43

51 5 0
                                    

Czarne spodnie, czarna koszula, i chusta zakrywająca połowę jej twarzy. Poruszała się jak zjawa. Kryła się w ciemnościach, choć nie miała przed kim.

Korytarze były puste, tak jak było opisane w liście. Teraz wszystkie drzwi były dla niej otwarte bo nie były strzeżone. Miała prosty cel, na który podświadomie przygotowywała się.

Jego pijaństwo było jej najlepszą korzyścią. Choć zaczął się tak zachowywać dopiero po powrocie miała nadzieję, że dzisiejszej nocy ukróci wszystko. Nawet to co nakłaniało go do nadużywania alkoholu.

Pchnęła drzwi, mając nadzieję, że śpi i go nie obudzi. Było o wiele łatwiej gdy był nieświadomy. Erika nigdy nikogo nie skrzywdziła, ale tym razem uznawała to jako samoobronę niż atak.

Powody dla których chciała to zrobić mogła liczyć na palcach obu dłoni. Decyzja zapadła, a ona nie mogła już się wycofać. Nie zwracała uwagi na otoczenie. Nie obchodziła ją jego komnata. Spojrzała od razu w kierunku dużego łóżka. Jedwabisty baldachim powiewał, zupełnie jakby do środka wdzierał się wiatr z zewnątrz.

Białe, nieskazitelne stopy wystawały kawałkiem poza łóżko. To oznaczało, że spał.

Obejrzała się za siebie, zupełnie jakby ktoś miał stać w progu drzwi, ale nikogo tam nie było. Potrząsnęła głową czując, że to z powodu nagłego zdenerwowania. Stawiała małe kroki, gdy zbliżała się do łóżka.

Licząc każde z nich jak wyliczankę, powstrzymywała się przed strachem. Śnieżnobiała skóra, która wydawała się już należeć do trupa wyróżniała się w ciemności. Był okryty ciemną pościelą do połowy pasa. W górę, odkryta skóra, która pozwoliła jej wybrać miejsce ataku.

Zatrzymała się i pozwoliła sobie na chwilę przeanalizowania jego twarzy. Westchnęła widząc biel połączoną z czarnymi włosami. Jego usta zaciśnięte w linie. Można powiedzieć, że nawet we śnie był wkurzony. Może miał koszmary, ale nawet jeśli to był to ostatni koszmar jego życia.

Materac ugiął się pod jej ciężarem. Kolana zgięte, gdy poruszała się pomiędzy jego nogami. Wspinała się na szczyt, aż w pełni się nad nim znalazła.

Uniosła rękę w górę. Obróciła narzędzie, które za moment miało pokryć się krwią. Zbrodnia nie wybaczalna, ale ona wciąż się usprawiedliwiała.

Sztylet poleciał w dół.

Ucisk na ręce. Sącząca się krew.

Ciche stęknięcie braku siły. Patrzyła wielkimi oczami, w te drugie równie zaskoczone co jej.

Jej nadgarstek ściskany tak mocno, że pozbawiał ją dopływu krwi. Sztylet tuż przy jego szyi, który nie zdołał się wbić.

-ARRRRGH!! - jego wściekły okrzyk wybił ją z opanowania.

Jednym ruchem odrzucił ją na plecy. Siłowali się na ręce teraz w przeciwnym kierunku. Zawisł na nią przyjmując rolę dominanta. Zaciskał zęby we wściekłości.

Sztylet przybliżał się do jej gardła w zatrważającym tempie. Chciała krzyczeć, ale to od razu by ją wydało. Siła, której nie mogła pokonać wywołała w jej oczach łzy. Rozmazany widok i oddech, który ucinał się pod wpływem siły jakiej musiała użyć by mu dorównać nie pozwalał jej na zauważenie każdego szczegółu.

Jej nadgarstek, prawie wykręcony sprawiał, że skręcała się pod nim z bólu. Jej ręka opadła na poduszkę obok głowy pokazując przegraną.

Pobudzone, pełne ognia oczy wpatrywały się w te słabsze. Pełna żalu i uczucia poniżenia odwróciła głowę w bok unikając jego spojrzenia.

||Trust Me||Taehyung||Donde viven las historias. Descúbrelo ahora