28

1K 61 11
                                    

Następnego dnia,gdy się obudziłem, było bardzo wcześnie. 5.00 to godzina wskazywana przez zegarek umieszczony w telefonie. Byłem od wczoraj poddenerwowany, bałem się jak będzie wyglądał ten dzień,mimo iż znam cały jego plan, więc rezygnując z dalszego spania,po cicho wstałem i uprzednio ubierając się wyszedłem z budynku. Miałem czas minimum do 10.00,gdyż chciałem zrobić Jack'owi śniadanie do łóżka,by jakoś zacząć ten dzień. Szedłem powolnym krokiem w głąb lasu,czując chłodne powietrze na twarzy. Pogoda nie zapowiadała się zbyt dobrze, niebo było ozdobione dużymi szarymi obłokami, a w niektórych miejscach można było dostrzec gwiazdy emanujące delikatnym światłem. Oczywiście,udałem się standardowo na małą polankę. Gdy stanąłem pod małą wierzbą, przypomniałem sobie o Rose. Nie byłem tu od czasu kiedy z nią zerwałem, szczerze mówiąc to nawet o niej zapomniałem. Już chciałem usiąść,na tym samym miejscu co zawsze,gdy w oczy rzuciła mi się pewna rzecz. Od konaru,aż do brzegu małego stawku ciągneła się, jakby drużka ciemnej cieczy. W ciemnościach nie odrazu poznałem w niej krew,lecz mocny metaliczny zapach uniosił się w powietrzu. Ktoś chyba nie do końca wie jak się skutecznie maskuje ślady morderstwa...
*~~~~~*
Po przygotowaniu śniadania dla mojej rodzyneczki,ruszyłem spowrotem do pokoju. Gdy otworzyłem drzwi, zauważyłem że Jack właśnie wstał. Wróciłem niemal w ostatnim momęcie. Uśmiechnąłem się lekko widząc go. Podszedłem bliżej i podałem mu tackę z jedzeniem. Chłopak po chwili spostrzegł moją obecność i popatrzył na mnie zaspanym wzrokiem.
-Zrobiłem Ci śniadanko-powiedziałem uśmiechając się promiennie.
-Nie musiałeś,dziękuję-mówiąc to wziął tackę i również posłał mi słodki uśmiech. Po chwili zaczął jeść, ja tylko poczochrałem jego włoski i usiadłem na łóżku,czekając aż zje. Chłopak lekko się zaczerwienił i kontynuował pożeranie śniadania. Kiedy skończył podziękował jeszcze raz i poszedł się ubrać,chyba wie co go dzisiaj czeka. Gdy wyszedł,od razu złapałem go za nadgarstek i ruszyłem w stronę drzwi wyjściowych, on tylko się cicho zaśmiał i szedł za mną.
-To gdzie najpierw planujesz mnie zaciągnąć?-spytał zamykając za sobą drzwi rezydencji.
-Umiesz jeździć na łyżwach?-odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Chłopak słysząc gdzie zamierzam go zabrać,przyspieszył i to teraz on mnie prowadził,a nie ja jego.
-Oczywiście że umiem!-odrzekł radośnie, odwracając się w moją stronę. Zaśmiałem się tylko widząc jego zapał, widocznie lubi jeździć na łyżwach.
- To dobrze,bo ja nie-mruknąłem
-Będziesz musiał mnie nauczyć-dodałem po chwili i spojrzałem na jego plecy
-Z chęcią!-odwrócił się i posłał mi jeszcze bardziej promienny uśmiech. Zaśmiałem się ponownie i wyruwnałem z nim kroku...
Po mile spędzonym czasie na łyżwach,ruszyliśmy do kina. Co prawda byłem dość mokry w niektórych miejscach,bo oczywiście bez upadku się nie obeszło. Stanęliśmy niedaleko kasy i zaczęliśmy przeglądać dostępne filmy.
-Wybrałeś już coś?-spytałem nieodrywając oczu od tablicy z nazwami filmów.
-Nie,jeszcze ni- urwał i podszedł do kasy. Spojrzałem na niego pytająco.
-Ty patrz!-podszedł do mnie szybko i pokazał mi na ulotkę
-Slenderman! Idziemy! Nawet zaraz leci! Choć!-mówił szybko podekscytowany i zanim zdążyłem coś zrobić,zostałem już perfidnie ciągnięty w stronę kasy. Po wyjściu z sali kinowej poprostu wybuchneliśmy głośnym śmiechem, gdyż inaczej tego filmu się skomentować nie dało,tym bardziej że takiego Slendera znaliśmy osobiście. Choć oczywiście to poskutkowało tym że większość ludzi patrzyło się na nas jak na idiotów. Następnie udaliśmy się do pizzeri,gdzie zjedliśmy "obiad". Do wieczora jeszcze trochę czasu zostało,więc zaproponowałem że możemy jeszcze pochodzić po sklepach, na co Jack się ucieszył i znów zostałem ciągnięty po sklepach. Po prawie dwu godzinnym łażeniu po różnych sklepach wkońcu wyszliśmy z galerii. Było już ciemno,więc spacerkiem przez park ruszyliśmy spowrotem do rezydencji.Po chwlili iścia,ciszę przerwał Jack
-Dlaczego zerwałeś z Rose?-spytał cicho
-Przecież do siebie pasowaliście...-dodał po chwili jeszcze ciszej, jakby nie był pewny czy chce usłyszeć odpowiedź(you know,wczuł się w rolę że niby nie wie). Lekko spiąłem się na to pytanie...
- Pokochałem kogoś innego-odrzekłem wymuszając u siebie jak najbardziej spokojny głos. Chłopak się chwilę zamyślił,po czym mruknął:
-A powiesz mi w kim...?-mówiąc to nie patrzył na mnie,wręcz odwracał ode mnie głowę. To ta chwila, teraz albo nigdy. Przystanąłem na chwilę,a chłopak zaraz po mnie. Chwyciłem go za podbrudek i odwróciłem jego głowę w moją stronę. Jego twarz przybrała czerwonych kolorów,a przy jego kolorze skóry wręcz purpurowych. Spojrzałem w jego oczy i czekałem aż również to zrobi. Gdy ten moment nastał powoli przysunąłem swoją twarz do jego i złączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku. Chłopak stał przez chwilę zszokowany, lecz również to oddał. Po chwili delikatnie się odsunąłem i spojrzałem w jego oczy.
-W tobie...-mruknąłem cicho, odwracając wzrok w innym kierunku. Jednak po chwili znów spojrzałem w jego kierunku. Jack uśmiechnął się lekko i stając na palcach złożył krótki pocałunek na moich ustach, po czym natychmiastowo schował zarumienioną twarz w mojej bluzie. Niespodziewałem się tego szczerze mówiąc,bardziej myślałem o tej negatywnej stronie... po chwili również przytuliłem chłopaka. Tak się złożyło że zatrzymaliśmy się pod latarnią i właśnie zaczął padać śnieg, więc chyba lepiej być nie mogło. Jack odsunął swoją twarz od mojego torsu i spojrzał w moje błękitne oczy.
-Kocham Cię...-mruknął cicho, lekko się uśmiechając
-Ja ciebie też..-powiedziałem zaraz po nim, również się uśmiechając. Chłopak lekko się odsunął i łapiąc mnie za rękę spowrotem ruszył w kierunku domu. Ruszyłem za nim i splotłem nasze palce.
-Myślisz że jutro będzie można ulepić bałwana?-spytał co chwili ciszy, widząc że śnieg zaczyna coraz bardziej sypać.
-Możliwe,jak tak to jutro ulepimy-odrzekłem
-Podobało ci się dzisiaj?-dodałem chwilę później
-Czy mi się podobało? To był najlepszy dzień w życiu!- odpowiedział uśmiechając się do mnie po czym oparł głowę o moje ramię. Pogłaskałem go po włosach i z uśmiechem na twarzy, weszliśmy do dobrze znanego nam już lasu...
-------------------------------------------------
Dzisiaj trochę dłuższy. Przepraszam za brak rozdziałów, szczególnie w takim momęcie TvT. No cóż pierwszy raz piszę coś takiego,więc nie bijcie jak coś jest źle :3
~Kamyczek^^

Chcę być z Tobą na zawsze, ale czy to możliwe? //Jeff the killer x E.j//Where stories live. Discover now