III CZĘŚĆ - prolog

141 14 21
                                    

Światło gwiazd rozbijało się na powierzchni kryształowych kieliszków. Piasek, przykrywany co chwilę falami, lśnił srebrzyście. Na plaży rozłożono niewielki koc w czerwono-białą kratę, a na nim ustawiono tacę z napojami i talerze, na których umieszczono ulubione przysmaki sióstr.

A kobiety leżały, trzymając w dłoniach kieliszki, w których wino w ciemnościach nocy przybrało niemal czarną barwę. Shara odpoczywała, mając oczy zamknięte. Była rozluźniona i oddychała głęboko. Kala skubała końcówki być może zbyt długich paznokci, marszcząc brwi.

- Kiedy to wszystko się zacznie? - szepnęła do siostry

- Już się zaczęło - mruknęła Shara. - W momencie, w którym uciekłam, zostawiając cię w twierdzy.

- Wiesz doskonale, że nie to miałam na myśli.

Kobieta przez kilka chwil nie odpowiadała. Otworzyła oczy i obserwowała mewy, szybujące wysoko ponad skałami rozdzierającymi powierzchnię wody.

- Jutro - Kala spojrzała wreszcie na siostrę. Była zaskoczona, nie rozumiała. - Jutro ja i Mau dotrzemy do Rivendell. Jeśli chcesz odnaleźć początek ostatniej wojny, w której weźmiemy udział obydwie, powinnaś szukać tam.

Przez kilka sekund obie kobiety milczały. Kala patrzyła na siostrę, a w jej oczach dostrzegałam rzadką przecież serdeczność, wielkie przywiązanie.

- Szkoda, że to tylko sen.

- To prawda - Shara uśmiechnęła się, muskając palcami winogrona na jednym z talerzy.

- Nadchodzi ostatni akt tej sztuki - Kala chwyciła dłoń siostry i ścisnęła ją delikatnie. - Ten, w którym wszyscy wchodzą na scenę w ostatnim momencie przed opuszczeniem kurtyny. Sądzę, że ostatnie dni przed pojedynkiem spędzimy razem. Dobrze, że tak się stanie.

- Skąd to wiesz?

- Przeczucie - na ustach Kali pojawił się delikatny półuśmiech. Wreszcie odetchnęła swobodnie i oparła policzek na ramieniu siostry, która objęła ją ramieniem. - Przykro mi, że to ty będziesz musiała umrzeć. Naprawdę mi przykro.

- Wiem - Shara spojrzała na twarz kobiety, w której oczach błyskało nienaturalne światło. Czuła krew nagle bulgoczącą w swoich żyłach i uczucie niepokoju, które nasłać na nią mogła tylko jej siostra. Pocałowała ją w czubek głowy i zauważyła, że dziwne wrażenie zaczęło mijać. Oczy Kali przygasły. - Jesteś moją siostrzyczką. Nie boję się takiego końca.

Twarz Kali wykrzywiła się w grymasie głębokiego smutku. Kobieta zgarbiła się i zasłoniła oczy dłońmi. Gdy Shara delikatnym ruchem odsunęła jej palce, dostrzegła łzy spływające po policzkach siostry. Roześmiała się niemal bezgłośnie i zanuciła melodię, którą obie poznały przed laty. Kala otworzyła oczy i powoli uśmiechnęła się.

- Przepraszam - szepnęła, a jej głos zagłuszyły fale rozbijające się u stóp kobiet. Gwiazdy zamigotały wesoło, a na widnokręgu rozbłysło światło słońca. Piękne, szkarłatne światło.

Shara pokręciła głową, uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Kontynuowała melodię, która, tak jak blask wokół sióstr, wydawała się zwalczać wszelką rozpacz wojny, która nadchodziła. Kala przygryzła wargę i zaczęła śpiewać piosenkę, której nauczyła ją jej siostra.

---

Kobieta podniosła się na łóżku i rozejrzała dookoła siebie. Zza grubych zasłon wpadała wąska strużka światła słonecznego. Musiało już być późno. Shara spojrzała na twarz Mau śpiącego obok. Mężczyzna oddychał spokojnie i nie drgnął nawet, gdy pocałowała go w policzek i wyszła z pomieszczenia.

Po kilku minutach królowa wyszła ze swoich komnat. Szła powoli, przemierzając wiele wąskich korytarzy. Pałac królewski nadal nie był wystarczająco chroniony przed zimnem jesieni, więc Shara dreptała przed siebie zawinięta w grube futro. Wreszcie dotarła do sali tronowej, a z niej - na dziedziniec. Usiadła na schodach prowadzących do pałacu. Uniosła do ust kubek parującej herbaty. Przypomniała sobie swoje senne spotkanie z Kalą i uśmiechnęła się ciepło. To był dobry sen. Miała nadzieję, że jej siostra też go doświadczyła.

Rozejrzała się po oświetlonym chłodnymi promieniami słońca mieście. Przy każdym budynku straż pilnowała porządku, olśniewając mieszkańców błyszczącą stalą ich zbroi. Shara dostrzegła dwie córki swojego nadwornego kucharza wybiegające w podskokach ze sklepu, trzymające w dłoniach wielkie lizaki. Były ubrane w odświętne stroje, a ich blond włosy lśniły, upstrzone licznymi spinkami. Biegły w stronę pałacu, zapewne chciały odwiedzić rodzica w pracy. Dygnęły, gdy zbliżyły się do królowej. Ta skinęła głową i zażartowała:

- Wyglądacie przepięknie, dużo szykowniej niż tamci niechlujni żołnierze - mrugnęła, wskazując na mężczyzn. Dziewczynki zarumieniły się, zachichotały i zniknęły w sali tronowej.

Shara zwróciła wzrok w stronę wschodu i potem odwróciła głowę, zerkając na południe. Nie patrzyła na budynki Fornostu, nie na jego mury, ani nawet na kraj Arnoru. Patrzyła w dal, ku Gondorowi i Mordorowi. W jej oczach błyskała ekscytacja, ponieważ tego dnia miała opuścić własne państwo. Dopiła herbatę i oparła kubek na podeście kolumny, przy której siedziała. Wzięła głęboki wdech, zamykając oczy. Wyczuła zapach dymu w powietrzu. Zrozumiała, że poddani właśnie rozpalają ogniska, przygotowując się do obchodów święta. Dzisiaj wypadała rocznica wprowadzenia się mieszkańców Gniazda na tereny Fornostu.

- Królowo, Królowo! - nagły krzyk tuż obok sprawił, że Shara wzdrygnęła się.

Żona Daula stała nad kobietą, bawiąc się niecierpliwie trzymanym w dłoniach plikiem kartek.

- Tak? - uśmiechnęła się przekornie

- Czy widziałaś gdzieś Generała, pani?

- Jednego nie, drugi śpi jak zabity.

- Przecież jest prawie południe! - wykrzyknęła, opierając dłonie na biodrach

- Ostatnio kiepsko sypiam - rzucił mężczyzna, wyłaniający się właśnie z cienia sali tronowej. - Dzień dobry, drogie panie - mruknął. Zerknął na wojowniczkę, odwracającą się na swoim miejscu. Powstrzymywała zbyt szeroki uśmiech cisnący się na jej usta. Zmrużył oczy, oślepiony nagłym światłem słońca.

- Dobrze, że już jesteś na nogach. Potrzebuję twojej pomocy przy organizacji święta, Generale - rzuciła żona drugiego z dowódców, podskubując rogi kartek.

Mężczyzna zamrugał, starając się odgonić resztki snu. Spojrzał na Sharę, która z krzywym półuśmieszkiem uniosła pusty kubek, jak gdyby składając toast. Wstała i rzuciła wzrokiem ponownie na dziedziniec, na którym kłębiło się coraz więcej osób. Było coś przyjaznego w tym chaosie przygotowań. Położyła dłoń na ramieniu Mau, skinęła głową na pożegnanie kobiecie i wróciła do pałacu. Czekało ją tego dnia wiele pracy.

---

Mam dla Was małą zabawę dla chętnych - w rozdziale "O tym, co wydarzyło się w Szarej Przystani" zmieniłam jedną z wypowiedzi elfiego władcy, z którym rozmawia Shara. Zastanawiam się, czy dacie radę ją odnaleźć? Gdy przeczytacie część trzecią, może się ona stać ciekawostką, która być może nieco namiesza w interpretacji zakończenia:)

Zapraszam do ostatniej części!

Cień MordoruWhere stories live. Discover now