Kobieta postarała się przełknąć zażenowanie i odpowiedzieć równie miło. Inaczej mogłaby rozbić swoją nienaganną dotąd iluzję.

- Mi również jest miło cię poznać, Legolasie. A teraz przepraszam, ale będę powoli wyruszała - zwróciła się do Elronda.

- Oczywiście, każę osiodłać twoją klacz - odrzekł władca, po czym skierował się do stajni.

- Dokąd wyruszasz, pani, że tak ci się spieszy? Jeśli wolno mi wiedzieć, oczywiście - znowu ten uśmieszek.

- Jadę do Angbandu, odzyskać Angrist - oznajmiła, jak gdyby nigdy nic. Książę zamaskował zdziwienie i przywrócił na twarz uśmiech.

- W takim razie życzę ci powodzenia, Indis - spojrzał jej w oczy i wyglądało na to, że mówi szczerze. Skinęła głową i wyprostowała się. Biła od niej pewność siebie, duma godna następczyni tronu.

- A zatem, książę, bardzo miło było cię spotkać, ale...

- Chwila, chwila - przerwała jej Arwena. Indis miała wrażenie, że elfka ułożyła już w głowie jakiś plan. To nie zwiastowało niczego dobrego. - Przecież ty tam sobie nie poradzisz, w tej głuszy. Potrzebujesz towarzysza. Legolasie, bardzo ci śpieszno do Leśnego Królestwa?

Na Valarów.

- Nie, nie. Nie ma mowy, żeby książę poświęcał swój czas dla mnie. Poradzę sobie, Arweno, nie potrzebuję opiekunki - szybko wyrzuciła z siebie, starając się zachować kamienną twarz.

Cień MordoruWhere stories live. Discover now