28

123 9 1
                                    

Zrobiło się ciemno. Trójka ludzi siedziała przy gorącym płomieniu ogniska. Służąca troszcząca się o swoją panią siedziała zaraz przy niej, natomiast Suga pilnował żeby ognisko nie zagasło.

W oddali, oparty o drzewo stał nikt inny niż książę. Jego obecnie czarne ślepia były wlepione w krajobraz, który miał przed sobą. Ramiona miał skrzyżowane na piersi, a głowę opuszczoną lekko w dół.

Jego myśli i serce było rozbite. Nie wiedział czy powinien się złościć czy smucić. Dlaczego tu przybył, jeśli to był jej wybór? Powinien zignorować list, który otrzymał jednak coś go powstrzymało przed tym.

Nie wiedział jak ma z nią rozmawiać. Nie wiedział co jej powiedzieć. Jak powinien się zachować. Czy powinien jej ulec czy nie.

Ale jaki był sens zgodzenia się na poślubienie jej córki, jeśli umierała? Miał całe życie przed sobą, niekończące się utrapienie. Miałby je poświęcić dla kogoś kogo nie kocha? Zrobić to z litości, bo ktoś kto był dla niego niegdyś najważniejszy ma takie życzenie?

Jak powinien to po traktować? Czy to nie jest wykorzystywanie sytuacji? Czy ta prośba nie jest samolubna?

V nigdy nie planował przyszłości, ale w takim momencie nie mógł przestać o tym myśleć. Zrobił wszystko, żeby mała Lisa miała dobre dzieciństwo. Jednak wciąż z jakiegoś powodu nie udało mu się zapewnić jej wszystkiego.

Nienawiść do matki rosła w niej po tym gdy dowiedziała się, że ją zostawiła. On również nie znał powodu, ale zawsze liczył że kiedyś dostanie wyjaśnienia.

Dziesiątki listów, na których nie było odpowiedzi nie mogło pomóc w chorobie kobiety. Dlatego tym bardziej zdziwił się widząc zapłakaną Lisę, która dowiedziała się o złym stanie matki.

Nigdy nie pytała o nic więcej, zawsze miała wpajane że jej matka to tylko przyjaciółka księcia. Nawet jeśli prawda była inna do tej pory nic nie zostało jej powiedziane.

Jego kochanka zniknęła z dnia na dzień. To był jedyny okres czasu, w którym książę planował przyszłość razem z nią. Nigdy nie dowiedział się dlaczego go opuściła. Nie było tu zbyt wielu pytań, bo właśnie tak był wychowany. Milczący, z opuszczoną głową chłopak. Właśnie taki wizerunek miał książę przez całe swoje dzieciństwo i to właśnie tak postrzegali go poddani. Do dnia w którym wszystko się zmieniło.

"Kruk"

Było przezwiskiem, które otrzymał po dołączeniu do bandy. Zmiana zajęła mu wiele czasu, jednak wkrótce książę przestał bać się mówić o tym czego chce, co myśli i co czuje.

Stał się wybawicielem w oczach ludu. Kimś kto zawsze był gotowy pomóc tym słabszym.

A teraz pozostał tylko zimnym księciem niosącym za sobą śmierć. Bezuczuciowy potwór, tak jak niektórzy go nazywali.

Ludzie są fałszywi, a on doskonale o tym wiedział.

Jego spokój zakłóciła dłoń, która pozostała na jego ramieniu.

-Taehyung? - cichy głos kobiety, sprawił że przekrzywił głowę w jej kierunku, skupiając uwagę na niej - o czym tak myślisz? Nie zastanawiaj się po prostu—

-Wiem - odpowiedział krótko i zacisnął zęby.

-Martwię się, że już nas szukają powinniśmy—

-Chodź.. - kolejny raz przerwał jej.

Zdjął jej dłoń i splótł je ze sobą. Kobieta nie spodziewała się tego. Poprowadził ją za sobą, pozostając w ciszy.

||Trust Me||Taehyung||Où les histoires vivent. Découvrez maintenant