24

1K 60 7
                                    

Pov. Jeff
Wkońcu nadszedł ten czas,w który większość osób,a w szczególności dzieci siedzi wpatrzonych przez okno,na ciemno granatowe niebo,szukając pierwszej gwiazdy. Sam choć już średnio mnie to obchodziło,leżałem na zimnym dachu patrząc w niebo,wyszukując jakiego kolwiek blasku,oczywiście poza księżycem. Choć dobrze wiedziałem że moja obecność nic nie da,gdyż większość osób zamieszkujących rezydencję siedzi teraz mimowolnie przed oknem. Wszyscy w tym samym celu. Zimny wiatr rozwiewał moje czarne włosy,a z dołu dochodziły głośne rozmowy,oraz piękne zapachy potraw. Oczywiście jak na święta przystało, śniegu nie było. Po chwili dostrzegłem pierwszą gwiazdę,więc wstałem kierując się do prowizorycznego zejścia na mój balkon. Bardzo mi się nie śpieszyło by o tym powiedzieć,bo tak jak przypuszczałem chwilę później dało się usłyszeć głośne piski małych dziewczynek, zbiegających na dół. Gdy zszedłem z dachu, zauważyłem przez szklaną szybę balkonu że Jack wciąż jest w środku, choć spodziewałem się go już na dole. Stał wpatrzony w drzwi trzymając niepewnie klamkę, jakby się zastanawiał czy aby napewno chce wyjść? Podszedłem cicho do niego, poprzednio ściągając kurtkę i kładąc ją na łóżku i objąłem go od tyłu, kładąc ręce na jego talii,a głowę na ramieniu. Chłopak gdy tylko poczuł na sobie mój dotyk, wzdrygnął się i spojrzał na mnie czerwony. Miał nie całkiem naciągniętą maskę na twarz.
-C-Co ty robisz?-zająkał się
-Mówiłem Ci już że nienawidzę tej maski?-szenąłem mu do ucha,co spowodowało kolejną falę dreszczy u młodszego.
-T-tak miałeś j-już okazję t-to zrobić-mruknął cicho, czerwieniąc się jeszcze bardziej i naciągając maskę na twarz,jakby łódził się że nie zobaczę jego czerwonej twarzy. Otworzył drzwi i uwalniając się z mojego uścisku,ruszył szybkim krokiem na dół. Dziwnie zareagował. W sumie czego ja się kurna spodziewałem? To co zrobiłem było co najmniej nie na miejscu,przecież mam dziewczynę, którą kocham prawda?. Wyszedłem z pomieszczenia i również ruszyłem na dół, odganiając niepotrzebne myśli. Na dole byli już wszyscy,dosiadłem się do stołu i po chwili zaczęliśmy wszyscy jeść. Gdy jakże pyszna kolacja dobiegła końca, nadszedł czas na prezenty. Zebraliśmy się wszyscy wokół dużej choinki przepełnionej prezentami i czekaliśmy na rozdanie. Nie mogłem doczekać się reakcji Jack'a, mam nadzieję że się ucieszy i że zapomni o tym co zrobiłem... Do świątecznego drzewka podeszła Sally i wzięła pierwszy lepszy prezent.
-Pierwszy prezent należy do Tobiego! Od Maskiego!- powiedziała głośno i radośnie dziewczynka, kierując podarunek w stronę wcześniej wspomnianego nowego właściciela. Jak się okazało dostał wielki zapas gofrów,ponieważ nie dawno poważnie zepsuł gofrownicę. Po kilku osobach w końcu nadeszła moja kolej. Osobą odpowiedzialną za kupno prezentu okazał się być Hoodie. Po rozdarciu świątecznego prezentu, moim oczom ukazała się książka. To była ostatnia część serii książek,którą czytam tylko nigdzie nie mogłem znaleźć ostatniej! A ona sama przyszła do mnie! Cieszenie się nowym nabytkiem przerwał mi donośny głos zielonookiej dziewczynki.
-Eyeless! Prezent od Jeffa!-krzyknęła wesoło podając opakowanie chłopakowi. Jack spojrzał na mnie lekko zmieszany, po czym zaczął odpakowywać delikatnie prezent,jakby bał się że w środku znajduję się szkło. Wszyscy nie zwracali już na to uwagi,gdyż byli zajęci kolejnymi obdarzonymi osobami,jednak ja ciągle trzymałem wzrok na chłopaku. Gdy wkońcu ujrzał co kryję się pod papierem, spojrzał spowrotem na mnie zszokowany,niemal że płacząc z radości. Jedynie się ciepło do niego uśmiechnąłem i spojrzałem ponownie na książkę trzymaną przeze mnie w rękach. Cieszę się że mu się podoba... gdzieś w sercu rozlewało się miłe ciepło,które rozlewa się tak za każdym razem gdy widzę go szczęśliwego. Po chwili ktoś się na mnie rzucił. Ledwo udało mi się nie upaść. Spojrzałem na osobę wtulającą się we mnie,to był oczywiście Jack.
-Dziękuję,dziękuję, dziękuję tak bardzo ci dziękuję-powtarzał jak mantrę,chowając twarz,a raczej maskę w moją koszulę. Uśmiechnąłem się lekko, czując ponownie rozlewające się w środku ciepło. Tak bardzo kocham gdy jest szczęśliwy, to działa na mnie jak reakcja łańcuchowa, automatycznie również jestem szczęśliwy. Również go przytuliłem delikatnie głaszcząc go po głowie. Tym że się na mnie rzucił zwrócił na nas uwagę wszystkich. Jednak nie zwracałem na to uwagi.
-Nie masz za co dziękować, Jacky-mruknąłem cicho,kontynuując poprzednią czynność. Na co reakcja większości dziewczyn była natychmiasta
-Awwww-mruczały rozczulone,spojrzałem na nie morderczym wzrokiem,na co natychmiast ucichły. Nie chciałem by psuły tak pięknej dla mnie chwili.... Tego wieczora nigdy nie zapomnę,nie tylko dla tego że to był dzień pełen wrażeń i szczęścia, ale również uświadomiłem sobie jedną bardzo ważną dla mnie rzecz,która zmieniła moje życie..... na owiele lepsze...

-------------------------------------------
Sorki że nie było przez trochę rozdziałów,ale nauka itp. A co do samego rozdziału, wiem jest ultra dziwny i powinnam to pisać na święta aleeee moja wena szwankuje, więc ciszcie się że wogule coś jest :3
~Kamyczek^^

Chcę być z Tobą na zawsze, ale czy to możliwe? //Jeff the killer x E.j//Where stories live. Discover now