42

63 6 0
                                    

Dym unosił się w powietrzu. Drażnił gardło Eriki, która miała już tego dość. Otwarte okno nie pomagało w pozbyciu się nieprzyjemnego zapachu. Musiała to znosić, w ciszy obserwując jak młodzi książęta niszczą sobie płuca cygarami i innymi używkami podczas gry.

Opierała się o futrynę drzwi, będąc zawieszoną pomiędzy komnatą, a korytarzem. Zupełnie jak jej myśli. Zastanawiała się co zrobić, jednocześnie cofając się wstecz.

Jej mięśnie napinały się pod wpływem nieprzyjemnych doświadczeń, które były spowodowane tylko przez jedną osobę. Agonia, która towarzyszyła jej gdy pierwszy raz szła na śmierć i ta kiedy wylał na nią kwas. Wciąż walczyła z oszpeconą twarzą, zapominając o swoich plecach.

Myśl o bacie i o bólu powodował dreszcze na jej ciele. Zupełnie jakby czuła jego uderzenie o skórę. Rozdzierające uczucie, później pieczenie. Jej oddech był nierównomierny, jakby właśnie dostawała napadu paniki.

Bycie więźniem przez wiele miesięcy. Nadzieja, że kiedykolwiek wydostanie się z czterech ścian, która umierała każdego dnia. To wszystko za coś czego nie zrobiła. Nie rozumiała swojej winy wtedy i do tej pory to się nie zmieniło.

A najgorsze było to, że jej nieszczęście przenosiło się na innych. Janina, która zginęła tylko dlatego, że jej pomogła. Malso, który był tylko dzieckiem. Nie do końca rozumiał co się działo, mimo to musiał zapłacić wysoki cenę.

Wilk który przepadł bez śladu. Tak właściwie nie wiedziała czy tu jest czy już odszedł. Wszyscy byli karani, jedynym bezkarnym był ten kto wyrządzał krzywdę.

To było niesprawiedliwe.

Kropelki potu zebrały się na jej czole. Zupełnie jakby dostała nagle gorączki. Klatka piersiowa unosiła się nierównomiernie. Jej głowa spoczęła na futrynie, czując na karku odrobinę zimna. Dusiła się.

W ten ostre jak żyletka oczy skupiły się na niej. Czarnowłosa podeszła powolnym krokiem, trzymając w ręku kielich wypełniony winem. Widziała słabość wyrytą na twarzy Eriki. Stanęła naprzeciwko niej zwracając na siebie uwagę.

-Jesteś pewna, że chcesz tu zostać?

Szept, prawie nie słyszalny. Sprawił, że jej serce przyspieszyło. Mrok w jej oczach, jej włosach, cieniu, wydawała się być dla niej zjawą. Potwór wyciągnięty z jej snów.

-Nie.

Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Była dla niej jeszcze szansa na ucieczkę? Miała wrażenie, że gdziekolwiek się nie schowa, on ją znajdzie i zrobi co chce.

-Ale być może takie jest moje przeznaczenie.

Szukała punktu, w który mogłaby się patrzyć. Nie musieć skupiać się na niej. Szukała wśród dymu czegoś co mogłoby ją zatrzymać. Choć na chwilę, żeby nie mierzyć się z Soyeon.

-Nie zasłużył na to - chwyciła za jej szczękę, zmuszając do patrzenia na nią - Nie zasłużył na to żebyś z nim została, ani na to żebyś mu pomagała -  w jej słowach był słyszalny żal.

-Czego ode mnie chcesz? - nie mogła znieść jej gry. Próbowała nią manipulować.

Soyeon rozejrzała się dookoła. Dopiero po tym znacznie przybliżyła się do Eriki. Przyciągnęła ją do siebie, żeby spokojnie móc dosięgnąć do jej ucha i wyszeptać kilka słów.

-Jest ktoś kto jest bardzo chory. Masz moce, dzięki którym możesz uratować tą osobę. Choruje od dzieciństwa i nikt nie znalazł leku na tę chorobę. Jedynym rozwiązaniem jesteś Ty. Dopóki jesteś w pełni sił i nie jesteś skażona.

-Kto to jest? - spojrzała dużymi oczami na czarnowłosą.

-Nie mogę powiedzieć. Nie mam pewności, że się ode mnie nie odwrócisz i nie powiesz wszystkiego dla V - przyglądała się uważnie jej reakcji.

-To tajemnica? - ściągnęła ze sobą brwi.

-Jeśli chcesz się wszystkiego dowiedzieć, musisz ze mną odejść.

-Nie pozwoli mi odejść.

-Jeśli tego nie zrobisz, kłopoty mogą spaść na was wszystkich. Nie będę za to odpowiedzialna, ale osoba którą masz uratować jest ważna dla Króla. Zrobi wszystko, żeby dostać cię w swoje ręce i wyleczyć ukochaną mu osobę. Nawet jeśli oznacza to zabicie miliony ludzi i swojego syna - wyjaśniła, choć wciąż chciała ją zmanipulować - Pójdziesz ze mną po dobroci, albo z nim siłą. Wilkowi nie udało się, a ja jestem twoją ostatnią szansą.

Patrzyły na siebie z pełną powagą. Wydawało się, że walczyły ze sobą. Ciężar spadł na ramiona Eriki. Dlaczego musiała podejmować decyzję dla dobra innych? Czuła się jak pionek, postawiony na planszy.

-Co jeśli Książę zginie? Kto wtedy przejmie władzę? - Czuła oddech czarnowłosej na swojej twarzy co budowało napięcie.

-Jesteś w stanie go zabić? - zapytała ze zwątpieniem w głosie.

-To nie jest odpowiedź na moje pytanie - nie chciała, żeby rozszyfrowała jej plany.

-Król wyznaczy nowego władcę, a wszyscy więźniowie księcia zostaną uwolnieni. W tym Wilk, który jest tu przetrzymywany.

-Wilk? - powtórzyła za nią.

-Tak, jest gdzieś tutaj. Nie czujesz tego? Czarna magia unosi się w powietrzu. Nadal żyje.

Zastygła w bezruchu pod wpływem nagłych wieści. Nie wyczuwała niczego, ale sam fakt, że nadal tu był sprawił, że chciała coś z tym zrobić i mu pomóc. Tak jak on pomógł jej uciec kiedyś.

Oczy czarnowłosej spojrzały na korytarz. Wyczuwała zbliżającego się brata. Odsunęła się od Eriki, żeby móc przyglądać się pustemu wyrazu twarzy, starszego.

-Widzisz go? - kazała jej się obejrzeć za siebie.

Erika nie widziała nic specjalnego w przechadzającym się księciu. Miał jak największe prawo do tego. Choć zdawało jej się, że coraz częściej widziała go na korytarzach niż zamkniętego we własnej komnacie to długo nie zawracała sobie tym głowy.

-Jest smutny - stwierdziła jego siostra, dokładnie mierząc go wzrokiem - Wiesz co to oznacza? - spojrzała kątem oka na jej reakcje.

-Nie - nie była nim aż tak zainteresowana, żeby obchodziło ją jego samopoczucie.

-Wieczorem znowu będzie pił - przygryzła wargę - będzie łatwym celem.

Poklepała ją po ramieniu zanim odeszła. Książę od razu odnalazł jej spojrzenie. Bez powstrzymywania się podszedł do Eriki, znowu patrząc na nią z góry.

-Czego chciała? - zirytowanie było słyszalne w jego głosie.

Zdawało się, że denerwowała go każda osoba, która kręciła się wokół niej. Ostatnio robiło się ich coraz więcej. Krążył wokół niej jak wilk wokół owcy. Nie mogła go się pozbyć.

Przewróciła oczami mając dość jego pytań i wścibskiego nosa. Stawał się natrętny. Ruszyła przed siebie, kompletnie go ignorując. Wychodząc na korytarz, jej obcasy zaczęły głośniej stukać.

-Słyszałaś mnie!? Zatrzymaj się!

Założyła ręce za jej plecami i powoli odeszła z podniesioną głową. Doprowadzało go to do białej gorączki. Jego sznurki, którymi kontrolował ją, magicznie skracały się. Nie chciał jej stracić.



~*~

I jest kolejny rozdział. Zastanawiam się co się wydarzyło, że nagle ta książka odżyła i przyszły tu nowe osoby. Jednak cieszy mnie to zainteresowanie i dziękuję za to. Trafiliście na najlepsze rozdziały tej książki. Mam nadzieję, że podoba wam się ogólnie fabuła i rozdziały.



||Trust Me||Taehyung||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz