18

174 16 0
                                    

Mały chłopiec pogrążony w rozpaczy siedział na podłodze. Jak można być tak bez dusznym i skrzywdzić małe dziecko? Krople łez spływały jak nurt rzeki po jego policzkach, sprawiając że jego małe dłonie były całe mokre. Kolejna rozpacz za kolejną stratą. Małe serce najłatwiej złamać, jest ono kruche. Nie do końca wszystko rozumiejące i nie tak wytrzymałe jak te dorosłe

Kto jeszcze mu pozostał? Tak wiele cierpienia, które musiał znieść przez ten okrutny świat. Nie wszystko rozumiejący umysł, ale wciąż wystarczająco czysty nie zmieni rzeczywistości, która uderzyła w niego z ogromną siłą. Szloch tłumiony przez zęby znajdujące się na wardze. Zaciskają się powodując ból, jednak wciąż mniejszy od tego co czuje wewnątrz. Głos, który chce się wydostać jest głosem strachu. Strach, o którym boi się powiedzieć na głos.

Światło, a zarazem cień zwracające jego uwagę dają mu jeszcze trochę nadziei. Osoba patrząca z wyższością na małego chłopca nie budzi w nim strachu. On dobrze zna tę osobę, swojego właściciela. Ręka oferująca pomoc po tym jak zniknęła na jakiś czas, przypomina mu wszystko. Nowy sojusznik rodzi się właśnie tutaj razem z nowym uczuciem nienawiści, tak łatwym do manipulowania.

-Chodźmy.

Mała ręka chwytająca tę większą daje mu nowe życie i pozwala zapomnieć o starym. Borykanie się z problemami właśnie się zaczyna, ale czy pozostanie samym nie jest większym problemem?

~*~

-Trzy dni powinny wystarczyć, tak myślę - siedział po drugiej stronie biurka.

-To młoda skóra, nie skażona wcześniej. Pora odwiedzić gościa, a może nawet zaprosić.

-Czy nie mieliśmy jej odesłać?

-Najpierw musi dać nam prezent. To nie ładnie tak odchodzić, w końcu otrzymała od nas ochronę.

-No dobrze, spróbujmy. Może nawet ucieszy się z tej wiadomości - mówił z entuzjazmem - Zajmę się nią - wstał z krzesła - możesz powiadomić księcia na wszelki wypadek - zostawił go samego w komnacie.

Soobin był przeciwieństwem tej dwójki. Zawsze pozytywnie nastawiony i uśmiechnięty. Książę posiadał dwa króliki wśród swoich służących. Wydawało się to dla nich charakterystyczne, jednak jeden z nich władał siłą, a drugi umysłem. Książę nie darzył żadnego z nich większą sympatią niż było to potrzebne. Żył zbyt długo, żeby przywiązywać się do swoich sług. W końcu każdy może być wymieniony.

Przeszedł pomiędzy strażnikami i dostał się do środka pokoju. Panowała tam cisza i było pusto. Oczekiwał spotkania tam również Hoseoka, ale nieoczekiwanie zniknął. Zauważył ją leżącą na łóżku. Podszedł bliżej i zaczął się jej przyglądać.

-Gorączka..? - przyłożył rękę do jej czoła - Nie - zabrał ją. 

Wlepił w nią wzrok i myślał przez chwilę. Postanowił sprawdzić jej stan. Chwycił za pościel, którą była okryta i ją zdjął. Grymas pojawił się od razu na jego twarzy. Potrzebował wyjaśnień i to szczerych.

-Panie Soobin? - usłyszał za sobą. Odwrócił się do Hoseoka, który szybko mu się ukłonił - Coś się stało? - nie spodziewał się tej wizyty. Szczerze to myślał, że po tym wszystkich książę po prostu zamknie ją z powrotem w komnacie.

-Co to jest? - patrzył na niego oczekująco. Swoje ręce trzymał za plecami - Hoseok przecież wiesz że—

-Wiem - przerwał mu - ale mogła umrzeć, musiałem jakoś jej pomóc - mówił z bólem serca.

-Gdybym to nie ja tutaj przyszedł, wiesz co by było - wymieniali swoje spojrzenia. Hoseok wiedział o konsekwencjach.

-Tutaj chodziło o jej życie - użył argumentu.

-Myślisz, że obchodziłoby go jej życie? Najpierw skończyłby z twoim - wyraźnie podkreślał to co mówił - zawołaj jej służące, niech zdejmą jej ten bandaż - rozkazał.

-Ona jeszcze nie wydobrzała - nalegał.

-Zabieram ją ze sobą, więc nie może ich mieć. Nie ma już gorączki to znaczy, że wszystko jest już w porządku - zapewnił. 

Tak jak Soobin powiedział, Hoseok wezwał jej służące, a oni odsunęli się na bok. Nadal nie zamierzali opuścić komnaty. Stali obok siebie.

-Zabierasz ją do księcia? - zarzucił temat - Czego on może jeszcze od niej chcieć.. - nie był zadowolony.

-Przypuszczam, że nie spotka się z księciem - wyjaśnił - nie pytaj o nic więcej - lekko uśmiechnął się. Obie dziewczyny skończył swoją pracę. Patrzył na nią lekko zmartwiony - Ubierzcie ją.. w cokolwiek - oznajmił - niech strażnicy przyprowadzą ją do sali przesłuchań - posłał spojrzenie dla Hoseoka, a w jego głowie zaczął malować się niepokojący obraz.

-Znowu będziecie ją torturować? - nie był zadowolony - Nie możesz jej oszczędzić tego? - prosił.

-To zależy od niej, ale mam dobre argumenty. Możliwe, że da nam mały prezent - uśmiechnął się i wyszedł zostawiając mniej zadowolonego Hoseoka.

Gwizd, może nawet wesoły tworzył melodię. W dość dobrym humorze szedł do podziemi. Miał przeczucie, że ta rozmowa okaże się być obfita i znajdzie w niej wiele owoców. 

-Och - zdziwił się, kiedy przed drzwiami znalazł innych ludzi. Minął ich i wszedł do środka ciemnego pomieszczenia.

Zauważył mężczyznę stojącego przy stoliku. Wyglądało na to, że oglądał eksponaty. Soobin zatrzymał się i wpatrywał w ciszy. Powietrze było gęste i było czuć w nim napięcie.

To nie będzie łatwe.

Mężczyzna odwrócił się bokiem i ukazał swoją twarz.

-Soobin - z jego ust wyleciały tylko te słowa.

||Trust Me||Taehyung||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz