5

1.9K 106 25
                                    

- Hej!!!- krzyknąłem niespodziewanie zostając do góry nogami wprost przed nim. Chłopak zupełnie się tego nie spodziewając, podskoczył wystraszony i popatrzył na mnie złowrogim spojrzeniem, swoimi czarnymi oczentami.
- Jezu, człowieku. Chcesz żebym na zawał padł? Nie masz lepszych rzeczy do roboty tylko straszenie ludzi podczas burzy?- powiedział trochę zdenerwowany Jack, jednak przy ostatnim słowie zdawał się być lekko zaniepokojony. Oh czyżby ktoś się bał burzy?
- Boisz się burzy?-spytałem z uśmiechem
- N-Nie
-No m-może trochę...-przyznał opuszczając wzrok
- Dlatego postanawiasz przeczekać ją sam pod wierzbą w środku lasu?-
- No teraz już nie sam-
- Widzisz jakie masz szczęście-
- Bo faktycznie nie przeżył bym tu bez ciebie wiesz?- powiedział z ironią w głosie
- Wiem- odpowiedziałem dumny schodząc z drzewa
-Co ty tyle czasu robisz na tym dworze?
- Zapoznaję się w terenie....
- Jasne, gówno prawda przecież masz już oczy
- Cichaj tam,nie lubię siedzieć w miejscu gdzie jest dużo ludzi
-A co było swoją drogą na obiad?- spytał
- Te ochydne naleśniki-odpowiedziałem z obrzydzeniem w głosie, chłopak spojrzał na mnie uśmiechając się.
- Dobrze wiedzieć że naleśniki to nie twoje ulubione danie
- Nie ulubione to mało powiedziane- powiedziałem i podszedłem pod koniec cienia rzucanego przez liście drzewa. Spojrzałem w niebo już prawie nie padało, burza nas ominęła, zaczęło się rozchmurzać i delikatnie już świeciło słońce, tworząc piękną tęczę. Zerknołem na chłopaka opartego o pień drzewa, z przymkniętymi oczami.
-Burza nas ominęła-powiedziałem krótko
-Rozchmurzyło się i teraz jest tęcza-chłopak otworzył oczy, podniósł się z siadu i wolnym krokiem do mnie podszedł
- Wracamy do rezydencji?- spytałem go
- A możemy poczekać do zachodu słońca?-
-A nie chcesz iść na kolację? Robi się późno...
- Proszę...-powiedział niewinnym głosem, patrząc na mnie oczkami niewinnego kotka.
- Uh...no...dobrze..- zgodziłem się, chłopak się ucieszył i wrócił na swoje miejsce pod wierzbą. Boże jak on to robi? Że potrafi tak przekonać człowieka? Poprostu jest cholernie uroczy z tą minką! Usiadłem obok niego i patrzyłem w taflę jeziora. Robiło się powoli ciemno, niebo było już w kolorach pomarańczy, a słońce było już nisko nad ziemią. Poczułem że Jack niepewnie położył głowę na moim ramieniu. Zerknołem ukradkiem na chłopaka, ale on patrzył jak zahipnotyzowany w zachodzące słońce. Spojrzałem jego śladem w zachód i objołem go delikatnie ramieniem. Chłopak lekko się wzdrygnoł i z lekkim rumieńcem spojrzał na mnie lecz teraz ja starałem się nie patrzeć nigdzie indziej niż przed siebie. Szczerze nie wiem czemu to zrobiłem, on dawał tak przyjemne ciepło... Gdy słońce całkowicie zniknęło za linią horyzontu, Jack wstał z miejsca, stając nade mną i podając mi rękę.
- Nie będziesz miał nic przeciwko jak ci coś jeszcze pokaże?- spytał uśmiechając się pod maską.
- Nie- odpowiedziałem chwytając jego dłoń. Chwilę później ciągnął mnie za rękę przez las...

Chcę być z Tobą na zawsze, ale czy to możliwe? //Jeff the killer x E.j//Where stories live. Discover now