8. "Przeskok"

120 8 48
                                    

Shara wstawiła stopę w strzemię i wskoczyła na siodło. Poprawiła pelerynę za sobą i chwyciła wodze w jedną dłoń. Spojrzała w dal, gdzie słońce zaczynało bardziej przygrzewać i podnosić się ponad horyzont. Zerknęła na Éowinę, upewniając się, że ta również jest gotowa do drogi.

- Gdzie się teraz skierujecie, panie? - zagadnął uprzejmie Butterbur, podając jej torbę

- Osoby jak my rzadko planują kolejne dni - roześmiała się Éowina, gładząc szyję swojego wierzchowca, który skubał trawę na poboczu drogi. - Zobaczymy, dokąd nas wiatr poprowadzi - mężczyzna zrozumiał, że nie było sensu w dalszych pytaniach, więc na moment zamilkł. Po chwili jednak przechylił głowę, jak gdyby coś sobie uświadamiając, i zapytał:

- Sądzę, że kiedyś już witałaś w Bree, pani - skierował te słowa do Shary. Kobieta uśmiechnęła się lekko. - Skąd cię znam?

- Och, nazywano mnie wieloma imionami - skinęła głową, dając znak Éowinie do spięcia konia. - W twoich stronach jednak przezwano mnie Królową Zdrajców - gospodarz zbladł, uświadamiając sobie w ułamku sekundy, kogo gościł pod swoim dachem. - Bądź zdrów, Barlimanie.

Długo jeszcze mężczyzna stał nieruchomo, obserwując dwie oddalające się galopem konie i jeźdźczynie na nich, i próbując zrozumieć, w jaki sposób nie rozpoznał dawnej towarzyszki elfiego księcia. Potem, jeśli wierzyć plotkom, wielkiej zdrajczyni wschodnich rodów.
Uniósł brwi, opierając się o ścianę budynku obok i odetchnął głęboko. Zaskakująca myśl przemknęła przez jego umysł.

Królowa była niższa, niż ją sobie wyobrażał.

---

Pierwszym, co rzuciło się w oczy mężczyźnie wchodzącemu do sali w Orthanku, były dwie osoby stojące na jej końcu. Czarodzieja rozpoznał od razu, jednak dłuższy moment zajęło mu zrozumienie, kim była drobna kobieta stojąca obok niego. Widział jej białą, powłóczystą suknię, kaptur z prześwitującego, poblaskującego i nieco postrzępionego materiału. Spoglądał na jej bladą cerę i jasne oczy, ale dopiero po chwili doszedł do wniosku, że stoi przed nim jedna z Sióstr. Dwóch kobiet, o których w elitarnych kręgach Mordoru mówiono z takim przejęciem, że jemu samemu robiło się już niedobrze, gdy tylko słyszał któreś z ich imion.

Kala i Shara. Dwa duchy, o których dzieciaki śpiewają na dobranoc.

- Witaj, Generale - rzekł Czarodziej, a jego głęboki głos przyprawił mężczyznę o ciarki na plecach.

- Już niestety nie mogę przedstawiać się tym stanowiskiem, panie. Witaj, Sarumanie - zwrócił wzrok od Czarodzieja. - Witaj, pani - Kala nie odezwała się, ale kącik jej ust delikatnie się uniósł. Ciężko było wojownikowi oderwać wzrok od jej intensywnego spojrzenia.

- Cóż, chciałbym ci pomóc na nie wrócić. Pomożesz drogiej nam osobie - Mau zmarszczył brwi, słysząc cichy śmiech kobiety.

- Skoro tak twierdzisz - przechylił głowę, próbując rozgryźć osobliwą postawę Kali.

- Moja siostra za kilka miesięcy wyruszy do Rivendell - i wyprostował się, usłyszawszy o tak absurdalnym przedsięwzięciu. - Z tego, o czym dowiedzieli się nasi szpiedzy, Thorin Dębowa Tarcza podejmie próbę odzyskania Góry. Chcemy, by Shara uznała tę okazję za swój... chrzest bojowy. Będziesz towarzyszył jej w tej i w kilku poprzedzających podróżach - Saruman uśmiechnął się krzywo i zaczął spacerować dookoła kobiety i wojownika.

- To dość ryzykowne, przekazywać mi szczegóły waszej ekstremalnie zapewne tajnej misji, czy nie tak? - syknął

Kala spojrzała na Sarumana, który skinął głową. Wówczas kobieta pokonała odległość dzielącą ją od Generała, ze zgrzytem wysunęła miecz z pochwy przy swoim pasie i uniosła go. Mężczyzna zacisnął wargi, czując chłód metalu przy swoim podbródku.

Cień MordoruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz