1. "Naprawdę jesteś jego córką?"

1.8K 95 35
                                    

|Akcja rozpoczyna się latem 2941 roku Trzeciej Ery|

Pierwszym, co rzuciło się w oczy samotnej kobiecie zjeżdżającej na karej klaczy w dół zbocza w kierunku Imladris, była niezwykła architektura i oczywiste piękno miejsca, w którym się znalazła. W pałacu lorda Elronda, tak samo jak w innych budynkach w okrytym sławą Rivendell, można było rozpoznać elficką robotę. Słońce właśnie wschodziło, gdy postać na koniu minęła bramy miasta i pogalopowała w kierunku siedziby władcy tej krainy. Poranny brzask oświetlił szyby w oknach, sprawił, że miasto ożyło. Wokół potężne dęby dawały przyjemny cień, w którym można było skryć się przed prażącym codziennie słońcem. Środek lata w Śródziemiu zawsze był upalny, ale tego dnia zapowiadało się na wyjątkowy gorąc.

 Środek lata w Śródziemiu zawsze był upalny, ale tego dnia zapowiadało się na wyjątkowy gorąc

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Postać zatrzymała się przed wejściem do pałacu. Zeskoczyła ze swojej klaczy i podeszła do strażników pilnujących wejścia do budynku. Ci natychmiast ją zatrzymali i spytali uprzejmym tonem głosu, kim jest i czemu chce wejść do pałacu władcy. Nagle jednak otworzyli szeroko oczy ze zdumienia. Zobaczyli bowiem broń, którą trzymała przy swoim boku. W prawej ręce ściskała długą, prawie wzrostu jej właścicielki włócznię, złożoną ze szczątków po bitwie na stokach Orodruiny. Broń nazywała się Aeglos i była uznawana za jedną z najpotężniejszych jak Arda długa i szeroka. Zakrzywione ostrze lśniło w pierwszych promieniach słońca. Nie bez powodu włócznia była nazywana „Śnieżnym Cierniem". Złota inskrypcja na niemalże białym ostrzu głosiła, kim był w czasach jej świetności elf, który nią władał. Na twarzy kobiety rozkwitł lekki uśmiech, gdy oznajmiała:

- Chcę widzieć się z lordem Elrondem. Nazywam się Indis i jestem córką ostatniego Wielkiego Króla Noldorów, Gil-Galada – zwalczyła uśmiech samozadowolenia na widok ich reakcji na tę wiadomość.

To wystarczyło. Parę minut później już siedziała na tarasie z widokiem na całe Rivendell, otoczona zaciekawionymi mieszkańcami pałacu. Właśnie prowadziła uprzejmą pogawędkę z córką władcy, Arweną, gdy pomiędzy rozgadanymi elfami przecisnął się Elrond. Czarnowłosa kobieta, przedstawiająca się jako potomkini jednego z dowódców Ostatniego Sojuszu wstała i skłoniła się lekko władcy. Wyprostowała się i życzliwie uśmiechnęła, jednak w myślach już ułożyła pięć różnych scenariuszy ucieczki, gdyby coś poszło nie tak. Miała ochotę zdjąć płaszcz, którym była okryta, jednak strój pod nim byłby tylko pretekstem dla elfów do zadawania niewygodnych z jej perspektywy pytań.

- Witaj, Indis - skinął jej głową Elrond. Widziała po nim, że jest zszokowany pojawieniem się kobiety o takim pochodzeniu w progach Rivendell.

- Witaj, Elrondzie. Przybyłam tu po zakończeniu mojej podróży po Śródziemiu. Proszę o gościnę.

- Oczywiście! Powiedz tylko... - wiedziała, jakie pytanie zaraz padnie - naprawdę jesteś potomkinią sławnego Gil-Galada?

- To prawda. Mój ojciec zawsze był skryty i nigdy zapewne nie pochwalił ci się, że miał małżonkę. Moja matka była elfką niższego rodu, więc wzięli ślub w tajemnicy. Ja urodziłam się na dwadzieścia lat przed utworzeniem Ostatniego Sojuszu - gdy tłumaczyła, wszyscy wokół słuchali elfki z nieudawaną ciekawością.

- I co dalej się z tobą działo? Co z twoją matką?

- Po Ostatniej Bitwie do naszego pałacu przybył posłaniec, niosący złą nowinę o moim ojcu i jedyną rzecz, która mi po nim pozostała, tę włócznię - wskazała dłonią na broń przy swoim boku. - Z moją matką nie działo się najlepiej. Obwiniała nie tylko sługi Ciemności o śmierć ojca, ale i elfów. Zabrała swoją jedyną córkę do Gondoru i tam żyłyśmy przez ten cały czas, kryjąc się na pustkowiu. Gdy zmarła... - po policzku dziewczyny spłynęła łza - Spakowałam swój dobytek i ruszyłam w podróż po świecie. Trafiłam tutaj.

Trzeba jej oddać, że czarnowłosa była świetną aktorką. Elfy wokół patrzyły na nią współczująco, a Arwena objęła ją i szeptała słowa pocieszenia. Przybyła zwiesiła głowę. Po chwili spojrzała na Elronda i odezwała się:

- Wiem, że uwierzenie mi może być trudne. Ale naprawdę jestem Indis. Naprawdę jestem córką Gil-Galada. Jeśli dalej jesteście sceptycznie nastawieni... - zawiesiła się, usilnie nad czymś myśląc - Mogę wam udowodnić, że nie kłamię. Mój ojciec kiedyś pochwalił się, że zna sekretne wejście do ocalałych podziemi Angbandu. Potwierdzisz to, panie? - zwróciła się do Elronda.

- Owszem, dalej to pamiętam. Dziwiliśmy się wszyscy, ponieważ twierdza została zrujnowana w czasie Wojny Gniewu w Pierwszej Erze. Nie rozumiem, jak ktokolwiek miałby się tam dostać.

- Ojciec przekazał mi tę informację - szepnęła, pochylając się ku władcy. Uniosła do ust puchar wina przyniesiony przez służki. Nigdy nie piła nic lepszego, stwierdziła z satysfakcją. - Sala tronowa przetrwała, głęboko pod powierzchnią ziemi. A gdzieś pod tronem Morgotha leżą szczątki Angrista, legendarnego noża Berena, którym udało się wyłupać Silmaril z korony Nieprzyjaciela - mieszkańcy spojrzeli po sobie. Odzyskanie Angrista! Osoby, które zdołałyby tego dokonać, okryłyby się chwałą na dekady.

- Indis, nie musisz nam nic udowadniać! I tak ci wierzymy. Poza tym, jeśli wierzyć obrazom, jesteś niezwykle podobna do swojego ojca - roześmiała się Arwena.

- Matka ciągle mi to mówiła - dziewczyna uśmiechnęła się. - Gil-Galad prosił mnie przed wyjazdem na Wojnę, że jeśli coś pójdzie nie tak, chce, żebym odzyskała Angrist. Stwierdził, że doznał objawienia od Valarów i że tym nożem pokonam wiele zła na świecie - tym razem to czarnowłosa się zaśmiała. - Gdybym jeszcze miała chęci zostać wojowniczką. To absurdalne. Ale to też jest ostatnia wola mego ojca i muszę ją spełnić.

- Oczywiście. Królewna Ñoldorów nie musi mi się tłumaczyć. Zwłaszcza, że... - zawahał się - Zwłaszcza, że Ty i moja córka, obie pochodzicie z królewskiego rodu Finarfina. Dla jej krewniaczek Imladris jest zawsze otwarte - uśmiechnął się serdecznie.

- A zatem, krewniaczko - córka władcy złapała dłoń czarnowłosej, jakby wypróbowując brzmienie tych słów. - Chodź, zaprowadzę cię do komnaty dla gości.

Kobiety pożegnały się ukłonami i ruszyły, po drodze gawędząc wesoło. Lord Elrond odprowadził je spojrzeniem. Dalej trudno było mu uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. Gil-Galad miał córkę, a która po wielu setkach lat nagle zjawia się w Rivendell. Ta historia rodziła wiele pytań, ale władca nie miał podstaw, by nie wierzyć przybyłej. Bo skąd ona miałaby wiedzieć o Angriście i skąd miałaby Aeglos? Elrond spojrzał po elfach dalej stojących na tarasie i rozmawiających ze sobą gorączkowym szeptem. Mężczyzna odwrócił się i ruszył w kierunku swojego gabinetu. Musiał to wszystko przemyśleć. A jeśli kobieta była tylko oszustką? Cóż, jeśli faktycznie tak było, nie da rady zdobyć Angrista. Ta misja miała ostatecznie rozwiązać kwestię jej tożsamości.

❇❇❇

Arwena zostawiła Indis samą w komnacie dla gości. Kobieta szybko rozpakowała swoją torbę i rzuciła się na łóżko. Była wykończona tą rozmową i całonocną podróżą przed nią, więc jedynym, na co miała ochotę, była długa drzemka. Ściągnęła z siebie płaszcz, wygładziła go i odwiesiła do szafy. Nie miała ochoty go nigdy więcej zakładać. Strój, który miała pod nim, wrzuciła na dno torby i zasłoniła resztą rzeczy. Mógł on w końcu zdradzić jej prawdziwe intencje, a do tego nie mogła dopuścić. Dziewczyna okryła się kocem i powoli usnęła. Była z siebie zadowolona, a miała ku temu dobry powód. Na razie wszystko szło zgodnie z jej planem.

Elrond i jego córka połknęli haczyk.

❇❇❇❇❇
Hej!

Jak Wam się podobała ta część? Napiszcie w komentarzach!

Cień MordoruWhere stories live. Discover now