- Jest źle, jest bardzo, bardzo niedobrze.
Shara mruczała do siebie, od kiedy tylko otworzyła oczy i uświadomiła sobie, dlaczego straciła przytomność. Oparła dłoń na krawędzi szafki i spróbowała podciągnąć się z posadzki. Nie udało jej się jednak wstać, gdy palce, nagle jak gdyby zwiotczałe, puściły. Kobieta z głośnym sykiem i jeszcze głośniejszym łoskotem opadła na ziemię. Potrząsnęła głową.
Myśl, myśl.
Wreszcie zebrała w sobie siły, które powoli odzyskiwała, i podpełzła do łóżek po drugiej stronie pomieszczenia. Udało jej się wdrapać na jedno z nich. Potem - usiąść. Za jej uszami pulsował ból, ale wiedziała, że jest jedna rzecz, którą musi sprawdzić natychmiast. Odetchnęła głęboko, odchyliła się w jedną stronę, potem w drugą, i stanęła na nogi. Chwilę zajęło jej odzyskanie równowagi, ale gdy zrobiła krok, drugi, rzuciła się ku swoim bagażom. Najpierw sprawdziła mniejszą z toreb. Gdy ją otworzyła, jej oczom ukazała się sterta ubrań, szali i bluzek.
Nie, to nie to.
Wyrzuciła je wszystkie i ujrzała drewniany pojemnik. W nim - koronę królowej Fíriel, potem należącą do Królowej Zdrajców.
Miło, że pozostała, nietknięta.
Ale i nie o nią chodziło. Shara wyjęła ostrożnie pudełko i dokładnie w tym samym momencie, w którym zajrzała z powrotem do torby, odetchnęła głęboko.
Zostały w niej bowiem wszystkie zeszyty. Wszystkie dokumenty, zapiski, sterty notatek i planów, które robiła, jak to miała w zwyczaju. Ale, co przynajmniej równie istotne, w torbie pozostały dokumenty dotyczące ataku na Leśne Królestwo.
Shara pozostała w grze.
Najwyraźniej nie była nieprzytomna tak długo, jak jej się zdawało. Kala wiedziała, że jej siostra obudzi się w perspektywie kilku, kilkunastu sekund, więc nie miała czasu, by przeszukać jej dobytek. Ale coś zrobiła z pewnością, w jakiś sposób spożytkowała te cenne sekundy. Tylko... jak?
Shara otworzyła drżącą nieco dłonią większą z toreb. Zerknęła do środka.
Włócznia Gil-Galada zniknęła.
I wtedy Zdrajczyni roześmiała się - zmęczonym, wyczerpanym wręcz głosem - ale szczerze.
Jej siostra najwyraźniej nie była zbyt zachłanna.Shara pogładziła opuszkiem palca ostrza noża Berena i Ringila.
Gdy to przerażenie niepewności uszło wreszcie z ciała kobiety, oparła się o jedną ze ścian, tuż przy swoich bagażach. Poczuła, jak boli ją każdy skrawek jej umęczonego ciała, jak krzyczą niemal jej kości. Zamknęła oczy - zasnęła.
---
Otworzyła oczy, gdy wybudził ją ze snu krzyk mewy. Był już wieczór, słońce zachodziło krwawym blaskiem, odbijającym się w szybach i padającym na przeciwległą ścianę pokoju.
Gdy słońce zachodzi takim światłem, gdzieś na świecie przelano krew.
Shara mruknęła, przeciągając się i dopiero po chwili uświadomiła sobie, że trzyma w ręce Angrist. Najwyraźniej zasnęła z dłonią na nożu, który przecież tak obawiała się stracić. Dopiero w tamtym momencie zauważyła krew na swoich palcach. Uniosła dłoń i dostrzegła, że jej wewnętrzna strona jest przecięta, a czarna niemal krew zasklepiła ranę. Shara musnęła skórę pod swoim nosem i syknęła, widząc spadające na posadzkę płatki zaschniętej krwi.
Z jednej z toreb wyciągnęła ręcznik i manierkę z wodą. Wstała i zachwiała się lekko. Ruszyła w stronę okna, które po chwili otworzyła. Zadrżała, uderzona wieczornymi podmuchami gorącego wiatru. Wylała nieco wody na ręcznik i powolnymi, delikatnymi ruchami wyczyściła rozcięcie na swojej dłoni i starła krew z nosa. Gdy opatrzyła odpowiednio świeżą ranę, spakowała swoje bagaże. Wygładziła marszczenia na swoim stroju ze smoczych łusek, odrzuciła na plecy poły śnieżnobiałej peleryny, a potem zarzuciła na ramię mniejszą torbę. Drugą chwyciła w dłoń i pospiesznym krokiem opuściła pomieszczenie. Nawet wprawiony obserwator nie dostrzegłby, że jedynie kilka minut wcześniej opierała się o ścianę, bez świadomości.
ESTÀS LLEGINT
Cień Mordoru
Fanfiction❝ᴀ ᴢᴡᴀć sɪę ʙęᴅᴢɪᴇsᴢ sʜᴀʀᴀ, ᴘᴏɴɪᴇᴡᴀż ᴛᴡᴏɪᴍ ᴘʀᴢᴇᴢɴᴀᴄᴢᴇɴɪᴇᴍ ᴊᴇsᴛ ᴘᴀᴛʀᴢᴇć, ᴊᴀᴋ ʟᴜᴅᴢᴋɪᴇ ɴᴀʀᴏᴅʏ ᴋʟęᴋᴀᴊą ᴘʀᴢᴇᴅ ᴛᴏʙą ɪ ᴘᴀɴᴇᴍ ᴄɪᴇᴍɴᴏśᴄɪ.❞ A może ona nie jest tą, za którą się podaje? Może wszystkich oszukała i to ona wygrała tę wojnę? Może to ona zwyciężyła...