33

75 4 0
                                    

Czerwone słońce nad horyzontem przypominało o końcu świata. Niebo było pełne kolorów, a trawa z przylegającym do niej szronem. Mniejsze ciało dygotało od zimna, a pod ubraniem była gęsia skórka. Stukała zębami, chociaż ściskała je z całej siły nie chcąc dać o tym znać towarzyszowi. W końcu to był jej pomysł, żeby zostać na noc w mieście.

Małymi krokami, ale z otwartymi oczami szli w kierunku pałacu. Powrót tam był ryzykowny, jednak zostanie w mieście było jeszcze bardziej niebezpieczne. Jej przyjaciel nie chciał sprowadzać na nich kłopotów.

Wciąż głowę zawracały mu słowa starca, mówiące o tym że nie ma żadnego leku na rany Eriki. Obiecał jej pomoc, ale ostatecznie nie mógł tego zrobić. Zamiast złości na siebie czy na nią, odczuwał smutek. Może było to spowodowanie wczesną porą, ale nie potrafił zabrać głosu i powiedzieć kilka miłych słów dziewczynie.

-Jesteśmy prawie przy bramie - mruknął do niej. Szła za nim dlatego nie mógł nawet sprawdzić w jakim humorze była. Wciąż w pałacu czekało na nią wiele obowiązków, które zostały przypisane jej bez jej wiedzy czy zgody.

Skinęła do niego głową, czego nie miał szansy zauważyć. Skręcili w prawo obok sklepu, a przed nimi ukazała się duża wcześniej już wspomniana brama. Za zamkniętym żelaznym płotem można było zauważyć wielu strażników. Hoseok przełknął ślinę, próbując znaleźć wyjście na uniknięcie konfrontacji z nimi.

Obawiał się, że wieść o zniknięciu Eriki rozniosła się. Mimo to nieprzerwanie zbliżali się do celu.

-Zatrzymać się! - głęboki głos mężczyzny zza bramy sprawił, że stanęli w bezruchu. Obejrzał się za siebie, zauważając na twarzy przyjaciółki zaniepokojenie. Cofnął się do tyłu, w razie potrzeby chronienia jej.

-Chcemy wejść do środka! - oznajmił ze zdenerwowanym głosem Hoseok. Brama powoli zaczęła się otwierać. Będąc niepewnym złapał Erikę za rękę i poprowadził ją dalej.

Gdy tylko weszli na teren pałacu brama zamknęła się. Ze niepokojem obserwował jak grupa uzbrojonych żołnierzy osacza ich. Zatrzymał się.

-O co chodzi? - próbował udawać, że nie rozumie tego co się dzieje. Po chwili poczuł jak dłoń młodszej opuszcza jego ramię.

-Puszczajcie! - Erika próbowała się uwolnić od silnych mężczyzn, którzy odciągnęli ją od Hoseoka.

-Sami wróciliśmy do pałacu! Nie zrobiliśmy nic złego! - rozglądał się na wszystkie strony poszukując przyjaciółki.

Jedno skinięcie głowy spowodowało to, że poczuł ból z tyłu głowy. Upadł na ziemię będąc nieprzytomnym.

-Zabierzcie go! - kolejny rozkaz padł z ust naczelnika. Podnieśli go i zaciągnęli w stronę pałacu.

~*~


Postać ubrana w dość eleganckie ubrania siedziała na skraju drewnianego biurka. Jego oczy były skupione na kawałku drewna i ostrzu. Czekał cierpliwie przy tym umilając sobie czas.

Jego ręka ostrzyła kawałek drewna i stopniowo zaostrzała jego koniec. Można rzec, że go to uspokajało. Wiurki upadały na dywan, ale to nie on musiałby później to posprzątać. Może chciał przygotować sobie broń? Sam nie był o tym przekonany.

Próbował zrozumieć osobę siedzącą przed nim. Drewniane krzesło było siedziskiem dla bezwładnego ciała. Żałował, tego że znalazł się w takiej sytuacji. Chciał zapobiec poprzednim wydarzeniom, dopóki nie musiał go ukarać.

Jednak siedział na krześle ze związanymi rękami. Nie zdając sobie sprawy co za moment go czeka. Westchnął, gdy czerwono włosy zaczął poruszać głową.

-Obudziłeś się? - jego oschły głos sprawił, że mężczyzna otworzył oczy. Zamrugał kilka razy z powodu światła, które wpadało przez pobliskie okno. Przymrużonymi oczami spojrzał na mężczyznę.

-Jungkook..? - jego ochrypnięty głos podniósł go na nogi.

-Zdziwiony? - podniósł jedną brew.

Jego zdenerwowanie wzrosło. Patrzył na niego z chęcią mordu w oczach. Ze złością podszedł do niego i kopnął krzesło na którym siedział. Powodując głośne upadnięcie Hoseoka na podłogę.

-Czemu to robisz?! - warknął w kierunku leżącego - Czemu ryzykujesz swoje życie dla kogoś tak mało wartościowego?!

Jego wściekły głos odbijał się po całym pomieszczeniu. Czekał na jego odpowiedź.

-Jest tego warta - ciche stęknięcie wydobyło się z jego ust. Jego odpowiedź jeszcze bardziej zdenerwowała Jungkooka. Oparł nogę na krześle.

-Czemu jesteś taki głupi? - syknął - Chcesz zginąć!

Hoseok milczał wiedząc, że żadna odpowiedź go nie zadowoli. Niewielka ilość krwi pojawiła się obok jego głowy. Było to spowodowanie uderzeniem.

-Zamiast jej pomagać zadbaj o siebie. Jeśli jeszcze raz zrobisz coś podobnego zastąpię cię kimś innym - wycelował nóż. Pochylił się i rozciął sznur, którym był spętany.

-Musiała pójść do miasta. Asystowałem jej, żeby nic jej się nie stało. Tak czy inaczej mieliśmy wrócić do pałacu - uniósł się na rękach i wstał będąc obolałym.

-Nie może opuszczać pałacu, nieważne jaki jest powód - wbił w niego wzrok - Nie powiem nic dla Księcia i wy też trzymajcie buzię na kłódkę. Jeśli ktoś się wygada, nie będę ryzykował dla ciebie. Masz szczęście, że to ja się tym zająłem - wycelował w niego ostrzem - a teraz idź - popędził go ruchem ręki.

Ukłonił się i czym szybciej wyszedł nie chcąc go bardziej denerwować. Odetchnął ulgą gdy znalazł się za drzwiami. Jego głowę i kark przeszywał nieustanny ból. Wyciągnął z kieszeni husteczke materiałową, którą wytarł strużki krwi znajdujące się na jego twarzy.

-Erika musi być w komnacie - wymamrotał do siebie. Zużytą husteczkę wcisnął spowrotem do kieszeni spodni.

Zaczął biec w kierunku komnaty, ignorując zasady panujące w pałacu. Chciał się znaleźć tam jak najszybciej i upewnić się, że nic jej się nie stało. Również na chwilę obecną miał dość widoków jakiejkolwiek straży dlatego chciał uniknąć niepotrzebnego zatrzymywania się.

Ominął strażników pilnujących drzwi do komnaty Eriki. Wszedł do środka i z ulgą spojrzał w kierunku dziewczyny siedzącej na brzegu łóżka. Szybko się do niej zbliżył i usiadł.

-Nie będzie żadnych konsekwencji. Nie zrobią Ci nic złego - powiedział szczęśliwym głosem i szeroko się do niej uśmiechnął.

||Trust Me||Taehyung||Where stories live. Discover now